- To prawda, że twój brat miał wypadek? - Taehyung odwrócił się do mnie z dociekliwym wyrazem twarzy, kiedy tylko wszedłem z Jiminem do klasy.
- No tak. A co? - usiadłem na miejscu.
- I co?! - uniósł brwi. - Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś?! Dowiedziałem się czegoś takiego od rodziców, a powinienem od ciebie!
Nie wiedziałem po co te pretensje z jego strony. Wypadek mojego brata faktycznie był sprawą, którą swobodnie mógłbym podzielić się z najlepszym przyjacielem, ale w ostatnim czasie tyle nieprzyjemnych rzeczy się stało, że nie chciałem wciągać go w kolejną falę smutku. Junghyun i jego stan zdrowia to temat, który nie był jeszcze Taehyungowi potrzebny. I tak już przeżywa ogromny stres. Ja też co prawda, ale wolałem mu jeszcze tego nie dokładać.
A poza tym ... sprawa była trochę bardziej skomplikowana niż poziom nieszczęśliwego wypadku. Policja podejrzewała próbę morderstwa.
- Tak, wiem Tae ... ale ja sam próbuje to sobie jakoś poukładać. Zrozum, że nie chcę żebyś jak ja musiał się z tym borykać. - spojrzałem na niego wzrokiem zbitego psa, przepraszając samym tym gestem.
- Ehh ... dobra już. Nieważne. - machnął dłonią. - Powiedz lepiej jak się czujesz. - sam też przybrał smutny wyraz twarzy. - Podobno jest w śpiączce.
- Ta. - westchnąłem. Junghyun nie był tematem, który jakoś specjalnie chciałem poruszać.
Może się wydawać, że jestem bezduszny, że nie chcę o nim wspominać. Ale to zupełnie nie tak. Ja i mój brat nie mieliśmy dobrych relacji, ale kochałem go mimo to. I naprawdę, gdybym mógł, to wolałbym leżeć tam teraz zamiast niego. Nigdy nie chciałem, żeby cierpiał.
Ale z drugiej strony ja nie mogłem być na jego miejscu. Musiałem być z Jiminem.
- Chyba jeszcze nie do końca ogarniam co się stało. I to, że on może się już nie obudzić. - zacisnąłem ze sobą ręce pod ławką. - Najbardziej żałuję tego, że ostatnie moje słowa do niego wykrzyczałem. Tak bardzo chciałbym go przeprosić. To mój brat.
Tae nie odpowiedział nic konkretnego. Poklepał mnie tylko po barku, dodając pewne 'jestem z tobą'. Choć równie dobrze mógł nic nie mówić. Bo obok siedział Jimin. On mi wystarczał.
***
W domu jak zwykle się nudziłem. Nic tam do roboty poza oglądaniem telewizji, która po jakimś czasie się nudzi, czy siedzeniu na telefonie, czego też już można mieć momentami dość. Dlatego leżałem tylko na plecach, patrząc się bezcelowo w sufit, licząc chyba na to, że zaraz stanie się coś emocjonującego.
I chyba wywołałem wilka z lasu.
W pewnej chwili zadzwonił mój telefon. Z początku nie chciało mi się nawet po niego sięgać, ale kiedy sygnał zaczął mnie wnerwić sięgnąłem dłonią na podłogę, gdzie też urządzenie leżało.
- Halo?
- Jungkook! - mało brakowało żebym nie ogłuchł od krzyku tego kosmity Taehyunga. - Bierz dupę w troki i do mnie! Już!
Podniosłem się do siadu, zaczynając głowić się nad powodem telefonu Taehyunga. Nie brzmiał jakoś milutko. Spokojnie też nie. Dlatego zmartwiłem się.
- O co chodzi? - zapytałem od razu, licząc, że chociaż po krótce wyjaśni to zamieszanie.
- Wszystko ci zaraz powiemy. - rozłączył się.
Chciałem jeszcze cokolwiek dopytać. 'Powiemy'? Czyli nie był sam?
Cóż. Jakiegolwiek pytania bym teraz nie zadał, nie dowiedziałbym się sam z siebie. Odpowiedź była po drugiej stronie ulicy.
CZYTASZ
porozmawiajmy o jiminie [jjk x pjm]
FanfictionJungkook prowadzi normalne życie licealisty. otoczony grupą przyjaciół oddaje się nudnym zwyczajom nastoletniej codzienności. aż do momentu, kiedy w jego klasie pojawia się nowy chłopak. Park Jimin, względnie zdaniem uczniów cierpiący na upośledzeni...