EPILOG

2.5K 223 164
                                    

- Ja już nie mam siły! - mężczyzna uderzył dłońmi o blat, przez co z kubka stojącego nań ulało się kilka kropli parującego napoju.

- Uspokój się. - drugi wydawał się być oazą wręcz stoicyzmu, kiedy tamten wypruwał sobie żyły z nerwów.

- To może sam sobie z nim pogadasz, ah?! - założył ręce na krzyż, o mało co nie rozwalając pokoju, w którym obaj siedzieli. - Pan psycholog od siedmiu boleści!

- Skoro ty się poddajesz. - zaśmiał się, wstając z miejsce.

- Nie przeginaj sobie! - odgroził, siadając na krześle i rzucając teczkę na stół.

Drugi machnął jedynie dłonią, parskając pod nosem. Rozmowy z funkcjonariuszami... Zdecydowanie nigdy do spokojnych nie należały.

Chwilę później znalazł się po sąsiedniej stronie lustra weneckiego, tym razem tej jaśniejszej. Ogólnie. Było tu więcej świateł, ściany pokrywała biel, a podłogę delikatna szarość.

Na wstępie uśmiechnął się, po czym usadowił po drugiej stronie nastolatka, składając ręce na blacie.

- Jungkook... - zaczął przyjaznym tonem, mając świadomość, że wciąż rozmawia z nieletnim. Nieważne czego się nie dopuścił. To wciąż dzieciak. - Dlaczego zabiłeś Kim Taehyunga i tego drugiego chłopaka?

- Powtarzam. Nie zabiłem Taehyunga. - brunet patrzył w podłogę. Dłonie zaciskał ze sobą z całej siły. Z jego przekrwionych oczu już dawno nie leciały łzy. Zwyczajnie się skończyły.

- Trzymałeś narzędzie zbrodni. A były na nim jedynie twoje odciski palców. I tego jednego młodzieńca, który też już nie żyje. Chyba nie powiesz mi, że sam ranił się w plecy osiem razy. - uśmiechnął się pewnie. - Poza tym, nawet jeśli by tak było, nie mógłby tego zrobić pod takim kątem.

- Jego zabiłem. Taehyunga nie - spojrzał na psychologa. - To on. Przecież miał jego krew na rękach.

Mężczyzna odepchnął się od stołu.

Z policją dawno ustalili już wersję wydarzeń. Chłopak miał na twarzy zaschnięte łzy. Oraz krew. Na dłoniach również co prawda. Doszli do tego, że musiał próbować ratować Kim Taehyunga, którego Jeon Jungkook zamordował tamtego dnia.

- Tak samo jak nie przeciąłeś hamulców w samochodzie swojego brata. - dodał sarkastycznym tonem.

- Nic nie zrobiłem. Zabiłem Jimina. Żeby to wszystko się skończyło. - wzdrygnął się. - Gdyby nie ja, oni dalej by ginęli. Wszystkich by zabił. Tylko, żeby mieć mnie dla siebie. - rozszerzył oczy, zaczynajac panikować. Właściwie to faktycznie, dostał ataku lęku. - On... on zabił ich! Wszystkich! Seokjina, Namjoona, Yoongiego, Hoseoka, Taehyunga i Jimina!

- Kto ich zabił, Jungkook? - zrobił ciekawski wyraz twarzy. Zadaniem policyjnego psychologa było częściowe uwierzenie w słowa oskarżonej. A w każdym razie udawanie, że tak jest.

- Jimin!

- Jimin zabił Jimina? - zacisnął brwi.

- Tak! Znaczy... Nie! No bo... ich było dwóch! - rozszerzył oczy, spinając barki.

- Było dwóch Jiminów? - mężczyzna odepchnął się od stołu mocniej, obserwując dokładnie poczynania chłopaka. Znów mówił sarkastycznie.

- Tak! Ale jeden nie był Jiminem! Oszukał wszystkich! - złapał kosmyki na swojej głowie. - Nawet włosy przefarbował!

- Ten chłopak, którego zabiłeś miał na imię Jimin, tak?

- Nie! Znaczy miał, ale oszukał nas wszystkich! Tak naprawdę nie miał! - chłopak sam zaczął gubić się w swoich słowach.

Mężczyzna widział to idealnie.

- Powoli, Jungkook. Nikt cię przecież nie pospiesza. - złożył dłonie, uśmiechając się wciąż do nastolatka. - Więc jak miał na imię ten chłopak?

- Powiedział nam, że jest Park Jiminem. Ale on nie żyje. Zabił go.

- Ten drugi Jimin?

- Tak! Właśnie on! - uderzył dłońmi w blat. - Naprawdę nazywał się Choi Miyoon! Mieszkał w Busan jak ja! Zakochał się we mnie i chciał mnie mieć tylko dla siebie...

- To przykre. - zamilkł na moment. Właściwie to obaj. Nie odzywali się.

Ale wzrok psychologa wiercił w chłopaku tyle, że obudziło się w nim niezrozumiałe pragnienie. Jakby... chęć, żeby to wszystko z siebie wyrzucić. Miał dość.

- To on wysłał ten list. Ukradł ten telefon. - zacisnął dłonie na swoich nogach. - On to wszystko zaplanował ... od początku ... - wzdrygnął się. - Mój kot! Moje dziecko!

- Twoje dziecko? - psycholog zacisnął brwi.

- Miał się nim zająć! - Jeon momentalnie podniósł się z krzesła. - Trzeba go znaleźć! Sam nie da sobie rady! Jest malutki!

- Jungkook, usiądź. - drugi również się podniósł w celu uspokojenia nastolatka. - Jesteśmy na przesłuchaniu. Nie możesz wykonywać takich gwałtownych ruchów, rozumiesz?

Usiadł. Zagryzł zęby na wewnętrznej stronie policzka. Uspokajał się.

- Ja... zabił ich. Ja tylko jego. - zatrząsł się cały. - Nic więcej nie mam do powiedzenia.

- Jungkook...

- Kochałem go! - wykrzyknął po raz ostatni, a z jego oczy pierwszy raz podczas tej rozmowy poleciały łzy. - Ko... kochałem go... naprawdę...

Kilka kroków później psycholog znowu znalazł się po drugiej stronie lustra. Niewidoczny już dla chłopaka.

Stanął obok funkcjonariusza, bytującego tam z założonymi na krzyż rękoma i ze ściśniętymi brwiami. Myślał.

- Kim są te osoby, które wymienił? - psycholog zapytał się bardziej zorientowanego w takich kwestiach. Sam zajmował się jedynie pobieżnym ocenianiem psychiki. Ewentualnie, jak teraz, uczestniczył w przesłuchaniu.

- Kim Seokjin, Kim Namjoon, Min Yoongi i Jung Hoseok popełnili w ostatnim czasie samobójstwa. Sprawy są zamknięte. - zacmokał. - Co do Park Jimina i Choi Miyoona, to nie miałem bezpośredniej styczności. Ale było o tym dość głośno. Choi Miyoon był pacjentem psychiatryka w Busan. Też samobójstwo, ale z przytupem, bym powiedział. Park Jimin został zamordowany wraz ze swoimi rodzicami jakoś rok temu. Nie znaleziono sprawcy. - zamyślił się znowu. - Czekaj ... czy on powiedział, że zabił Jimina?

- Tak ... ale strasznie bredził. Mówił, że w ogóle było dwóch Jiminów, potem stwierdził nagle, że go kocha. Zaczął gadać o jakimś kocie. O dziecku. - westchnął. - Nie sądzę, żebyśmy mogli brać jakiekolwiek wnioski z jego zeznań. Jest niepoczytalny.

- Twierdzisz, że...

- Dzwońce po psychiatrę. Za kratki go nie wsadzimy. Z nim trzeba do pokoju bez klamek.

porozmawiajmy o jiminie                                              [jjk x pjm]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz