Rozdział 6

2.8K 201 97
                                    

Tymon

Sala wykładowa... Jest tu więcej ludzi, niż da się chyba zmieścić. Mieszanka wszystkich ras, kultur, religii. Mam wrażenie, że to ja jestem tu taki bez wyrazu, zwykły chłopak z sąsiedztwa, siedzący z dwustoma czy tam trzystoma innymi osobami na przecudnym wykładzie z mikroekonomii...

Kto wymyślił to cholerstwo?

Moje notatki to jakieś pieprzone hieroglify, które może jakiś człowiek tysiąc lat przed naszą erą by odczytał, ale nie ja. Z drugiej strony to samo gada i czasem pisze ten profesorek, więc chyba dobrze, że cokolwiek notuję, co nie?

Szturcham przypadkowo skośnooką laskę obok, rysując kołowy wykres.

― Sorry, niechcący ― tłumaczę się, lekko uśmiechając.

― Spoko. ― Odwzajemnia uśmiech i porusza pałeczką perkusyjną w palcach.

Co... Pałeczka... Perkusja... Chyba nie spałem zbyt dobrze.

― Grasz? Bębnisz? ― pytam cicho, przysuwając się nieco bliżej niej.

Szybki ruchem przerzuca długie, czarne włosy. Patrzy na mnie trochę jak na głupka i marszczy nos.

― Yep* ― odpowiada.

― Długo już? ― Ciągnę temat perkusji dalej.

Wreszcie jakaś bratania, muzyczna dusza...

― Yea. ― Jej uśmiech poszerza się jeszcze bardziej.

Może i nie ma najpiękniejszych i najprostszych zębów świata, ale jest przy tym wszystkim urocza. Trochę jak te wszystkie laski z anime. Nie znam się na tym.

Gapię się na nią, a ona na mnie bez słów. Nie chcę wyjść na jakiegoś podrywacza, na którego wychodzę swoją drogą zawsze, dlatego odsuwam się i kończę rysunek wykresu. Szczęście, że profesorek nie zmazał go z głównej tablicy.

Kątem oka dostrzegam, jak pałeczka miarowo i w powolnym tempie uderza o mahoniowy blat. Drugą dłonią dziewczyna nie wykonuje notatek, tylko bazgrze jakieś słowa na świstku papieru.

Artystka...

Próbuję zobaczyć jak najwięcej co ona tam pisze, ale ten ciągły ruch pałeczki mi to uniemożliwia.

― Nie notujesz nic? ― rzuca luźno.

Jej czarne jak noc oczy patrzą na mnie z wyrazem: "A po co? Przecież życie jest, aby się bawić".

― Nope ― odpowiada i szybko wraca do dalszego pisania swojego dzieła.

Czemu ona ciągle nawija slangiem?

― Co to? ― Wskazuję palcem na jej kartkę.

― Slam** ― Przekrzywia głowę oraz wystawia język, pisząc ostatnie wersy.

― Ale co slam***? Mnie? ― Zaczynam jej nie ogarniać.

Chichocze cicho i poprawia opadające na oczy kosmyki włosów.

― Nope, nie ciebie. Slam to poezja.

Marszczę brwi i udaje mi się przeczytać dwie linijki jej tekstu:

"Czy będę..."

Żyję, bo jeszcze nie umarłam...

A co kiedy umrę? Czy będę wtedy piękna?

Podsuwa mi bliżej tekst, widząc moje zainteresowanie. Widać, że jest dumna ze swojego dzieła. Oczywiście, że od razu zaczynam czytać.

Czy będę mądra?

Utraceni | Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz