Jungwoo czuł, że jego największy koszmar właśnie się spełnia, kiedy usłyszał wybuch, a później Lucas stanął w drzwiach na tle szalejącego ognia. Tak bardzo bał się, że jego ukochany wpadnie w ręce Gao. Chwycił się za pierś, bo mimo wszystko jego serce zatrzepotało na widok Lucasa.
Zanim ktokolwiek się poruszył Gao szarpnął za łańcuch. Jungwoo upadł na podłogę, a mężczyzna przyciągnął go w swoją stronę. Chłopak trzymał palce między swoją szyją, a metalową obrożą, żeby nie raniła jego skóry, kiedy był wleczony po ziemi.
Mężczyzna podniósł go za włosy, a Jungwoo stłumił krzyk, bo chwilę później nóż Gao został przystawiony do jego gardła.
Spojrzał na Lucasa i zauważył, że jego spojrzenie się zmieniło. Nadal było w nim pełno bólu i nienawiści, ale nie rozpacz. Zniknęła bezradność. Lucas był zdecydowany, jakby przewidział wszystko i wiedział co robić.
- Jeszcze ci mało patrzenia jak bawię się z twoim Jungwoo? - Wysyczał Gao opierając policzek na głowie chłopaka.
Lucas nadal zachowywał spokój.
- Walcz ze mną Gao. - Powiedział sięgając za plecy i chwytając rękojeść swojego samurajskiego miecza.
- To nie jest zabawne. - Prychnął mężczyzna zjeżdżając nożem na obojczyk Jungwoo. - Dużo fajniejsze jest patrzeć jak cierpisz, kiedy krzywdzę twojego chłopaka.
- To już widziałeś. - Powiedział Lucas zsuwając buty i stając boso na drewnianej podłodze. - Nic nowego nie zobaczysz.
- Przekonamy się? - Głos Gao drgnął, jakby Lucas trafił we wrażliwą nutę.
- Wiem czego chcesz, ale ode mnie tego nie dostaniesz. - Powiedział spokojnym głosem. - Za to Jungwoo może ci to dać.
Blondyn wpatrywał się w tygrysią maskę, próbując zrozumieć o czym mówi Lucas.
- Mów dalej. - Syknął Gao już nie siląc się na swój sztuczny, jadowicie słodki głos.
- Chcesz patrzeć na wijącą się w bezradności osobę, podnieca cię to, daje chorą satysfakcję.
- Nie schlebiaj mi. - Zaśmiał się mężczyzna.
- Mnie już widziałeś. Ale czy Jungwoo?
- Lucas, nie. - Wyrwał się szept z jego gardła.
- Walcz ze mną, pokonasz mnie i będziesz mógł zabić mnie na oczach Jungwoo.
W pomieszczeniu zapanowała cisza. Jungwoo prawie słyszał jak myśli przebiegają przez głowę Gao. Był pewny, że mężczyzna zgodzi się na tę propozycję, miał zbyt duże ego, żeby nie skorzystać z takiej okazji, jednak Lucas nie wiedział jak szybki i zabójczo niebezpieczny jest czarny wojownik.
- Oj nie licz na to. - Zaśmiał się Gao, puszczając Jungwoo i popychając go, tak że ten znów upadł na kolana. - Nie zabiję cię tak szybko. Mały Jungwoo będzie patrzył jak łamię twoje kości jedna po drugiej, a później ćwiartuję twoje ciało na kawałki.
Lucas uniósł wyżej ostrze. Gao przeszedł do drugiej wnęki, gdzie na ścianach wisiał arsenał broni, a na środku stał drewniany podest. Ściągnął ze ściany jeden z samurajskich mieczy i zrobił na próbę piruet. Jego czarne szaty załopotały złowrogo, a ostrze zalśniło jak wyszczerzone zęby. Stanął boso na podeście i bez cienia uśmiechu powiedział do Lucasa.
- Kiedy tylko będziesz gotowy.
Lucas wyprostował się. Jego szerokie jeansy miały dziurę na kolanie, a ich nogawki były podwinięte u dołu, biała koszulka którą miał pod czarną skórzaną kurtką nasiąkła krwią, jego włosy były mokre i odgarnięte w tył, a na twarzy spoczywała maska białego tygrysa.
- Lucas, uciekaj. - Poprosił błagalnie Jungwoo, ale chłopak tylko odwrócił się do niego tyłem i wszedł na podest.
Jungwoo zauważył, że szalejący na korytarzu pożar zaczyna wkradać się do pomieszczenia, zajmując drzwi i pełznąc po drewnianej podłodze.
cdn
CZYTASZ
MASK (Luwoo, Markhyuck)
AksiKiedy źli ludzie porywają Jungwoo - jedyną osobę, która jest ważna w życiu Lucasa, chłopak musi wziąć sprawy w swoje ręce i chwycić za broń, budząc demony swojej przeszłości. UWAGA: ANGST, BRUTALNE SCENY, KREW, ŚMIERĆ, +18 Za piękną okładkę dziękuj...