Hej, mała. Wybacz brak formalnej formy maila, ale wiesz sama, że prędzej poskładam się przed kompem ze śmiechu, niż zacznę wiadomość od „moja droga, szanowna siostro".
Dostałam Twój elaborat na temat związku z Leo (i tysiąca innych rzeczy), ale dopiero teraz mam chwilę, by na niego odpisać. I w ogóle go przeczytać. Tyle słów naraz ostatnim razem wciągnęłam w siebie chyba na sprawdzianie z historii jeszcze w liceum, gdy okazało się, że nie zdam, jeśli nie wykuję na blachę całego renesansu. Piękne czasy.
Wywnioskowałam z Twoich słów zadurzenie bez opamiętania. Nie jestem najlepszą osobą, która powinna karcić Cię za działanie pod wpływem chwili i podejmowanie zbędnego ryzyka, ale stawia mnie to w dziwnej sytuacji. Nie jestem pewna, co Ci odpowiedzieć, Isabelle. Przykro mi z całego serca, że nie jesteś w stanie spakować swojego Włocha do walizki i przytaszczyć go z powrotem do Galway, tak jak ja nie byłam w stanie wepchnąć Galway do plecaka i zawlec go na Florydę. Wydaje nam się, że środowisko się zmienia, ale ono często tak naprawdę stoi w miejscu. To my przemieszczamy się ciągle w przestrzeni, czasie i nie tylko, i musimy zostawiać za sobą to, z czym nie chcemy się rozstawać. To naturalna kolej rzeczy.
Leonardo wydaje się ciepłą kluchą, wrażliwą i czułą. Idealną dla ciebie. Faktycznie nic na świecie nie krzyczy „facet idealny dla mojej siostry" bardziej niż Włoch-artysta-gitarzysta zabierający Cię w ramach niespodzianki do Wenecji i malujący Twój portret na gondoli.
Byłabym jednak złą siostrą i przede wszystkim zdrajczynią wobec swoich własnych zasad, gdybym dawała Ci złudną nadzieję i pocieszała Cię, mówiąc, że jest dla Was szansa. Wiesz sama - jestem realistką. Ty za daleko odpływasz w optymizm i, chociaż nie chcę wyjść na „tę osobę", czuję się w obowiązku, żeby postawić przed Tobą fakty: masz swoje życie w Irlandii, on ma swoje we Włoszech. Jeśli jedno z Was porzuci to, co ma, na rzecz drugiego, nie będziecie szczęśliwi. Ale pozostanie przy swoich planach i obowiązkach także nie zagwarantuje Wam szczęścia. Jedyne, co przed Wami staje, to wybór.
Pierwsza opcja, którą widzę, to podejmowanie próby do upadłego - bo, oczywiście, można. Sama wyznaję zasadę, jak zresztą doskonale wiesz, że lepiej żałować, iż się czegoś spróbowało, niż żałować próby niepodjętej w ogóle. Możecie więc usiłować utrzymać swoje uczucie na odległość. Pisać do siebie, dzwonić, wysyłać ręcznie pisane listy w vintage kopertach zapieczętowanych woskiem i suszonymi kwiatami czy co tam Wy, artyści, robicie między sobą. Nikt nie zabroni Wam się starać. Ale musicie zapytać samych siebie, czy próby są tego warte. Czy uwiązanie się do osoby-widmo w Waszym życiu, niewidywanej tygodniami czy nawet miesiącami, obecnej jedynie w formie ikonki w serwisie społecznościowym albo rozmytych pikseli na ekranie, jest dla Was. Takiej osoby nie da się przytulić ani pocałować. Prędzej czy później, choć nie będziesz sama, możesz stać się samotna.
Drugie rozwiązanie jest zapewne tym, które podoba Ci się najmniej (bądź w ogóle). Jeszcze mniej niż wszystkie szalone pomysły, z pewnością wpadające Ci ciągle do głowy, jak Cię znam. Ale są tym, co ja osobiście bym zrobiła na Twoim miejscu, choć bardzo nie chcę Ci tego proponować. Usuwałam ten akapit już cztery razy przez sumienie niepozwalające mi dawać Ci takich rad. Ale spójrzmy prawdzie w oczy: zerwanie plastra boli przecholernie, ale krótko.
Jeżeli uznacie, że nie dacie rady utrzymać swojego lukrowanego, słodzonego romansu na taką odległość (ja nawet nie wiem, ile kilometrów dzieli Galway i miasteczko ciotki Elviry, jak ono się nazywało?), najlepszą decyzją, jaką podejmiecie, będzie rozstanie się. Zapomnienie o sobie długofalowo wyjdzie Wam na korzyść. Jesteście młodzi, poznacie jeszcze tylu ludzi. Nie wierzę w przeznaczenie. Ani w to, że miałoby splątać Was ze sobą na dobre. Jesteś prześliczna i mądrzejsza niż ja byłam kiedykolwiek - jeśli którąś z nas ma spotkać jeszcze szczęście w miłości, to przede wszystkim Ciebie, Bel. Nie myśl, że Leo to koniec świata. Oczywiście, że Wam kibicuję; ale jednocześnie wiem doskonale, ilu ludzi wciąż będzie przed Tobą, jeśli z niego zrezygnujesz, a on zrezygnuje z Ciebie.
CZYTASZ
✔ See You Soon
RomansaMiłość od pierwszego wejrzenia ponoć nie istnieje, a przynajmniej ja w nią nie wierzę. Zainteresowanie za to pojawia się zupełnie nagle, często nawet znikąd, a stamtąd do zakochania droga już bardzo krótka... Byłam jeszcze młoda. W końcu dwadzieścia...