10. Pierwszy lot

1K 99 47
                                    

~Dark Eleven~

Byłem naprawdę zadowolony z siedzenia z Mateuszem w tej niezbyt przestrzennej kabinie. Owszem, miejsce manewrowe było lekko ograniczone, nogi już drętwiały mi od siedzenia, kręciło mi się w głowie i żołądek stawiał opór przeciążeniom, przewracając się we wszystkie strony świata. To wszystko jednak nie przeszkadzało mi w cieszeniu się lotem. Patrzyłem niemal bez przerwy na Elka, który od wylotu gapił się tylko w okno i nie odezwał nawet słowem. Sterowaniem nie musieliśmy się przejmować, w końcu od czego ma się autopilota. Gdyby coś miało zamiar się z nami zderzyć, system to ogarnie. W tej sytuacji byłbym zadowolony, mogąc na spokojnie porozmawiać z oryginałem, ale on chyba ma inne zdanie. Sama jego obecność jest dla mnie ważna, ale nie mamy wielu okazji, żeby w ciszy i bez pośpiechu po prostu posiedzieć, obserwując się nawzajem na tle kosmosu i mając wszystko inne w dupie. Skoro już taka się nadarzyła, to czemu by jej nie wykorzystać? Pokrzepiony trochę tą myślą, położyłem dłoń na elkowym ramieniu, żeby zwrócić jego uwagę. Obrócił się w moją stronę. Jego twarz była jakaś inna niż zwykle. Był bledszy, jakby smutniejszy a jego oczy wydawały się tak przenikliwie błękitne, jakby zostały stworzone z lodu. Nie uśmiechnął się ani odrobinę. Nie powiedział też niczego niemiłego. Po prostu siedział i patrzył na mnie z miną zupełnie bez wyrazu.

- Coś cię gryzie? - zapytałem trochę niepewnie, wciąż trzymając jedną rękę na jego ramieniu.

- Nie, to nic - powiedział to takim tonem, że uwierzenie w to stwierdzenie było praktycznie niemożliwe.

- Nie udawaj. Widzę, że coś nie gra. Przecież możesz mi powiedzieć - starałem się mówić spokojnie.

- Naprawę aż tak to widać? - westchnął oryginał - Wiem, że to pewnie wyda ci się głupie, ale cholernie się boję tego popieprzonego labiryntu i reszty strefowego szajsu.

- Boisz się? - mimowolnie się uśmiechnąłem - Faktycznie, to wszystko jest dość creepy, ale przecież będę tam z tobą. Wszystko będzie dobrze - uśmiechnąłem się pokrzepiająco.

Elek wzruszył tylko ramionami i wrócił do gapienia się w szybę. Ja po chwili również oddałem się tej czynności. Zacząłem się zastanawiać, czy powinienem mu mówić o konsekwencjach utraty wszystkich punktów życia, a jeśli tak, to jak mu to powiedzieć. Z jednej strony, będzie się mniej denerwował, więc jest mniejsza szansa, że popełni błąd ze stresu. Z drugiej strony, jeśli będzie myślał, że czeka na niego reset, może popełnić jakąś głupotę. W sumie to i żyć w świadomości źle i w nieświadomości też nie najlepiej. Sam już nie wiem co robić. Gdybym ja zginął, to mógłby mnie po prostu znowu sklonować, co zresztą niedługo i tak będzie musiał zrobić. Jeśli on przypadkiem da się zabić, nie będę miał możliwości jakkolwiek mu pomóc. W tej chwili jest, powiedzmy, pomiędzy wymiarami. W rzeczywistości go nie ma, bo go stamtąd zabrałem. Jednak tutaj oficjalnie też go nie ma. Aktualnie system może brać go za jakąś zaktualizowaną wersję tegowymiarowego Elevena, czy coś w tym rodzaju. Jeśli Mateusz zginie, pojawi się z powrotem jego wirtualna wersja, jednak prawdziwa świadomość tego rzeczywistego rozpłynie się gdzieś w czasoprzestrzeni, zniknie bezpowrotnie. Jeśli powiem mu to wszystko, mogę się założyć, że albo mi przyłoży, albo wpadnie w panikę. Jestem za to pewny, że nie będzie skory do ponownego zaufania mi w jakiejkolwiek kwestii. Jakby nie patrzeć, właśnie bez poinformowania go podpisałem jego akt zgonu, bo że coś pierdolnie, w naszym przypadku jest akurat pewne. Jedyne niewiadome, to co dokładnie, gdzie i kiedy. Oczywiście mam nadzieję, że wszystko się uda jak powinno, ale niczego nie można być pewnym. Zwłaszcza, kiedy do akcji wkracza Mateusz Eleven Gajewski. Ten człowiek potrafi uratować wszechświat, ale jest zdolny do kompletnego nieogarnięcia i zapewne wysadzenia czegoś. Pozostaje mieć nadzieję, że w tym przypadku poprzestaniemy na pierwszej opcji.

Z rozmyślań wyrwał mnie dotyk mateuszowej dłoni na ramieniu. Obróciłem się w jego stronę. Wpatrywał się we mnie uważnie czujnym spojrzeniem błękitnych tęczówek. Teraz miały w sobie jakby więcej życia niż jeszcze kilkanaście minut temu. Oryginał uśmiechnął się delikatnie, ale zaraz spoważniał.

- Dark, mógłbym cię o coś spytać? Tylko odpowiadaj szczerze.

- Chyba tak - odparłem, wzruszając ramionami - Pytaj.

- Więc... Już od jakiegoś czasu zastanawia mnie... Powiedz mi, co się stanie, jeśli tu zginę?

Cholera. A miało być tak pięknie.

~Eleven~

Ta kwestia naprawdę mnie zastanawiała. Uważam, że powinienem wiedzieć takie rzeczy, zanim wpakuję się w jakieś bagno. Jeśli okaże się, że niechybnie zginę we wszystkich wymiarach, a moja dusza rozpadnie się na miliony kawałeczków, by następnie bezcelowo dryfować gdzieś w przestrzeni, to lepiej będzie unikać sytuacji, mogących potencjalnie zakończyć się śmiercią. I tak będę musiał przejść ten pieprzony labirynt i powalczyć z lekko nadpaloną dziewczyną zbyt napaloną na zemstę, ale prawdopodobnie będę bardziej uważał i mniej ryzykował, jeśli będzie ciągnąć się za mną świadomość zniknięcia na zawsze.

Wpatrywałem się w klona już dobrą chwilę, ale nadal nie odezwał się ani słowem. Patrzył mi prosto w oczy, a jego czarne tęczówki wydały mi się jakby bledsze niż zwykle. Jakby nagle stracił zapał do czegokolwiek. Coś musiało być na rzeczy.

- Odpowiesz mi? - zapytałem, aby przypomnieć mu, że wciąż tu jestem i nadal czekam na jego reakcję.

- Na pewno chcesz wiedzieć? - w odpowiedzi kiwnąłem zdecydowanie głową, a klon westchnął z rezygnacją - Dobrze, więc ci powiem. Ogólnie cała sytuacja jest dosyć skomplikowana, ale wystarczy chyba, jeśli powiem, że gdy zginiesz tutaj, zostaniesz bezpowrotnie wymazany z tego wymiaru, ale z rzeczywistego również. Przeniosłem cię tutaj w całości, razem z ciałem. Tam już nie istniejesz, a tutaj jeszcze nie istniejesz. Możesz to przeprogramować w Sercu Świata, kiedy zostaniesz Mistrzem. Póki co każda śmierć poza Ligą Herosów kończy się bezpowrotnym wymazaniem cię zewsząd. Czy taka odpowiedź cię satysfakcjonuje?

- Jak najbardziej - odparłem zwyczajnie - Myślałeś że wpadnę w panikę czy coś w tym stylu? Chciałem tylko wiedzieć, jak bardzo na siebie uważać. Teraz przynajmniej jestem uświadomiony.

Dark zrobił zdziwioną minę. Ja natomiast uśmiechnąłem się. Spodziewałem się takiej odpowiedzi, więc byłem mniej więcej przygotowany psychicznie na tego typu wieści. Jego wypowiedź po prostu potwierdziła moje przypuszczenia. Klon siedział przez chwilę w bezruchu, po czym również się uśmiechnął i przybliżył swoją twarz do mojej, całując mnie delikatnie.

- Powinienem był się spodziewać, że się domyślisz - szepnął, po czym pocałował mnie mocniej.

Wplotłem palce w jego włosy, przyciągając go jeszcze bardziej do siebie. Poczułem, jak jego zimne dłonie przejeżdżają wzdłuż mojego kręgosłupa i przeszły mnie dreszcze. Przeniosłem ręce na jego biodrach, przybliżając się ponownie. Dark zszedł pocałunkami na moją szyję. Odchyliłem głowę do tyłu i praktycznie przestałem oddychać, gdy dłonie klona wpełzły pod moją koszulę. Sprawa była ułatwiona, bo marynarkę zdjąłem właściwie zaraz po wejściu do rakiety. Dark wrócił ustami do moich, wciąż szukając szczęścia gdzieś między białym materiałem koszuli a skórą na moich plecach. Miałem wrażenie, że moje serce zaraz wyskoczy z klatki piersiowej a oddychanie przychodziło mi coraz trudniej. Właśnie zapomniałem, jak należy poprawnie podtrzymywać najważniejszą funkcję życiową, a co najgorsze, jakoś mało mnie to w obecnej chwili obchodziło. Byłem tylko ja, Dark, a wokół świeciły gwiazdy i wirował kosmos. Było tak pięknie, aż tu nagle...

- Planeta nadaje się do lądowania - z głośnika rozległ się mechaniczny głos autopilota - Czy chcesz na niej wylądować?

- Tak - rzuciłem tylko w stronę panelu sterowania, na powrót oddając się przyjemności, płynącej z bliskości Darka.

Mam tylko szczerą nadzieję, że Zbyszek nie zamontował nigdzie tu kamery.

~~~

Oto jestem z ostatnim rozdziałem tego tygodnia. Kolejny w następną niedzielę lub poniedziałek. Wybaczcie tą absurdalną godzinę, jaką jest 3:28, ale jakoś tak wyszło. Jak myślicie, kochany Zyszek ma gdzieś tam kamerę?
Ostatnio spojrzałam na mój profil i zobaczyłam tam 58 obserwujących, a ta opowieść ma już ponad tysiąc trzysta wyświetleń. Nie wiem jak dla kogo, ale dla mnie to mega sukces.
Mam nadzieję, że nie zawiodłam tym rozdziałem i do następnego.
Ata

Po drugiej stronie ekranu |Eleven x Dark Eleven|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz