[Rozdział 3]

1.7K 211 25
                                    

    Po raz kolejny obudził się w fotelu Sherlocka. I chociaż czuł, że ten jest obok po chwili dotarła do niego bolesna prawda.

Zebrał się w sobie i wciągnął przyjemny zapach. Ze zdziwieniem spostrzegł, że ma na sobie szlafrok Holmesa...

Zawinął się w niego jeszcze mocniej i rozejrzał nerwowo po pokoju jakby w obawie, że ktoś zabierze mu jego skarb. Na stole nie było już brudnych filiżanek, a po rozlanej herbacie nie było nawet śladu.

No tak, pani Hudson.

Wstał nie zdejmując swojego nowego odzienia i równym krokiem udał się w stronę kuchni. Zatrzymał wzrok na kalendarzu, wiszącym na ścianie.

Jutro kończy mi się urlop.

Pomyślał gorączkowo, że nie jest jeszcze gotowy na powrót do rzeczywistości, ale tak naprawdę jakaś część jego pragnęła tego z całych sił. Włączył wodę na herbatę i wyciągnął dwa czyste kubki z szafki nad zalewem. Skarcił się w duchu za pochopne działanie i schował jeden z nich.

Przez jedyne w pomieszczeniu okno wpadały promienie, które niczym nadzieja przebijały się przez popielate chmury.

Uśmiechnął się przypominając sobie Holmesa, który zawsze rano marudził i narzekał, że ten tak długo sypia.

Uśmiech, który zagościł na jego twarzy był pełen smutku i bólu, ale także miłych wspomnień.

– Nigdy nie zrobiłem czegoś tak zwariowanego! – zaśmiał się, opierając głowę o ścianę.

– Najechałeś na Afganistan – wypomniał mu Sherlock ze śmiechem.

– Ale nie sam!

Z tego pięknego wspomnienia wyrwał go dźwięk czajnika. Zalał więc szybko torebkę z herbatą , o mało nie strącając przy tym ramki ze zdjęciem. Złapał w dłonie chwiejącą się fotografie i podniósł ją aby się przyjrzeć.

Co ty robisz? – zapytał niepewnie, widząc jak Holmes uśmiecha się przebiegle.

Zdjęcie – odpowiedział z satysfakcją – Spójrz tam! – Wskazał na dziewczynę z telefonem – Uśmiech!

Stał obok detektywa, uśmiechając się niepewnie, podczas gdy ten szczerzył się jak psychopata. Obejmował go prawym ramieniem i machając drugą ręką do aparatu.

To były jedne z piękniejszych chwil. Wtedy naprawdę był szczęśliwy. Zastanowił się przez moment, co by było gdyby wtedy przez telefon powiedział, co tak naprawdę czuję.

Proszę. Nie rób tego. Wrócimy do domu – powiedział niemalże błagalnym tonem.

Odpędził od siebie to okropieństwo, które nawiedzało go w koszmarach i upił łyk ciepłej herbaty. Poczuł jak płyn spokojnie trafia do przełyku i rozgrzewa go od środka. Mimowolnie uśmiechnął się, chociaż wciąż czuł się rozdarty. Jednak nie miał siły, ani chęci aby ponownie popadać w agonię.

Dopił herbatę do końca wstawiając puste naczynie do zlewu i dokonując wstępnej selekcji w swoim wyglądzie skoczył do góry chcąc zmienić odzież.

Po szybkim przejrzeniu szafy wybrał koszule w kratę i zszedł na dół do pani Hudson.

– John. Co się stało? – przywitała go ze zdziwieniem.

– Nic. Chciałem tylko wpaść, przywitać się. Zaraz idę do psychologa – oznajmił.

Kobieta nieco zdziwiona zachowaniem doktora posłała mu lekki uśmiech.

***

   – Więc mówisz, że już ci lepiej? – zapytała swoim jak zwykle kojącym głosem.

– Tak. Mimo to... nie mogę sobie wybaczyć pewnych rzeczy...

Ella uśmiechnęła się krzywo i zamknęła z trzaskiem notes.

– Proponuję wejść w drugą fazę – powiedziała w końcu – Masz wciąż jego numer? - upewniła się.

– Tak... – odpowiedział niewyraźnie.

– Dobrze. Zatem może powinieneś tam skierować wszystko, co chciałbyś z siebie wyrzucić? 

ZNAK//johnlock Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz