Mask 4

1.1K 164 97
                                    

W tramwaju Lucasowi przyglądał się pijany mężczyzna, kiedy z morderczym spojrzeniem i przerażającym spokojem owijał dłonie bandażem, w rozpiętej skórzanej kurtce założonej na goły tors.

Wysiadł na swoim przystanku i rozejrzał się po okolicy. Japantown w każdym mieście wygląda podobnie - kiczowato i turystycznie na pierwszy rzut oka, ale czym głębiej idziesz, tym uliczki się zmniejszają i wychodzi na wierzch brud.

Nie był zaskoczony, kiedy po znalezieniu adresu znalazł się pod dojo, już w tramwaju połączył dziwnego nieznajomego i podejrzaną japońską dzielnicę razem.

Wiedział, że na niego czekają, był też świadom, że czegoś od niego chcą i powinien to rozegrać rozsądnie, jednak nie miał zamiaru rozmawiać, dopóki Jungwoo nie będzie bezpieczny w domu, to był jego cel i miał zamiar osiągnąć go stosując się nawet do przemocy.

Pchnął otwarte drzwi i obejrzał się przez ramię, czy nie jest śledzony. Wszedł do ciemnego przedsionka i wyciągnął miecz.

Był to tylko drewniany miecz treningowy, ale w dłoniach wyszkolonego wojownika stawał się niebezpieczną bronią. Stanął przed jedynymi drzwiami na końcu ciemnego korytarza i wziął głęboki oddech, współczuł ludziom, którzy za nimi stali, miał zamiar ich wszystkich unieszkodliwić, poszukać Jungwoo i wrócić do domu.

Pchnął drzwi i wszedł do oświetlonej sali. Tak jak się spodziewał, czekali na niego. W jasnym pomieszczeniu było trzech ubranych w białe kimona mężczyzn, gotowych do ataku, ale to co przyciągnęło jego wzrok, stało po drugiej stronie.

Koło ubranego na czarno chłopaka było krzesło, a na nim siedział zakneblowany Jungwoo, kiedy zobaczył Lucasa szarpnął się, a w jego oczach był strach.

Tym razem Lucas już nie umiał się uspokoić, na żywo nie wydawało mu się to wszystko takie proste jak na zdjęciach, ponieważ to był naprawdę jego Jungwoo i ktoś robił mu krzywdę. Złość wypełniła każdą komórkę ciała Lucasa i mocno ściskając miecz w ułamku sekundy doskoczył do jednego z przeciwników.

Głuche uderzenie rozniosło się po sali, kiedy jego miecz zderzył się z krótkim nożem, a siła była tak duża, że zostali od siebie odepchnięci, wtedy z prawej strony zaatakował go chłopak, którego już dziś widział. Umiejętnie spróbował wytrącić mu miecz z ręki swoją długą, drewnianą tyczką, ale Lucas był na to przygotowany, nie tylko uniknął ciosu, ale zmniejszył odległość między nimi, tak że broń chłopaka robiła się nieprzydatna i wyprowadził cios w jego bok, chłopak ugiął kolana, ale przed kolejnym ciosem powstrzymało Lucasa drewniane nunchako, które owinęło się dookoła jego miecza i ściągnęło go w dół.

Obrócił się w stronę trzeciego przeciwnika i zamarł. Stanął twarzą w twarz ze swoim przyjacielem. Ten miał usta zacięte w wąską kreskę, a wzrok wbity w broń. Przeciwnik w nożami wykorzystał okazję i kopnięciem odepchnął Lucasa, który puścił miecz. Zdrada przyjaciela spowodowała, że złość zawrzała w nim jeszcze bardziej, a siła wzrosła. Miecz nie był mu potrzebny.

Jego ciało było jak zardzewiała maszyna, ale pamiętało doskonale wyuczone na długich treningach ruchy. Jego ciało było jego bronią. W szale zadawał ciosy trzem przeciwnikom, tylko co jakiś czas czując ból, kiedy to ich ataki go dosięgały, jednak był zbyt wściekły, żeby się tym przejmować.

Oszczędnymi ruchami zadawał im ból, jednocześnie unikając ataków, teraz trójka z nich otoczyła go, ale to nie stanowiło problemu. Przegrywali, byli coraz słabsi, nie mogli dotrzymać mu kroku i podnosili się wolniej po upadku.

Wtedy jeden z nich sypnął coś Lucasowi w oczy. Zabolało, wtedy inny uderzył go w głowę, obraz zrobił się zamglony, a on nie mógł odróżnić jasno ubranych ludzi na tle białych ścian, widział tylko oddalającą się sylwetkę Jungwoo.

Zamknął oczy i wytężył słuch, to że stracił jeden zmysł, nic nie zmieniało, pozostawały mu jeszcze cztery. Ataki dochodziły z trzech stron, a on je blokował, przypominając sobie jak trenował z czarną opaską na oczach. Zaczynał się coraz bardzie irytować, kiedy nie mógł atakować przeciwników, tylko się bronić.

W końcu wyciągnął dłoń i chwycił któregoś z nich za przód kimona i rzucił nim o drugiego. Usłyszał jak razem toczą się po ziemi. Wtedy trzeci go zaatakował, a on chwycił jego dłoń i korzystając z impetu przerzucił go na drugą stronę, usłyszał jak jego plecy z głuchym łoskotem uderzają o ziemię i cichy jęk przeciwnika opuszcza usta.

Wtedy poczuł ukłucie w kark. Sięgnął tam dłonią i wyczuł pod palcami małą strzałkę. Jego nogi i ramiona zrobiły się słabe, a podłoga zakołysała się niebezpiecznie. Ruszył w kierunku z którego wystrzelono pocisk, ale po trzech krokach jego ciało zwiotczało i upadł na podłogę.

Otworzył oczy wzrok zaczął do niego wracać, więc zobaczył nad sobą chłopaka w czarnym kimonie, klaskał powoli w dłonie, a na jego ramieniu siedział kot. Dźwięk powolnego klaskania odprowadził Lucasa w strefę nieświadomości i towarzyszył mu tam, aż do końca. 

cdn

MASK (Luwoo, Markhyuck)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz