Słysząc dzwonek do drzwi, o tak wczesnej porze, Harry się zdziwił i odkładając kubek z kawą, jak najciszej, aby nie obudzić swojej narzeczonej, pomaszerował do drzwi. Za drzwiami, ubrany w granatową kurtkę przeciwdeszczową, stał listonosz. Ze swojej dużej, czerwonej torby wygrzebał list w białej, czystej kopercie. Chłopak zmarszczył brwi, nie widząc adresu, ani danych nadawcy. Podziękował mężczyźnie i wrócił z powrotem do urządzonej na czerwono kuchni. Szczerze mówiąc, nie podobał mu się kolor, ani styl tych mebli, ale nigdy nie powiedział tego na głos, aby nie zrobić tym przykrości Emily. Zaciekawiony usiadł przy stole i dokańczając swoją kawę, otworzył list, zaadresowany do niego.
Drogi Harry,
nie umiem tego zacząć... Nie wiem czy napisać "cześć", czy "przepraszam", bo chyba byłoby to dziwne, zważając na to, że teoretycznie nikt nie wie, że nawet się znamy. Ale w końcu nic innego oprócz nas się nie liczyło, prawda? Myślisz czasem o tym, co się stało? Nie spotkam Cię nigdy więcej, więc odważę się napisać, że ja tak. I to nawet dość często. Powstrzymywałam się od napisaniem tego listu przez kilka miesięcy, ale uznałam, że skoro za dokładne 10 dni, będziesz żonaty, to wykorzystam ten czas i coś tu wyskrobię. A tak w ogólę, to przepraszam, zapomniałam napisać, kto jest nadawcą. Pamiętasz upierdliwą, młodszą brunetkę o imieniu May? Mam nadzieję, bo w końcu jedyne, co mi obiecałeś, to to, że nie zapomnisz. Nie wiem dokładnie, co chcę osiągnąć pisząc ten list, ale po prostu nie umiem się powstrzymać. Przepraszam... Jezu, serio dziwnie się czuję. Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego teraz po raz kolejny wyciągam te wspomnienia, ale mam małą nadzieję, że jeśli to wszystko napiszę, będzie mi łatwiej. Łatwiej zapomnieć. Boże, nie mogę uwierzyć, że to wszystko wydarzyło się za sprawą głupiej puszki coca-coli. Przeklinam ten cholerny napój, mimo, że wcale nie żałuję, tego, co stało się zeszłego lata. Żałuję tylko tego, że jestem tak słaba i głupia, aby o tym zapomnieć i żyć dalej. Ale nie będę się rozpisywać o swojej niskiej samoocenie.Wracając do coca-coli. Gdyby nie to, że tamtego wtorkowego, gorącego popołudnia zachciało mi się pić, nie poznałabym ciebie.
Szłam ulicą, mijając po drodze najprzeróżniejsze straganiki. Poczynając od tych z pocztówkami, a kończąc na tych, gdzie można było kupić mydło. Słońce raziło mnie w oczy, a ja zapomniałam okularów przeciwsłonecznych i z tego powodu, byłam lekko wytrącona z równowagi, ale chyba zdążyłeś zauważyć, że zdarza mi się to dość często. Widząc w oddali sklep spożywczy, stwierdziłam, że sucho mi w gardle, dlatego przyspieszyłam kroku. Rozglądałam się wokół, burcząc coś pod nosem, ponieważ znowu pokłóciłam się z moją mamą i nie był to mój najlepszy dzień. Byłam zła na rodziców, ponieważ kazali mi jechać z nimi nad morze, zamiast z przyjaciółmi, jak miałam wcześniej w planach. I co ja miałam robić? Spacerować brzegiem morza z tatusiem za rączkę, mając 17 lat? Nie sądzę... Przeklinając wszystko, co istnieje na powierzchni Ziemi, weszłam do środka. Zmarszczyłam brwi widząc kilometrową kolejkę, ale moje pragnienie nasilało się z każdą sekundą, dlatego postanowiłam zostać w tym sklepie. Skierowałam się do lodówek, aby zabrać, upragnioną, chłodną coca-colę. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że otworzona (przez moją głupotę) puszka, upadła mi na ziemię w wyniku zderzenia z czyjąś klatką piersiową. Nie wiem czy pamiętasz, ale wtedy z moich ust wyleciała pokaźna wiązanka przekleństw, a pewna starsza kobieta, która sięgała w tym czasie po wodę, głośno wciągnęła powietrze i zapewne zwątpiła w dzisiejszą młodzież. Ale nie tym się wtedy przejmowałam. Moim głównym problemem była biała bokserka, cała mokra od klejącego napoju. Mam przypomnieć, na co patrzyłeś? "Widzisz coś intersującego?" Pamiętam dokładnie, jak po moim pytaniu momentalnie zamknąłeś oczy i potrząsnąłeś głową, a ja prychnęłam. Wtedy przez moją głowę przemknęła myśl, że wszyscy faceci są tacy sami, a gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że spędzę z tobą kolejny miesiąc, wyśmiałabym go. Powiedzmy, nie zrobiłeś najlepszego pierwszego wrażenia Styles. Pamiętam też, jak zaczęliśmy się kłócić o to, czyją winą było rozlanie coli, a ostatecznie przerwała nam ochrona sklepowa, która zbliżała się w naszym kierunku. Pociągnąłeś mnie za rękę i oboje zaczęliśmy biec przed siebie, uciekając przed dwoma mężczyznami. Nie miałam (i nadal nie mam) najlepszej kondycji, dlatego już po kilku sekundach biegu zaczęłam głośno dyszeć i odczuwać zmęczenie. Na szczęście po jakimś czasie oboje zorientowaliśmy się, że i tak nikt za nami nie biegł, a my jak głupi przebiegliśmy cały deptak. Zaczęliśmy się głośno śmiać, a potem "w rekompensacie za koszulkę" zaprosiłeś mnie na gofry. Nawet udało mi się zapamiętać, z czym był. Z bitą śmietaną i borówkami i sosem truskawkowym, posypanym podwójną porcją kolorowych cukierków, a i oczywiście z kochaną nie zastąpiosą mleczną czekoladą. I w sumie dopiero, kiedy z goframi w ręku, ruszyliśmy przed siebie, zorientowałam się, że nadal nie znam twojego imienia. Do teraz próbuję wyjaśnić sobie, dlaczego tak szybko przestałam być na ciebie zła, dlaczego pozwoliłam Ci zabrać mnie za gofry i dlaczego spędziłam z tobą cały dzień, nie wiedząc o tobie kompletnie nic. Dodatkowo nie rozumiem, dlaczego ty spędziłeś ten czas ze mną. Siedem lata młodszą, rozkapryszoną, marudną i specyficzną brunetką. Może kiedyś wymyślę jakieś sensowne rozwiązanie i możliwe, że Ci o nim napiszę w liście. Jeśli oczywiście nie zmienisz adresu, chociaż w sumie, nie mam pewności, że ten jest prawidłowy. Dobra, na dzisiaj to już chyba będzie koniec. Jedną chwilę, którą spędziłeś ze mną, przypomniałam. Przepraszam Harry... Naprawdę nie chciałam pisać tego listu, nie chciałam Ci przypominać tego wszystkiego. To, co zdarzyło się w Barcelonie, zostaje w Barcelonie. Przynajmniej powinno. Tylko, że ostatnio uświadomiłam sobie, a wchodząc w szczegóły, uświadomił mi to mój chłopak. No.. Już były chłopak. Uświadomił mi, że jednak nie jestem tak silna, jak sądziłam. Nie umiem ruszyć do przodu. Z prostego powodu. Żyję przeszłością. I nie obchodzi mnie to. Ja nawet nie chcę ruszyć do przodu, jeśli to równałoby się z zapomnieniem, z wymazaniem tego wszystkiego z głowy, to ja się nie zgadzam, bo ta przeszłość była szczęśliwa. Nie było dnia, w którym bym o tobie nie myślała. Można powiedzieć, że leżenia na łóżku z słuchawkami na uszach, w których leci " ai se eu te pego", stało się moją codziennością. Pamiętasz jak zawsze się wkurzałeś, kiedy leciała w radiu, a ja podgłaśniałam, żeby zrobić Ci na przekór? Ostatecznie chyba ją polubiłeś, bo mi ją śpiewałeś, a ja szczerzyłam się jak głupia. Trudno się dziwić. Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie.
Do następnego Hazz
(Twoja) May
***
Chłopak długo wpatrywał się w czarne, równe literki na białej kartce papieru, w jego ręce. Nie mógł uwierzyć. Po tylu miesiącach ona dała jakiś znak życia. Oczywiście, że nie zapomniał. Każdego wieczoru, przytulając do swojego torsu Emily, myślał o May. Wiedział, że nie powinno tak być, ale nie wiedział jak przestać. Porównywał je do siebie. May była drobniejsza od jego narzeczonej. Jego imię brzmiało całkowicie inaczej w ustach siedemnastolatki, niż dwudziestolatki. Harry nie odczuwał siedmioletniej różnicy wiekowej pomiędzy nim, a jego znajomą, którą poznał w Barcelonie. Przez długi okres czasu nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że jest starszy. To wtedy nie było ważne. Ważna była tylko ona. I mimo, tego, że przez cały ten czas pamiętał o Emily, która w tym czasie była w Anglii, nie umiał się oprzeć May. Był na siebie zły. Próbował walczyć z tym uczuciem, ale nie umiał. Przegrał. Nie był w stanie powstrzymać się od choćby najmniejszego, najbardziej niewinnego pocałunku w policzek. To było silniejsze od niego. Potrzebował jej i chyba nadal potrzebuje...
"To, że nie rozmawiamy, nie oznacza, że o Tobie nie myślę. Trzymam Cię na dystant, bo wiem, że nie mogę Cię mieć"
od autorki: szczerze, to nie wiem, co mam teraz napisać. Bardzo się cieszę ze wszystkich komentarzy i gwiazdek i mam szczerą nadzieję, że Was nie zawiodłam. Przyznam się, że to pierwszy raz kiedy piszę coś w perspektywie 3-osobowej (kawałkami) i naprawdę nie wiem, czy to się komuś spodoba. Jeśli macie jakieś uwagi, albo pytania to nie krępujcie się ;) Do następnego.
Sophie <3
CZYTASZ
10 chwil
Fanfiction"Nie wiem, czy pamiętasz tamten dzień, ale wiem, że jest jednym z moich ulubionych. Wiał wiatr, ale żadnemu z nas to nie przeszkadzało. Pojechaliśmy rowerem nad jezioro. I wtedy tak strasznie bałam się, że zaczniesz się śmiać, jak ci powiem, że nie...