16

198 13 1
                                    

*Ashley*

Pierwszym, co poczułam po przebudzeniu się, był piorunujący ból głowy i nieziemskie pragnienie. Dopiero po chwili dotarło do mnie, w czyich ramionach się znajduję.  Spojrzałam jak uroczo i niewinnie Luke śpi, po czym dokładnie w taki sam sposób, jak zdarzało mi się czasem w Anglii. Zamiast siebie w jego ramiona wcisnęłam jedną z poduszek. Ku mojemu zadowoleniu wszystko poszło gładko, a ja szybko odnalazłam swoje ubrania. Przebrałam się pośpiesznie, zostawiając poskładaną koszulkę chłopaka na krześle, stojącym przy biurku, stwierdzając, iż napiszę później chłopakowi sms z wyjaśnieniem swojego zachowania. W głowie miałam jedynie urywki z wczorajszej nocy. Pamiętam jedynie pocałunek z Lukiem, później krzyki Chrisa, następnie jedynie płacz i alkohol. Westchnęłam cicho, omiatając wzrokiem pomieszczenie i jak najciszej udając się do drzwi. Jak najszybciej udałam się na pobliski postój taksówek. Wgramoliłam się do pojazdu i podałam kierowcy adres mieszkania Chrisa. Byłam nieco roztrzęsiona, jednak starałam się nie dać po sobie poznać. Modliłam się, aby chłopak nocował poza domem, gdyż jego obecność wprowadziła by kolejne niepotrzebne już chyba nikomu awantury. Wzięłam głęboki oddech, nim przekręciłam klucz w zamku. Wewnątrz mieszkania panowała głucha cisza, butów Chrisa również nie było, co oznaczało, że całe szczęście nie było go tutaj. Wyciągnęłam jedną ze swoich walizek i zaczęłam pakować swoje rzeczy. Przeszłam się jeszcze raz po mieszkaniu, sprawdzając, czy aby na pewno nie zostawiłam czegoś ważnego, następnie wyszłam, zostawiając klucze pod wycieraczką. Wsiadłam do windy i zjechałam na parter. Doskonale wiedziałam, że niezbyt mam się gdzie podziać, oznaczało to, iż muszę iść prosić o pomoc Ryana, czego strasznie nie chciałam robić. 

Wyszłam z bloku i rozejrzałam się po okolicy. Nigdzie mi się teraz nie śpieszyło, wręcz odwrotnie, chciałam odłożyć konfrontację z Ryanem, na jak najpóźniej. Postanowiłam iść więc na piechotę, wraz z moją walizką i kilkoma torbami. Czekał mnie spory kawałek drogi, jednak nie zdawało mi się to w tej chwili przeszkadzać. Wyjęłam z torebki słuchawki i podłączyłam je do telefonu, chcąc choć trochę umilić sobie ten niemiłosiernie długi spacer. Przerażało mnie, jak szybko wszystko potoczyło się, wczorajszej nocy. Mój krok był powolny, wręcz leniwy, a im bliżej celu byłam, tym gula w moim gardle bardziej narastała. 

Przyglądałam się, przechodzącym akurat ludziom, to fascynujące, że każdy z nich zmierza w zupełnie innym kierunku. Niecodziennie ma się okazję pomyśleć o takich rzeczach, gdyż każde z nas zazwyczaj śpieszy się gdzieś. Całe życie to pośpiech, może warto więc czasem zwolnić i przemyśleć  niektóre swoje zachowania, zanim się ich dokona. Często myślenie jest na drugim miejscu, zaraz po czynie, a powinno być odwrotnie. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo możemy kogoś zranić, najpierw robiąc, a dopiero później myśląc. Być może moje uczucia co do Chrisa nie okazały się być prawdziwe, jednak mogłam pomyśleć, nim udałam się z Lukiem na parkiet, choć skłamałabym mówiąc, iż żałuję tego tańca, w końcu do pewnego momentu wszystko było cudownie, prawda? 

Droga minęła mi podejrzanie szybko, jednak kiedy stałam przed drzwiami do klatki schodowej, wiedziałam, że nie ma już odwrotu. Niepewnie wcisnęłam przycisk, przy którym widniało imię i nazwisko mojego brata oraz numer jego mieszkania. 

-Halo? - spytał. 

-Cześć, tu Ash - powiedziałam, starając się brzmieć jak najbardziej normalnie. 

Blokada drzwi odpuściła, a ja udałam się do windy. Kiedy znalazłam się na odpowiednim piętrze, Ryan stał już w drzwiach. Po zmianie jego miny, kiedy zobaczył, co ze sobą ciągnę, mogłam stwierdzić, że nie będzie z tego nic dobrego.

-Co jest? - spytał,pomagając mi wtaszczyć walizkę do wnętrza jego mieszkania.

-Ja i Chris się rozstaliśmy i tak jakby nie mam się gdzie podziać  i pomyślałam, że może ty byłbyś tak dobry i mnie przygarnął.

Ryan spojrzał na mnie, nie ukrywając swojej złości.

-Czemu się rozstaliście? - spytał, bawiąc się bransoletką, którą miał na ręce.

Westchnęłam cicho, wiedząc, że bez podania przyczyny nic nie uda mi się zdziałać.

-Chris... on był zazdrosny o Luke'a i postanowił mnie rzucić - odparłam.

-Luke'a? - zapytał z niedowierzaniem, patrząc w moje oczy.

-Chłopcy przylecieli w ramach trasy koncertowej, która kończy się w Nowym Jorku i zostają tutaj, żeby napisać płytę. Widywałam się z nimi ostatnio,Chris nawet raz był ze mną. Poza tym Chris to chyba jednak nie to... - wzruszyłam ramionami.

-Ty sobie ze mnie żartujesz siostrzyczko? - parsknął śmiechem. - Myślałem, że w końcu ułożysz sobie życie z kimś normalnym, ale chyba się przeliczyłem - warknął.

-Nic o nim nie wiesz - syknęłam.

-Wiesz co, lepiej już idź i znajdź sobie nocleg, zanim zrobi się ciemno - oznajmił.

-Doskonale, może ktoś wykaże się większym wsparciem, niż mój braciszek - powiedziałam i uśmiechnęłam się sztucznie, następnie opuszczając jego mieszkanie.

Kiedy znalazłam się przed blokiem, westchnęłam ciężko i swoje kroki skierowałam do kawiarni, w której mogłabym przemyśleć sytuację i zaplanować to, co robić dalej.



Old Love Will Not Be Forgotten | L. Hemmings x HalseyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz