[18]

2.2K 255 94
                                    

Sytuacja z Jiminem na serio zaczynała mnie już przytłaczać.

Nie chciałem się z nim kłócić/nie odzywać, bo mnie to męczyło. Coś do niego jednak czułem i to coś było mocniejsze niż 'lubię cię'. Ale chyba znowu nie byłem gotów na rozmowę, kiedy otwierając furtkę natknąłem się na jego uśmiechniętą twarz i złożone za plecami dłonie.

- Cześć Jeon Jungkook. - dodał tak wesoło, że aż z wrażenia zamykały mu się oczy.

- Hejka Jimin. - westchnąłem nerwowo.

Podszedłem do niego, stając w ciszy naprzeciw. Patrzyliśmy na siebie, ja w napięciu jakiego od dawna już nie czułem, a on wyglądając tak szczęśliwie jak zawsze. Chyba nie dostrzegał problemu. A może to ja go wyolbrzymiałem? Coraz intensywniej myślałem o tym, że tak naprawdę nic nam nie stoi na przeszkodzie oprócz bariery psychicznej. A ile jest udanych małżeństw między osobami zdrowymi a chorymi na na przykład zespół Downa. Może faktycznie przesadzałem.

- Siemka chłopaki. - między nami pojawił się Taehyung, obejmując mnie prawym ramieniem, a Jimina lewym.

Od razu zmienił mu się humor. Na jego twarzy znów pojawiła się ta dziwna, bezemocjonalna mgła. Ale to już było dla mnie naturalne. Zawsze gdy w jego pobliżu pojawiał się ktoś inny niż ja właśnie to się działo. I niewykluczone, że bardziej bym się zaniepokoił, gdyby wciąż miał na buźce szeroki uśmieszek.

- Hej Tae. - ja też go objąłem, ale w okolicach talii. Inaczej nie dałbym rady, bo jego ręka zwyczajnie mnie blokowała.

Coś tam gadaliśmy o jakich pierdołach, idąc ciągle w swoją stronę, tudzież do szkoły, śmiejąc się z głupot, które to on, to ja mówiłem. Jimin oczywiście dreptał cicho, a na jego obecność wskazywało jedynie tupanie trzeciej pary nóg.

Odwrotnie do kolejności przychodzenia ze szkoły, najpierw dołączył do nas Hoseok, przytulając każdego. Potem postaliśmy dłuższą chwilę pod domem Namjoona, który był trochę dalej niż dom Jina i każdego ranka to stamtąd go odbieraliśmy. Po południu szedł do Seokjina, dlatego wracał wcześniej, ale przed szkołą dołączał do nas w tej fazie drogi.

Tyle że nie wychodził z domu, a żaden z nas nie dostał wiadomości o tym, że go nie będzie. Czekaliśmy około pięciu minut, kiedy Tae stwierdził, że musimy już iść, bo się spóźnimy. Dlatego poszliśmy po Jina.

Ale tu sytuacja wyglądała tak samo. Różniła się jedynie tym, że do jego drzwi zapukaliśmy. Bo Namjoon ma bardzo surowego ojca to się zawsze baliśmy nawet głośniej odezwać w pobliżu jego domu.

Ale pukaliśmy, dzwoniliśmy, wołaliśmy i nic.

- Może urządzili sobie wspólne wagary. - Hoseok poruszył sprośnie brwiami, przez co zainteresował Taehyunga.

Ta, oni byli tymi zboczonymi znajomymi, którzy są w każdej ekipie.

- Lub kolację ze śniadankiem i teraz odsypiają. - wtrącił mu Tae, między ich zbereźnymi śmieszkami.

Potem podeszliśmy pod uliczkę Yoongiego, który już jak zawsze czekał na nas idealnie w porę.

- A gdzie pedały? - zapytał rozglądając się.

- Moglibyśmy cię spytać o to samo. - Hoseok go przytulił, odpowiadając przy tym dość nietreściwie. Ale z przekazem na pewno.

porozmawiajmy o jiminie                                              [jjk x pjm]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz