Mask 11

786 139 20
                                    


Kiedy byli prowadzeni korytarzem na górę, Jungwoo obserwował wszystko uważnie i starał się zapisać w pamięci jak najwięcej szczegółów, ilość drzwi po prawej i lewej stronie, schody i okna. Nie wiedział na co mu ta wiedza, ale czuł się mniej bezradnie, kiedy mógł zrobić chociaż to. Otworzyli przed nimi drzwi i Jungwoo wszedł do pomieszczenia zaraz za Markiem i Donghyuckiem.

Tak jak oni ukłonił się postaci siedzącej w wysokim fotelu. Bał się unieść wzrok, ponieważ atmosfera w pokoju była przytłaczająca, a po zaciśniętej szczęce Marka i nerwowo poruszających się palcach Donghyucka, mógł wywnioskować, że właśnie stoją w obliczu prawdziwego niebezpieczeństwa.

- Moi goście. - Głos kazał Jungwoo spojrzeć na mężczyznę. Był szczupły i wysoki, jego włosy były długie i kruczoczarne, podobnie jak ubranie, głęboko na bladej twarzy umiejscowione były czarne oczy, które był zimne jak dwa kamienie, za to na ustach kształtował się uśmiech. Wstał i sprężystym krokiem podszedł do trójki chłopaków i Jungwoo musiał zmusić swoje nogi do pozostania w miejscu i nie cofnięcia się. Coś było w tym mężczyźnie, co dawało poczucie realnego zagrożenia, zupełnie jakby byli zamknięci w klatce z jadowitym wężem i jeden najmniejszy ruch, mógł ich kosztować życie. Mężczyzna przeszedł się wzdłuż nich i stanął przed Donghyuckiem, który był na środku.

- Donghyuck. - Powiedział z miłym uśmiechem.

- Tak panie G... - Nie zdążył dokończyć słowa, bo kiedy tylko podniósł wzrok na mężczyznę, został uderzony w twarz. Wszystko wydarzył się tak szybko, że Jungwoo wydawało się, że usłyszał głośne plaśnięcie, kiedy Donghyuck był już na ziemi. Nie wiedział, że człowiek może poruszać się tak szybko.

- Hyuck. - Mark ruszył w kierunku przyjaciela, ale Gao złapał go jedną dłonią za gardło.

- Jeszcze raz spróbujesz przekazać jakiekolwiek informacje swojemu ojcu podczas widzenia, a więcej nie zobaczysz swojego Hyucka. - Syknął diametralnie zmieniając ton. 

Donghyuck wstał, a na jego policzku widniał czerwony ślad. Jungwoo przyłożył dłoń do ust i zrobił krok w tył, ale Donghyuck złapał go za nadgarstek, zatrzymując od dalszego cofania się.

- Gdzie moje maniery. - Uśmiechnął się Gao puszczając Marka, a jego głos znów opływał miodem. - Przecież mamy nowego gościa.

Jungwoo zesztywniał, pod spojrzeniem czarnych oczu.

- Jak masz na imię? - Zapytał górując nad nim.

- Jungwoo... Panie Gao. - Dodał drżącym głosem, bojąc się ciężkiej ręki mężczyzny.

- Jungwoo. - Powtórzył i wyciągnął dłoń w jego stronę. Jednak zamiast uderzyć chłopaka, dotknął jego opuchniętego policzka. - Bardzo ładnie. - Jungwoo nie wiedział czy Gao mówi o jego imieniu, czy obolałym śladzie.

- Pewnie jesteście głodni. Zapraszam do stołu. - Uśmiechnął się wskazując głową długi stół na końcu pokoju. Pokój było złym słowem, bardziej pasowałoby komnata. Były tu trzy części, w pierwszej do której weszli stał wysoki fotel, na ścianach wisiały pejzaże, po prawej stronie stała mała, domowa fontanna. Druga część wyglądała jak ubogi pokój ćwiczeń, wszystko było tu z jasnego drewna, na ścianach lśniły srebrne ostrza, trzecia część była najbardziej elegancka, był tam stół z licznymi krzesłami, na którym stało jedzenie, podłogę pokrywał ciemnozielony dywan, a z sufitu zwisał żyrandol. Mark i Donghyuck usiedli po jednej stronie, a Jungwoo po drugiej, natomiast gospodarz zajął miejsce na czele.

- Smacznego. - Powiedział. Jungwoo nie był w stanie nic przełknąć, ale kiedy zobaczył, że jego towarzysze szybko nakładają sobie jedzenie, postanowił zaufać ich doświadczeni i również sobie nałożył. Gao widząc to usadowił się wygodniej na krześle wyraźnie zadowolony i podparł głowę na łokciach.

- Więc Jungwoo, czym się zajmujesz? - Zapytał jakby byli na uroczym, towarzyskim obiedzie w gronie znajomych, a nie w domu groźnego porywacza. Chłopak z trudem przełknął kawałek steku.

- Zajmuję się muzyką.

- No popatrz. - Mężczyzna klasnął w dłonie. - To zupełnie jak Donghyuck, prawda że to cudownie? - Zwrócił się do wspomnianego.

- Wspaniale panie Gao. - Uśmiechnął się uprzejmie Hyuck.

- Grasz na jakimś instrumencie? - Kontynuował rozmowę mężczyzna.

- Tak. - Spuścił wzrok. - Głównie na gitarze i pianinie.

- Fantastycznie! Kiedyś zrobimy sobie mały koncert. Musisz wiedzieć mój mały Jungwoo, że Donghyuck ma przepiękną barwę głosu. - Wyglądał na naprawdę zafascynowanego swoim odkryciem.

- Będziesz umilał mi wieczory swoją grą. Ja bardzo cenię artystów. - W głosie mężczyzny kryła się lekka groźba, tak jakby na wypadek, gdyby Jungwoo próbował odmówić. - Prawda Donghyuck?

- Tak panie Gao. - Chłopak spojrzał krótko na Jungwoo.

- Ja to mam szczęście. Jeden mój gość pięknie śpiewa, drugi gra na instrumentach, tylko Mark nie umie albo nie chce sprawić mi radości. - Gao udał, że jest zasmucony. Jungwoo spojrzał na Marka, który nadziewał kawałki jedzenia na widelec i łypał na mężczyznę.

- Zastanawiasz się pewnie dlaczego wciąż go tu zapraszam, co mały Jungwoo? - Gao znów skupił na sobie uwagę chłopaka. - Widzisz, ten przyjaciel niezmiernie mnie bawi. - Odchylił się na krześle. - Spójrz tylko na jego spojrzenie, nawet teraz wygląda jakby rzucał mi wyzwanie. - Zaśmiał się. - Lubię ten hard ducha, który kryje się w jego oczach, fascynuje mnie. - Powiedział zupełnie poważnie, bez grama uśmiechu, a Donghyuck ścisnął pod stołem udo Marka.

Resztę posiłku Gao milczał, nie jadł, ale przyglądał się swoim gościom, a kiedy Jungwoo spojrzał na niego, ten uśmiechnął się. Te zmiany nastroju były jeszcze bardziej niepokojące, Jungwoo bał się, że w każdej chwili może się coś stać, a Gao jakby kontemplował to uczucie i potęgował je każdym zimnym spojrzeniem.

Kiedy skończyli jeść, Gao otworzył drzwi i kazał im iść do siebie. Kiedy tylko opuścili jego pokój, przy każdym z nich pojawił się strażnik i poprowadzili ich do pokoju. Zamknęli za nimi drzwi i tym razem klucz chrzęstnął w zamku. Kiedy tylko zostali sami Mark chwycił poduszkę z kanapy i rzucił ją w ścianę, później kopnął krzesło. Donghyuck podbiegł do niego i przytulił się do jego pleców, unieruchamiając go. 

- Tak to tutaj działa Jungwoo. Jeśli ty popełnisz błąd, inni będą musieli za niego zapłacić. - Powiedział młodszy, kiedy Mark w końcu się uspokoił i pozwolił utulić w jego ramionach. 

*

- Skąd wiecie, jak wygląda wnętrze tego budynku? - Zapytał Lucas siedząc nad planami.

- Ponieważ bawiliśmy się tam jako dzieci. - Powiedział Kun.

- To stara fabryka mączki rybnej. - Winwin wskazał na kartkę.

- Tutaj jest główna hala, a obok maszynownia, więc sądzimy, że ta część służy im za magazyn. - Powiedział Ten nachylając się po jego prawej stronie.

- Gdzie jest Jungwoo? - Zapytał zaciskając zęby.

- Nie wiemy. - Ten położył mu dłoń na ramieniu. - Ale tutaj są piwnice, a w nich uchylne okna, w dwóch założyli kraty, podejrzewamy że mogą go tam trzymać.

Lucas skinął głową.

- A tutaj jest Gao. - Winwin wskazał pokój na piętrze.

- Pokażcie mi co potraficie. - Lucas wstał.

MASK (Luwoo, Markhyuck)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz