Mask 12

701 123 23
                                    


Zapadła noc, Jungwoo leżał na łóżku z szeroko otwartymi oczami i patrzył w sufit. Mark i Donghyuck spali na łóżku po drugiej stronie, przytuleni do siebie, a ich oddechy tworzyły wspólny rytm.

Mark był tutaj od sześciu miesięcy, a Donghyuckg od czterech. Młodszy powiedział, że jak pierwszy raz zobaczył Marka to nie było na nim miejsca, które nie miałoby śladów przemocy, wszystko dlatego, że stawiał się strażnikom i samem Gao. Jednak to się zmieniło, bo teraz kiedy Mark popełnia błąd Donghyuck zostaje ukarany, a z tym Mark nie może się pogodzić. Z jednej strony odnalazł miłość w tym pełnym przemocy świecie, a z drugiej zyskał słabość.

Jungwoo poczuł się samotny, opatulił się bardziej kołdrą i zamknął oczy przywołując w pamięci obraz Lucasa. Czy będzie mu dane jeszcze go zobaczyć? Miał mu tyle do powiedzenia. Wyobraził sobie, że znów jest w ramionach swojego chłopaka, takich silnych, ciepłych i troskliwych. Jedna łza spłynęła mu po policzku.

*

Czterech młodych chłopaków stanęło przed Lucasem, każdy z nich dzierżył w dłoni broń, a na barkach odpowiedzialność. Winwin, który stał na przedzie zamknął oczy i powoli wypuścił powietrze z płuc, kiedy znów spojrzał na Lucasa, w jego oczach był żar. Cała czwórka rozpoczęła swój śmiertelnie niebezpieczny i hipnotyzująco piękny taniec.

Lucas widział w każdym ruchu godziny bolesnego treningu, cierpliwość i pokorę, czuć od nich było mądrość i doświadczenie. Jednak niepokój chłopaka nie zniknął, nie miał wątpliwości co do ich umiejętności, jednak za chwilę mieli wyjść z bezpiecznego dojo, które żyje starymi regułami i stanąć twarzą w twarz z okrutnym światem.

Winwin walczył mieczem samurajskim swojego dziadka, kiedy trzymał go w dłoni, wydawał się jeszcze bardziej tęsknić, a ta tęsknota dodawała mu siły, Ten był najbardziej zwinny z nich wszystkich, dlatego jego nunchako było prawie niewidzialne przy szybkich ruchach, Lucas przypomniał sobie siniaki, które nie raz widział na jego ciele i zawsze przypisywał je treningom tanecznym, teraz wiedział że się mylił. Kun władał guandao, była to typowo chińska broń, o długim drewnianym drzewcu zakończonym ciężką kulą i zwieńczona błyszczącym ostrzem. Yuta wirował z dwójką ostrzy sai, które bezlitośnie cięły powietrze.

- I jak? - Zapytał Ten, kiedy skończyli swój pokaz.

- Nieźle. - Lucas skinął głową, chociaż w duchu bił się z myślami, mógłby ich jeszcze nauczyć kilku przydatnych ruchów, które nie miały nic wspólnego ze wschodnimi sztukami walki, a były nader przydatne, ale to oznaczało przynajmniej kolejny dzień zwłoki, a nie mógł pozwolić, żeby Jungwoo był w rękach Gao ani chwilę dłużej.

*

Nastał ranek, a Jungwoo nawet na chwilę nie zmrużył oka. Jakiś mężczyzna wszedł do pokoju i postawił na stole jedzenie, następnie bez słowa wyszedł. Jungwoo podniósł głowę i spojrzał na okno, za czarną kratą widać było kawałek nieba, które powoli porzucało swój zaspany fiolet i różowiąc się przechodziło w błękit. Dotknął swojego policzka, nie musiał tego robić, żeby widzieć że cały czas jest zapuchnięty, tępy ból mu o tym przypominał.

Usiadł na swoim posłaniu i spojrzał na dwójkę chłopaków, którzy spali obok, ich ciała były ze sobą splecione, tak jakby bali się, że jakaś siła może rozdzielić ich podczas snu. Jungwoo mimowolnie pomyślał o Lucasie. Gorycz zebrała mu się w gardle, kiedy uświadomił sobie jak musiało wygląda jego zniknięcie. Gdyby tylko mógł zostawić jakąkolwiek wiadomość dla niego. Pokręcił szybko głową, gdyby Lucas wiedział gdzie jest na pewno by po niego przyszedł, a wtedy zrobiliby mu krzywdę. Tak było lepiej, wolał, żeby Lucas był zraniony i myślał, że go porzucił, niż żeby faktycznie groziło mu niebezpieczeństwo. Oczy go zapiekły, więc przetarł je pięściami, musiał być silny, to dopiero jego drugi dzień, Mark i Donghyuck są tutaj już kilka miesięcy i nie załamują się.

- Jungwoo?

Nie zauważył kiedy Donghyuck się obudził, zamrugał gęsto i wbił wzrok w podłogę. Usłyszał jak chłopak wstaje i podchodzi do niego. Materac ugiął się pod ciężarem drugiej osoby.

- Wiem że jest ciężko. - Jungwoo usłyszał szept i zamknął oczy, kiedy ciepło chłopaka go otoczyło. Wypuścił drżący oddech i pozwolił swojej głowie odpocząć na jego ramieniu. Donghyuck gładził go po plecach, trzymając blisko siebie i szepcząc słowa zupełnie bez znaczenia, które miały kojącą moc.

*

Piątka wojowników była gotowa. Winwin przechadzał się przed nimi, a myśli Lucasa galopowały, żeby sprawdzić czy w ich planie nie ma żadnej luki. Mieli wejść na posesję Gao. Ten, Kun i Winwin mieli udać się na górę do Gao, w tym samym czasie Lucas miał się przedostać do podziemi i uwolnić Jungwoo, a Yuta nie mógł się spóźnić.

- Załóżcie to i choćby nie wiem co nie ściągajcie. - Powiedział Winwin wręczając im maski.

Kun miał wenecką maskę z długim nosem, wyglądał w niej jak ptasi upiór, Ten miał teatralną maskę ducha o podwójnej twarzy, jedna połowa była smutna, a druga wykrzywiona w złości, Yuta wyglądał w swojej jak Jocker, była biała z podkreślonymi na czarno oczodołami i wymalowanym, krwawym uśmiechem, maska Winwina wyglądała bardziej jak czaszka jelenia, Lucas spojrzał na swoją.

- Ruszajmy biały tygrysie. - Powiedział Winwin kładąc mu dłoń na ramieniu. 

cdn

MASK (Luwoo, Markhyuck)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz