5. Emocjonalna i empatyczny

139 21 28
                                    

 Ciepło stawało się powoli nieznośne. Na udach miałam laptopa rozgrzanego do jakiejś zawrotnej temperatury przez intensywność użytkowania, dodatkowo zacinającego się z powodu otwartych trzydziestu kart, a niżej, na moich stopach, spał smacznie kot Elviry i grzał mnie niemiłosiernie. Nie odłożyłam jednak komputera ani na sekundę i obiecałam sobie, że tego nie zrobię, dopóki nie przejrzę dokładnie każdego hoteliku, hosteliku i pensjonatu w całej Wenecji. Wszystkie jednak rzeczywiście okazały się wypełnione po brzegi (albo daleko poza moim budżetem), więc wpadłam na nowy pomysł — zatrzymanie się w czyimś domu, oczywiście za opłatą. Jednak nawet wokół tej propozycji pojawiały się komplikacje; najpierw nie potrafiłam znaleźć medium do skontaktowania się z ludźmi proponującymi usługi, więc podjęłam się szturmu na lokalne grupy weneckie w mediach społecznościowych. Później okazało się, że miałam braki w słownictwie związanym z zakwaterowaniem, więc w trzydziestej pierwszej karcie wyszukałam tłumacza. A na końcu, gdy przebrnęłam przez wszystkie przeszkody i bariery językowe, okazało się, że obecnie i tak nikt nie poszukuje chwilowej współlokatorki, nawet za zapłatą.

Straciłam cały dzień i połowę nocy na poszukiwaniu czegokolwiek, co oferowałoby mi furtkę do zrealizowania planu, ale okazało się to zupełnie bezowocne. Elvira nie kłamała, gdy mówiła, że przeszukała absolutnie wszystko. Zostałam więc bezsilna. Nie miałam szans, by przeskoczyć problemy natury logistycznej, gdy znajdowały się poza moim polem manewru.

Po paru niespokojnych godzinach snu byłam rozdrażniona i smutna, i okropnie bezradna. Moją głowę natrętnie zajmowały myśli sugerujące coraz to nowsze i bardziej szalone rozwiązania. Nie chciały dać mi spokoju, bo byłam ciągle nastawiona na poszukiwanie wyjścia z sytuacji, choćby miało mi to zająć resztę wczasów. W końcu jednak, jak nietrudno było się domyślić i czego mogłam się spodziewać, zmęczyłam się. Potrzebowałam oczyszczenia myśli — tym razem w ciszy, w bliskości z przyrodą.

W tym właśnie celu po śniadaniu spakowałam jedzenie, koc i kremy do wiklinowego koszyka, a później udałam się na piaszczystą plażę Cesenatico.

Miałam szczęście, że udałam się tam w środku tygodnia, gdy większość mieszkańców pracowała — inaczej pewnie nie znalazłabym wolnego miejsca na piasku. Nie sądziłam, by gdziekolwiek znajdował się skrawek wybrzeża całkowicie wolnego od wczasowiczów, więc usadowiłam się wygodnie między nimi; w końcu lubiłam ludzi i ich obecność (prawie) nigdy mi nie przeszkadzała, nawet gdy chciałam pobyć sama. Rozłożyłam więc koc i umościłam się na nim wygodnie w swoim stroju kąpielowym i białym pareo. Z lewej strony towarzyszyło mi stare małżeństwo pochłonięte książką, której nie kojarzyłam po okładce, mimo składania wizyt w miejskiej księgarni codziennie. Z drugiej z kolei znajdowała się grupa dzieci pod opieką paru nauczycieli. Chyba przyjechali tutaj z daleka, wnioskując po tym, że nie rozumiałam ani słowa z języka, którym się porozumiewali.

Kochałam morze, jego zapach i szum; ale tym razem chciałam jedynie przy nim odpocząć. Położyłam się więc na plecach, zamknęłam oczy i zastanawiałam się, czy mimo kremu z filtrem dla niemowlaków słońce podaruje mi nowe oparzenia. Szkoda, że nie umiałam się opalać. To znaczy brać słońca.

— Ktoś prędzej czy później zwinie ci tę torbę, jeśli będziesz ją tak zostawiać w trakcie drzemek. — Usłyszałam nad sobą głos, który automatycznie wyrwał mnie z głębokich rozterek odnośnie mojej karnacji. Wzdrygnęłam się w miejscu i od razu zdjęłam okulary, patrząc w górę.

Zobaczyłam pochylonego nad sobą faceta. I choć widziałam go do góry nogami, spływające z obu stron jego twarzy blond loki nie pozostawiały mi wątpliwości.

— Leo. — Uśmiechnęłam się szeroko.

Ciao, Bella. Wybacz to najście. Elvira powiedziała, że cię tu znajdę.

✔ See You SoonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz