- Coś mocniejszego, czy na początek słabszego? - Zapytał Igor, prowadząc mnie w stronę kuchni, po czym położył przede mną na blacie kuchennym butelkę wódki. Z niechęcią pokiwałam przecząco głową, dając mu znak, że nie mam ochoty.
- Wiesz Igor... źle się dziś czuję, wolałabym nie...
- Nie przesadzaj Rose. - Wyciągnął z szafki szklankę, szukając w lodówce niewiadomo czego. - Czyli mocniejsze?
- Dla niej to najlepiej coś z trutką na szczury. - Odparł pewny siebie głos, stojący tuż za moimi placami. Nawet nie musiałam się obracać, aby go z łatwością rozpoznać.
- Odpuść, okej? - Odwróciłam się w stronę chłopaka, od którego dzieliło mnie kilka milimetrów. Spojrzałam się prosto w jego oczy, na co przysunął swoją twarz jeszcze bliżej mojej. Chytrze zaśmiał się pod nosem, po chwili uchylając swoje wargi.
- Nie. - Odparł krótko, omijając mnie szerokim łukiem.
- Nie przesadziłeś z alkoholem? - Zapytałam złowieszczo, zaciskając pięści, przez co spotkałam się z jak zawsze rozbawionym wzrokiem chłopaka. Wypełnił on połowę szklanki alkoholem, po czym wypił jej całą zawartość na dwa łyki.
- A ty kim dla mnie jesteś żeby wtrącać się w moje życie? - Zapytał dziwnie spokojny, z hukiem odkładając szklankę na blat stołu.
- Dobra ludzie... ogarnijcie się, bo zaraz może stać się nieciekawie. - Odparł roześmiany Igor, podając mi chłodną szklankę z trunkiem.
Dziwnie spojrzałam się na jej zawartość, po czym wzięłam małego łyka, po chwili się delikatnie krzywiąc.
- Ooo Rose! - Odparła rozweselona Emily, z błyskami w oczach wpatrując się w moją osobę. - Kurwa szukam cię z 10 minut... - Nagle jej wyraz twarzy nieco bardziej zesmutniał widząc parę metrów przed sobą bruneta.
- Ah cześć Dawid. - Odparła ponuro, lustrując dokładnie chłopaka, który nie raczył nawet odpowiedzieć. Ominął nas, wychodząc z pomieszczenia. - Piepszony idiota. - Szepnęła pod nosem Emily, powodując u mie cichy śmiech. - Nie przejmuj się nim... A teraz chodź. - Chwyciłam mnie pod rękę i z papierowym kubkiem w dłoni wyszła ze mną do ogrod, w którym za parę minut miał odbyć się wielki pokaz fajerwerków.
***
Stoję w samym środku tłumu, co jakiś czas słysząc głośny huk. Do prawdy widok rozpryskujących się na granatowym niebie fajerwerek jest niesamowity, ale od tego wszytskiego się źle poczułam. Na moment przymknęłam oczy, czując jak moje kolana same się pod sobą uginają.
- Rose! - Krzyknęła Emily, na całe szczęście stojąca tuż przy mnie. Chwyciła mnie pod ramię, pomagając utrzymać moją pozycję w pionie. - Wszystko dobrze? Chodź usiąść... - Odparła spanikowana, a ja, czując jak moja głowa eksploduje postanowiłam jej posłuchać. Weszłyśmy do domu chłopaka, obydwie w tym samym czasie opadając na pobliską kanapę.
- Ugh... Która jest godzina? - Uchyliłam jedną powiekę, spoglądając na przyjaciółkę.
- 2:47... - Sapnęła pod nosem. - Jak się czujesz? Już lepiej? Może chcesz się napić wody?
- Nie... już mi lepiej. - Lekko skłamałam, ale nie chciałam jej bardziej dołować moim stanem... a poza tym może w końcu da mi święty apokój? Fakt, że to kochane jak się o mnie troszczy, ale nie lubię jak wszystko kręci się tylko i wyłącznie wokół mnie.
Wstałam ze swojego miejsca, poprawiając sukienkę.
- Pora wracać. Idę pożegnać się z Igorem i jadę do domu...
- Odwiozę cię. - Energicznie wstała na równe nogi, nie ustępując mi kroku.
- Nie jestem dzieckiem, dam radę. - Zaśmiłam się pod nosem, spotykając się z jej przeszywającym mnie wzrokiem.
- Jedziemy razem, czy to ci się podoba, czy nie. - Uśmiechnęłam się w jej stronę, postanawiając się więcej nie odzywać, bo dobrze wiedziałam, że dziewczyna i tak postawi na swoim.
Po 20 minutach leżałam w swoim łóżku, nie mogąc zasnąć. Cały czas miślę o wizycie w szpitalu... Czy to możliwe żebym miała raka? Ile czasu mi zostało...? Głowiłam się nad tymi pytaniami całą noc, aż w końcu nad ranem zasnęłam.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.