Kacey
Czasem życie decyduje za nas, co ma się wydarzyć. Czy to dobre, czy nie? Trudno ocenić. Moja rozmowa z Tymonem o przeszłości właśnie taka była − przypadkiem losu. Nie planowałam jej, ale idąc przez chłodnym wieczorem na spacer z nim poczułam wewnątrz, że on musi też znać to, co się stało, szczególnie że była rocznica. Teraz jak o tym myślę, leżąc na moim łóżku łzy napływają mi po raz kolejny do oczu, dlatego że po wypowiedzeniu wszystkich tych słów wyobrażałam sobie, że mnie zgnoi, wyśmieje. Tym czasem dostałam jego ciepłe słowa i ramiona, które w ostatnim czasie stały się miejscem ukojenia. Potrzebowałam tego... Potrzebuję jego.
Mała łezka stacza się z mojego policzka ślimaczym tempem, dotykam opuszkami zimnych, stalowych strun gitary Tymona, którą dostał od dziadka. Zostawił mi ją na okres świąteczny, po naszej intymnej rozmowie poszliśmy do niego i wtedy mi ją dał. Choć nie umiem grać na gitarze i powtarzałam mu, że to naprawdę niekonieczne to i tak się uparł. Teraz kiedy koło niej leżę wraz z Ugley, czuję jakby tu był, jakby fragment jego duszy pozostał ze mną. To uspokające.
Słyszę brzdęki obijanych garnków i łyżek. Jutro święta, więc Dean szaleje w kuchni, przyrządzając indyka i dyniowe ciasto, jego specjały. Od dwóch lat to jego działka. Właściwie wychodzi mu to nawet dobrze, co za ironia losu, że wodę na herbatę potrafi spalić, a indyka nie. Dziwię się, że nie jedzie do rodziny już w pierwszy dzień. Zawsze tylko na drugi i wraca w nocy, nie jest w domu dłuższej niż dobę. Nigdy nie mówi o swojej rodzinie ani słowa.
― Kacey! Masz ochotę wyjeść resztki masy? ― Keith wchodzi do mojego pokoju. ― Widzę, że lenicie się z kociakiem, co?
Siadam po turecku i szeroko się uśmiecham. Cieszę się, że są święta i będę mieć czas tylko dla nich. Dla moich przyjaciół.
― Dostanę tę miskę? ― pytam zaczepnie.
― Magiczne słowo?
― Dawaj żarcie! ― Obie wybuchamy gromkim śmiechem.
― Kacey, czy ty kiedyś nauczysz się ogłady? ― Na moich kolanach ląduje miska moich ukochanych łakoci.
― A czy to się nie nazywa ogłada? ― Oblizuję palec ze słodziutkiej masy.
― Kacey, Kacey... ― wzdycha zrezygnowana.
Ugley ładuję swój łebek do moich palców i liże je dokładnie. Prawdopodobnie koty nie powinny spożywać takiej ilości cukrów, ale co tam. Ugley nie umrze od trochę niezdrowego żarcia.
― Gitara? ― pyta zaskoczona Keith. ― Od Tymona?
― Hmm... ― Uśmiecham się pod nosem z pełną buzią.
― Kacey... co Ty z nim kręcisz?
― Pfff, nic.
― Taaa... Widziałam, jak on na ciebie patrzył, będąc mikołajem. Kacey... mnie nie oszukasz. Jeszcze ci zostawia prezenty na święta.
― Co? ― unoszę się piskiem. ― Keith daj sobie siana z takimi spekulacjami.
― Akurat, nie wmówisz że mi że nic między...
― Keith... Nawet trudno jest mi go sobie wyobrazić, uwierz. A w dodatku on może mieć każdą. ― Wzdycham i odkładam miskę w stronę przyjaciółki.
― Rozmawiałaś z nim o tym?
― O czym? ― Marszczę brwi, nie rozumiejąc.
― O tym, co siedzi ci w środku.
CZYTASZ
Utraceni | Tom 2
Roman pour AdolescentsDla nich szanse i nadzieje zniknęły w przeciągu jednego dnia. Utracili marzenia, pasje oraz własną wartość. Teraz próbują kryć się pod różnymi maskami i ciętym humorem, ale w środku ich serca są skruszone i na skraju upadku. Stracili coś, czego nie...