5

4.6K 394 760
                                    


Ten dom to cyrk, rozszalały jak cholera.

Tamte ściany zmieniają uroczych chłopców w grzeszników.

Kiedy Harry się obudził, Louis jeszcze spał, odwrócony do niego plecami, co po ilości tabletek jakie połknął wczoraj wieczorem, wcale nie było takie zaskakujące. Pewnie będzie nieprzytomny przez cały dzień, o ile w ogóle uda mu się rozkleić własne powieki. Także skoro szatyn był w tym stanie bezużyteczny, Harry postanowił zwlec się z pryczy i obciągnąć sobie pod prysznicem, albo w jakimś innym, mniej dusznym i śmierdzącym miejscu. Zdołał dotrzeć do ich prowizorycznej kuchni, kiedy cały jego plan poszedł w zapomnienie, wraz z usłyszeniem rozmowy Liama z Niallem.

- Lydia cię zamorduje, jak się dowie.

Oboje siedzieli na przeciwległych kanapach blisko wyjścia z autokaru z takimi samymi, niemrawymi i może nieco przerażonymi wyrazami twarzy. Cokolwiek zmajstrował Niall, Harry był pewien jak cholera, że nie puści tego mimo uszu i wyciągnie z nich każdy skrawek informacji, którą będzie mógł później wykorzystać do szantażu oraz elementu przeciwwagi, gdyby takowy był mu potrzebny.

- O ile już nie wie – powiedział, zdradzając swoją obecność. – Szmata ma oczy i uszy dookoła głowy.

Liam skrzywił się na jego widok, ale pokiwał zgodnie głową, na co Niall jedynie bardziej skulił się w sobie. Nie był typem, który kiedykolwiek wychylał się przed szereg, a już tym bardziej kroczył niebezpieczną ścieżką nieprawości. Zespół miał go za spokojne i niegroźne niewiniątko, ale najwyraźniej cicha woda brzegi rwie.

Harry podszedł do lodówki, wyciągając swoje piwo i udając, że wcale go tutaj nie ma, bo chciał się dowiedzieć, o czym w ogóle rozmawiali, ale nawet po swoim drugim, trzecim, a potem czwartym łyku, chłopcy wciąż milczeli, dlatego odstawił puszkę na bok i podszedł do Nialla, stając naprzeciwko i zasłaniając mu widok na wiecznie wspierającego Liama, w którym wszyscy z jakiegoś, kurwa, powodu szukali ratunku.

- Co zmajstrowałeś, blondi? – zapytał, kładąc dłonie na biodra. – Patrz na mnie jak do ciebie mówię, ofiaro – rozkazał, ale Niall jedynie bardziej się od niego odsunął, wcale nie podnosząc wzroku.

- Daj mu spokój, Harry – odezwał się z tyłu Liam.

- Zamknij się, nie z tobą rozmawiam – uciął, nawet nie ruszając się z miejsca. Chłopak przed nim zastygł w bezruchu, przestraszony nagłą i przytłaczającą obecnością Harry'ego, ale ten nic sobie z tego nie robił. Wręcz przeciwnie, jego uśmiech jedynie się poszerzył, bo Niall nigdy go nie zawodził. Jeśli Harry potrzebował podbudować swój autorytet, a Louis był zbyt pyskaty, albo zbyt nieprzytomny jak w tym momencie, wyżywał się na blondynie, bo był najłatwiejszym celem. W dodatku zawsze ktoś się za nim wstawiał, bo sierota nie potrafiła sama się obronić, co tylko czyniło wszystko bardziej interesującym. – Co zrobił nasz kochany Niall? – zapytał ponownie, tym razem kucając przed chłopakiem i przekrzywiając głowę, kiedy próbował spojrzeć mu w oczy. – Nasikałeś do zlewu? Zużyłeś ostatnią rolkę papieru i zapomniałeś przynieść nową? A może masturbowałeś się w miejscu publicznym i ktoś cię nakrył, hm? Jesteś w ogóle na tyle rozwinięty, żeby sobie zwalić? Wiesz, że to co masz między nogami służy nie tylko do sikania?

Niall zacisnął dłonie w pięści i zagryzł wargę, żeby powstrzymać się od powiedzenia czegokolwiek. Harry tylko czekał na jakąś reakcję i najpewniej się znudzi, jeśli takowej nie dostanie. Był jak te nastolatki, które zawsze chodzą grupami i panoszą się po szkole, robiąc z życia piekło innym uczniom. Z tym, że Harry był samotnikiem, bo nie potrzebował nikogo, kto by za niego udowadniał jaki jest groźny. Nie posiłkował się przewagą liczebną, a posiadaną władzą i wpływami. Czuł się jak król, bo sam sobie nałożył koronę, która wcale mu się nie należała. Mógł sobie być wokalistą o dobrym głosie i umiejętnościach, ale to nie dawało mu prawa, żeby poniżać innych i umieszczać się na piedestale. Z tym, że był jedynym, który o tym nie wiedział. A Niall nie miał zamiaru go w tym uświadamiać, bo tylko bardziej by się naraził i pewnie nic tym nie zyskał. Dlatego właśnie milczał, bo tak było najbezpieczniej. Mógł znieść wszelkie obelgi, ale niestety innym przychodziło to z większym trudem. Myśleli, że Niall jest słaby, bo nigdy się nie sprzeciwiał, ani nie bronił, podczas gdy brak jakiejkolwiek reakcji był dla niego najmocniejszą formą obrony.

SUCK IT & SEEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz