Kacey
Przechadzam się po akademickiej bibliotece tak po prostu, bez celu. Zastanawiam się, jakby to było, gdybym jednak podjęła jakieś studia. Może związane z muzyką albo aktorstwem? Sama do końca nie wiem, co bym chciała. Wiem jedno... moje finanse ograniczają się tylko do takich przyjemności jak cheddar.
Za pracę w sierocińcu nam się nie płaci, bo to dobrowolna i bezwarunkowa pomoc dzieciakom. Udaje mi się wyżyć za zasiłków i jakiejś pomocy od państwa. Z racji tego, że jestem sierotą społeczną* i osobą niewidomą, pieniędzy nie jest jakoś bardzo mało, ale też nie są one ogromne. To wszystko wystarcza na jedzenie i podstawowe produkty. Natomiast bez wsparcia Keith i Deana nigdy nie udało by mi się przeżyć.
Do moich uszu dobiegają dźwięki gitary akustycznej, są lekkie i bardzo przyjemne. Jakby ktoś tylko muskał struny za pomocą wiatru. Bardzo podobają mi się te odgłosy. Kieruję się zatem bliżej głównego wyjścia. Bibliotekę znam w całości na pamięć, od lat nie zmienia się ułożenie ani ilość regałów. Tylko studentów przybywa.
— Kacey, szukasz czegoś szczególnego? — Czuję, że pojawia się obok mnie pani Rose.
Zawsze jest miła i dba o potencjalnych klientów jak o wnuczków. Uwielbiam jej usposobienie.
— Nie, dziękuję, wie pani może skąd ta muzyka? Puszczacie coś? — Uśmiecham się najszerzej jak mogę.
Nie dostaję prędko odpowiedzi. Wydaje mi się, że staruszka nasłuchuje.
— Złotko, może już jestem stara, ale ja nic tutaj nie słyszę oprócz... — Głos jej się załamuje. — Jakiś niepoukładany student je w mojej bibliotece chipsy? Ja mu dam...
Chichoczę i słyszę, jak moja kochana bibliotekarka odchodzi głośnym, szybkim krokiem.
Oj, młody podjadaczu... Nie masz już życia.
Nie wypożyczam dzisiaj nic, a książki oddałam już przed moją przechadzką, więc ruszam do wyjścia. Wszystko idealnie mam obliczone w głowie. Choć od ostatniego incydentu, kiedy wyleciałam na ulicę, Dean i Keith zakazali mi wychodzić z domu bez białej laski, to dalej nienawidzę jej. Ukrywam ją na razie w torebce, nie mam ochoty afiszować się ze swoją ślepotą.
Z każdym moim krokiem cudowne dźwięki stają się coraz bardziej wyraźne i mocne. Jakbym z każdym krokiem dotykała coraz bardziej i bardziej żywą muzykę. Kocham ją po prostu.
Czuję lekki powiew wiatru na ramionach, stojąc tuż przed wejściem do biblioteki. Skóra na karku mrowieje od muzyki i otulającego mnie chłodnego, listopadowego powietrza. Wiem i czuję, że ktoś na akademickich schodach królestwa książek gra z pasją i ten głos... Aż trudno to opisać.
I still hear your voice, when you sleep next to me.
I still feel your touch in my dream.
Forgive me my weakness, but I don't know why.
Without you it's hard to survive.Idę w stronę tego grajka, słuch mam dość dobry, więc kieruję się na prawo. To musi być tutaj... Mam ochotę śpiewać z nim. Ten niski, ochrypły, barytonowy ton powoduje, że gubię się w krokach. Moje myśli wybiegają daleko w przestrzeń, tracę głowę przy tej muzyce.
Cause everytime we touch,
I get this feeling
And everytime we kiss
I swear, I could fly
Can't you feel my heart beat fast
I want this to last, need you by my side.Przysięgam, że naprawdę mogłabym teraz latać, wirując w dźwiękach tej akustycznej gitary.
Siadam jednak na schodach i przesuwam się z kolejnymi akordami coraz bliżej artysty. Wibracje pod stopami i ta chrypka w jego głosie powodują, że listopad nigdy nie wydawał mi się tak gorący.
CZYTASZ
Utraceni | Tom 2
Teen FictionDla nich szanse i nadzieje zniknęły w przeciągu jednego dnia. Utracili marzenia, pasje oraz własną wartość. Teraz próbują kryć się pod różnymi maskami i ciętym humorem, ale w środku ich serca są skruszone i na skraju upadku. Stracili coś, czego nie...