Mask 26

520 117 60
                                    

Jungwoo czuł, że jego największy koszmar właśnie się spełnia, kiedy usłyszał wybuch, a później Lucas stanął w drzwiach na tle szalejącego ognia. Tak bardzo bał się, że jego ukochany wpadnie w ręce Gao. Chwycił się za pierś, bo mimo wszystko jego serce zatrzepotało na widok Lucasa.

Zanim ktokolwiek się poruszył Gao szarpnął za łańcuch. Jungwoo upadł na podłogę, a mężczyzna przyciągnął go w swoją stronę. Chłopak trzymał palce między swoją szyją, a metalową obrożą, żeby nie raniła jego skóry, kiedy był wleczony po ziemi.

Mężczyzna podniósł go za włosy, a Jungwoo stłumił krzyk, bo chwilę później nóż Gao został przystawiony do jego gardła.

Spojrzał na Lucasa i zauważył, że jego spojrzenie się zmieniło. Nadal było w nim pełno bólu i nienawiści, ale nie rozpacz. Zniknęła bezradność. Lucas był zdecydowany, jakby przewidział wszystko i wiedział co robić.

- Jeszcze ci mało patrzenia jak bawię się z twoim Jungwoo? - Wysyczał Gao opierając policzek na głowie chłopaka.

Lucas nadal zachowywał spokój.

- Walcz ze mną Gao. - Powiedział sięgając za plecy i chwytając rękojeść swojego samurajskiego miecza.

- To nie jest zabawne. - Prychnął mężczyzna zjeżdżając nożem na obojczyk Jungwoo. - Dużo fajniejsze jest patrzeć jak cierpisz, kiedy krzywdzę twojego chłopaka.

- To już widziałeś. - Powiedział Lucas zsuwając buty i stając boso na drewnianej podłodze. - Nic nowego nie zobaczysz.

- Przekonamy się? - Głos Gao drgnął, jakby Lucas trafił we wrażliwą nutę.

- Wiem czego chcesz, ale ode mnie tego nie dostaniesz. - Powiedział spokojnym głosem. - Za to Jungwoo może ci to dać.

Blondyn wpatrywał się w tygrysią maskę, próbując zrozumieć o czym mówi Lucas.

- Mów dalej. - Syknął Gao już nie siląc się na swój sztuczny, jadowicie słodki głos.

- Chcesz patrzeć na wijącą się w bezradności osobę, podnieca cię to, daje chorą satysfakcję.

- Nie schlebiaj mi. - Zaśmiał się mężczyzna.

- Mnie już widziałeś. Ale czy Jungwoo?

- Lucas, nie. - Wyrwał się szept z jego gardła.

- Walcz ze mną, pokonasz mnie i będziesz mógł zabić mnie na oczach Jungwoo.

W pomieszczeniu zapanowała cisza. Jungwoo prawie słyszał jak myśli przebiegają przez głowę Gao. Był pewny, że mężczyzna zgodzi się na tę propozycję, miał zbyt duże ego, żeby nie skorzystać z takiej okazji, jednak Lucas nie wiedział jak szybki i zabójczo niebezpieczny jest czarny wojownik.

- Oj nie licz na to. - Zaśmiał się Gao, puszczając Jungwoo i popychając go, tak że ten znów upadł na kolana. - Nie zabiję cię tak szybko. Mały Jungwoo będzie patrzył jak łamię twoje kości jedna po drugiej, a później ćwiartuję twoje ciało na kawałki.

Lucas uniósł wyżej ostrze. Gao przeszedł do drugiej wnęki, gdzie na ścianach wisiał arsenał broni, a na środku stał drewniany podest. Ściągnął ze ściany jeden z samurajskich mieczy i zrobił na próbę piruet. Jego czarne szaty załopotały złowrogo, a ostrze zalśniło jak wyszczerzone zęby. Stanął boso na podeście i bez cienia uśmiechu powiedział do Lucasa.

- Kiedy tylko będziesz gotowy.

Lucas wyprostował się. Jego szerokie jeansy miały dziurę na kolanie, a ich nogawki były podwinięte u dołu, biała koszulka którą miał pod czarną skórzaną kurtką nasiąkła krwią, jego włosy były mokre i odgarnięte w tył, a na twarzy spoczywała maska białego tygrysa.

- Lucas, uciekaj. - Poprosił błagalnie Jungwoo, ale chłopak tylko odwrócił się do niego tyłem i wszedł na podest.

Jungwoo zauważył, że szalejący na korytarzu pożar zaczyna wkradać się do pomieszczenia, zajmując drzwi i pełznąc po drewnianej podłodze. 

cdn

MASK (Luwoo, Markhyuck)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz