To co nieuniknione zbiera się, by tobą pomiatać.
Jesteś tonącym kamieniem, ale wiesz jak to jest trzymać dłoń jubilera.
Zayn wpadł do autobusu niczym sztormowa fala, zalewając wszystko własną wściekłością i nie patrząc na nikogo, kto mógłby stanąć mu na drodze. Nikt nawet nie próbował, bo w środku obudzony był jedynie Liam, który nawet nie zdążył podnieść się z kanapy, kiedy mulat przemknął przed jego oczami, od razu kierując się w stronę prycz.
- Mówiłem ci, kurwa! – wrzasnął, jednym ruchem rozsuwając kurtynę i niemal zrywając ją z drobnych umocowań. Harry spał niczego nieświadomy, dopóki nie został szarpnięty za kołnierz koszulki i siłą postawiony na nogi. – Ostrzegałem!
- Co do... - Nie miał pojęcia co się dzieje, bo leki usypiające idealnie spełniły swoje zadanie. Zanim zdołał odzyskać ostrość widzenia, został popchnięty na blat w kuchni, a Zayn mocno trzymał go za szyję.
- Powiedziałem ci, kurwa, że masz zostawić Nialla w spokoju! – warknął z taką zajadliwością, że Harry od razu znieruchomiał, wpatrując się ze strachem w jego przepełnione mordem oczy. Coś się zbiło i odgłos pękającego szkła wypełnił ciszę.
- Ja nic... - próbował powiedzieć, ale zamilkł jak tylko zobaczył zbitą, szklaną butelkę po oranżadzie, którą trzymał Zayn.
- Zamknij się, kurwa, teraz ja mówię! – rozkazał. Podniósł go nieco za kołnierz i Harry ledwie zdążył nabrać powietrza, zanim jego policzek znowu został mocno dociśnięty do obklejonego blatu.
- Zayn, opanuj się – zaczął Liam. Jeszcze nigdy nie widział go w takim stanie, a już na pewno nie wymachującego szkłem niczym jakiś szaleniec.
- Odsuń się, Liam, bo nie ręczę za siebie – ostrzegł, wyciągając w jego stronę rękę z ostrym odłamkiem.
Zayn rzadko kiedy tracił nad sobą panowanie, bo zazwyczaj odsuwał się od wszystkiego i nie mieszał w niczyje problemy, ale najwyraźniej to co rodziło się pomiędzy nim, a Niallem było na tyle istotne, żeby o to walczyć. A jeśli tak było, jakikolwiek opór był tutaj daremny, zwłaszcza kiedy mulat był tak wściekły, dlatego Liam uniósł ręce w geście poddania i odsunął się o krok, nie chcąc dolewać oliwy do ognia.
- Po cholerę znowu kazałeś mu tam iść? – Odwrócił się z powrotem do Harry'ego, zaciskając pięść na jego koszulce. – Widziałem jak wychodził z autobusu Footsteps i biegł do klubu. Odpowiadaj!
Harry nie miał bladego pojęcia co się dzieje, a wycelowana w jego stronę pobita butelka całkowicie go paraliżowała. Nie potrafił wydusić z siebie słowa i ledwie cokolwiek słyszał. Świadomy był jedynie lodowatego strachu, który ściskał mu gardło i zalewał oczy łzami.
Zayn nie był na tyle cierpliwy, by dać mu się pozbierać. Szarpnął go do tyłu i na siłę wyprostował jego ciało, zanim pchnął na ścianę i zacisnął palce na jego szyi. Słyszał jak Liam coś protestuje za jego plecami, ale w tej chwili miał wszystko tak głęboko w dupie, że cały autokar mógłby stanąć w ogniu, a on nawet by nie drgnął, dopóki nie dostanie swoich odpowiedzi.
- Powiedziałem ci, że masz się do niego nie zbliżać – zaczął surowym i stanowczym tonem. Był tak blisko, że Harry czuł na sobie jego oddech, ale wciąż wpatrywał się w szklaną butelkę, która co chwila migała mu przed oczami. – Niall w końcu zaczął się podnosić po tym co mu zrobiłeś, ale oczywiście, że ty masz to, kurwa gdzieś. Pierdolone ścierwo. Powinienem cię zabić i zrobić nam wszystkim przysługę.
CZYTASZ
SUCK IT & SEE
FanfictionO zespole, któremu daleko było do bycia zespołem. O chwale, która kroczy w parze z nędzą. O toksycznych relacjach i niszczących uzależnieniach. O dumie, pysze i ignorancji. XX, ci niepokorni.