— Nie wiem, czy to dobry pomysł — odezwałam się, wciąż nie do końca przekonana, skubiąc skrawek pasów bezpieczeństwa. Zerknęłam w lewo, na prowadzącego samochód Leo, ale on wydawał się, w przeciwieństwie do mnie, zupełnie pewien swojej idei.
— Dlaczego nie? — zapytał beztrosko.
— Nie wątpię, że twoi przyjaciele są super, ale ja nawet ich nie znam. Nie pomyślą, że jestem dziewczyną, która nie ufa swojemu chłopakowi i pojawia się wraz z nim na każdym kumpelskim spotkaniu?
Roześmiał się i sięgnął po moją dłoń, by za nią złapać.
— Oni też na pewno przyprowadzą kogoś, kogo nie znamy. Zawsze to robią.
Westchnęłam.
— No to może po prostu mnie nie polubią.
— Bella — odezwał się łagodnie. Spoglądał na mnie, gdy tylko miał taką możliwość, choć starał się nie odrywać oczu od jezdni. — Ja cię uwielbiam, więc oni też na pewno cię polubią. To w zupełności wystarczy.
Uspokoiłam się nieco. Co prawda, nie byłam na tyle pewna siebie, by naprawdę w to uwierzyć, ale miałam coś znacznie cenniejszego — poczucie przynależności wobec przynajmniej jednej osoby. Wiedziałam, że nie kłamał, gdy mówił o sympatii, jaką mnie darzył. I ufałam mu, i dlatego właśnie wybierałam się z nim na festiwal, na który zawsze jeździł z przyjaciółmi.
Wyjaśnił mi, że jeździli tam co roku, odkąd rodzice pierwszy raz im na to pozwolili. Festiwal odbywał się poza miastem, gdzieś niedaleko lasów, w miejscu opuszczonym przez cywilizację na co dzień. Nie należał do wydarzeń ogólnokrajowych, wręcz przeciwnie; ale i tak ściągał młodych ludzi z całego regionu, niezależnie od ich zainteresowań muzycznych. Leo niesamowicie zależało, by zabrać mnie tam jeszcze przed wyjazdem do Livorno, i tłumaczył to chęcią, by razem ze mną przeżyć tak wspaniałe wydarzenie muzyczne na żywo.
— Nigdy nie byłam na festiwalu — powiedziałam mu w końcu, choć miałam zrobić to o wiele wcześniej.
Uniósł brew.
— O... więc się boisz.
— Słyszałam okropne historie — zaczęłam opowiadać. — Że wszyscy tam kradną, że łatwo się zgubić, a młode dziewczyny bez gazu pieprzowego idące na festiwal to nieodpowiedzialne małolaty proszące się o tragedię.
— Kto ci powiedział te wszystkie rzeczy? — Zdziwił się.
— Internet...
Pokręcił głową, nie puszczając mojej dłoni.
— Skarbie... te festiwale niczym nie różnią się od imprezy w pubie. Ludzie są w porządku. Dzikich tłumów też nie ma, bo miejsca są ograniczone. Poza tym będziemy tam razem.
Uśmiechnęłam się krzywo, trochę pocieszona, jednak nie w zupełności.
— Poza tym mam gaz pieprzowy w plecaku — dorzucił takim tonem, jakby żartował, choć coś mi podpowiadało, że nie ściemniał. — I obstawę moich kumpli. Część z nich już poznałaś. Byli mili, prawda?
— Poznałam?
— Oczywiście. To na ich koncert przyszedłem wtedy do pubu. — Zaśmiał się. — Federico to mój najlepszy przyjaciel. Wydaje się, że też cię polubił.
Przypominając sobie znajomą twarz, a raczej znajomy głos (z jakiegoś powodu miałam znacznie lepszą pamięć do dźwięków aniżeli do twarzy), poczułam małą ulgę i znacznie większy komfort niż dotychczas.
— Ale jeśli naprawdę nie chcesz, to nie musimy jechać — zapewnił. — Możesz mi powiedzieć.
— Nie — odpowiedziałam. — Chcę.
CZYTASZ
✔ See You Soon
Любовные романыMiłość od pierwszego wejrzenia ponoć nie istnieje, a przynajmniej ja w nią nie wierzę. Zainteresowanie za to pojawia się zupełnie nagle, często nawet znikąd, a stamtąd do zakochania droga już bardzo krótka... Byłam jeszcze młoda. W końcu dwadzieścia...