Mask 29

547 115 49
                                    


2lata później, York Nowa

Ten przygryzł wargę czując że telefon w jego kieszeni wibruje. 

Wiedział, że dostał wiadomość od Taeyonga, uroczego chłopaka, którego poznał w szkole. Pisali dopiero od kilku tygodni, ale Ten czuł, że już kompletnie przepadł dla Taeyonga. Chłopak był słodki i miły, ale kiedy tańczył z każdej pory w jego ciele wydostawała się czysta charyzma. 

Ten cudem powstrzymał się od sięgnięcia po telefon, wiedział jak bardzo Winwin nie lubi, kiedy korzystają z nich w dojo.

Pomieszczenie wielkości małej sali gimnastycznej, w którym zazwyczaj trenowali tylko w czwórkę, było po brzegi wypełnione dziećmi w białych kimonach. 

Ten uśmiechnął się do małej dziewczynki, uczesanej w dwie kitki, która rozglądała się na boki lekko znudzona pogadanką, ewidentnie chciałaby już zacząć ćwiczenia.


Poczuł, że ktoś mu się przygląda. Uniósł spojrzenie i uśmiechnął się do Kuna, który siedział pod ścianą na lewo od niego, a później zerknął na Yutę, który zajmował identyczną pozycję ze skrzyżowanymi nogami i wyprostowanymi plecami po drugiej stronie pomieszczenia. Naprzeciwko wszystkich stał Winwin, a nad jego głową na ścianie wisiał portret jego dziadka, a obok drewniana maska białego tygrysa.

- To była legenda o Białym Tygrysie, który nigdy nie odmawiał pomocy, zawsze stawał w obronie słabszych i nigdy nie nadużywał swojej siły. – Winwin przebiegł wzrokiem po zebranych dzieciach. – Duch Białego Tygrysa nadal czuwa nad naszym Japantown, ale nie można usłyszeć jego kroków w wąskich uliczkach naszej dzielnicy, ponieważ porusza się bezszelestnie jak kot, nigdy też go nie zobaczycie, bo jest bardzo szybki i chowa się w mgnieniu oka. Jednak słyszałem opowieści od ludzi, którzy wracali nocą do domu i bardzo się bali, że pojawiał się wtedy koło nich i dostrzegali na ścianie jego cień. Czuli się wtedy bezpieczni, a on odprowadzał ich do samego domu, pilnując żeby nic złego im się nie stało.

- Moja ciocia mówiła, że go spotkała! Kiedy przechodziła koło spalonej fabryki. – Podniósł rękę mały chłopiec siedzący w pierwszym rzędzie, któremu brakowało kilku zębów. Winwin uśmiechnął się do niego.

- Zdradzę wam tajemnicę. - Powiedział nachylając się i ściszył głos. - Duch Białego Tygrysa bardzo upodobał sobie nasze dojo. Czasami kiedy zamykam drzwi, czuję jak przemyka obok mnie, żeby spędzić tutaj noc.

Dzieci zrobiły wspólne „łoo", a Ten pokręcił głową. Winwin zdecydowanie za bardzo lubił tę legendę.

- Czas na ćwiczenia! – Powiedział, a dzieci wstały tłocząc się, żeby stanąć przed swoim mistrzem.

Chociaż podczas starcia z Gao naprawdę wiele stracili, to Ten nie żałował tego co się stało. Gdyby mógł cofnąć czas, postąpiłby tak samo. Teraz kiedy patrzył na dzieci wiedział, że walczyli o coś więcej niż zemsta, czy wolność. Dzięki nim kolejne pokolenia miały przed sobą przyszłość i mógł tylko liczyć, że rozsądnie ją wykorzystają w ten sposób doceniając ich poświęcenie. 

Dlatego zawsze opowiadali dzieciom legendę o Białym Tygrysie i nigdy nie wspominali o Gao. Wierzyli, że mężczyzna który wyrządził tyle zła, nie zasługuje na pamięć. Więc kiedy oni umrą nikt już nie będzie pamiętał o złym wojowniku, który terroryzował Japantown, ale kolejni mistrzowie w tym dojo dalej będą przekazywać młodym wojownikom podanie o Białym Tygrysie, który dzięki temu pozostanie wiecznie żywy. 

Ten chciał żyć normalnie. Pracował nad tym, żeby otrząsnąć się z koszmaru i stanąć na nogach. Dlatego nawet Taeyongowi nie powiedział o tym co stało się dwa lata temu. Nie chciał przenosić starego bólu na tę relację. Naprawdę lubił chłopaka i chciał wiązać z nim przyszłość. 

Czasami zdarzały się chwile, kiedy Taeyong o coś pytał i nie dostawał od Tena odpowiedzi, ale na szczęście był na tyle cierpliwy, że po prostu odpuszczał i zadowalał się niewiedzą. Może któregoś dnia Ten usiądzie, chwyci go za rękę i wszystko mu opowie, ale na to było jeszcze zbyt wcześnie. 

Spojrzał na maskę Białego Tygrysa patrzącą na niego ze ściany. Winwin zamówił ją o lokalnego artysty, ponieważ ta oryginalna została zniszczona w pożarze. 

Tamtego dnia, gdy wszystko się skończyło, kiedy ogień ustał, weszli do pokoju Gao, ale prawie nic się tam nie uratowało przed niszczycielskim żywiołem. Ten zabrał stamtąd tylko jedną rzecz - stary młotek leżący koło ciężkiego łańcucha. 

cdn

____________
Chcecie się dowiedzieć co z Markhyuckami? 

Całusy 

Nana Xx


MASK (Luwoo, Markhyuck)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz