- Jesteś taki ciepły - wymruczał Jungkook, przylegając do Taehyunga jeszcze większą powierzchnią ciała. - A mi jest tak zimno.
- Dlaczego to zawsze ja muszę być tym ciepłym? Jimin też zawsze...
- Cicho.
- Nadal jesteś o niego zazdrosny? - Tae zerknął na twarz leżącego mu na barku Kooka.
- Powiedzmy, że to nie zazdrość, tylko... Ciągle dowiaduję się, że robię coś jak Jimin, a chciałbym, żeby... Żeby nasza wieczność nie była kopią tej twojej i jego.
Tak, znowu gadał jakieś ckliwe głupoty bez ładu i składu, ale szczerze chciał mieć z Taehyungiem coś wspólnego, pięknego i należącego tylko do nich.
- Jesteś uroczy.
- Wybacz, ale mam swoje zasady i tylko mama może mi to mówić - poinformował z powagą. Kłopot z odbieraniem tego, jak prawdziwie był poważny powodował fakt, iż miał zgnieciony policzek przez leżenie na boku i wciąż zamknięte oczy, a jego głos był leniwie wolny i delikatnie zachrypnięty.
Taehyung uśmiechnął się do siebie i palcem wcisnął jego drugi policzek.
- A tak nie może robić w ogóle nikt - zastrzegł sobie Jungkook, lecz zamilkł natychmiast, gdyż po otwarciu szeroko oczu, ujrzał twarz Taehyunga w odległości... Czy odległość tam była? Może milimetry.
No cóż, generalnie to za sprawą poszukującego źródła wyższej temperatury Jungkooka znaleźli się w takiej pozycji. Ten nie patrzył jak blisko się przysuwał, a tamten nie miał serca go blokować. Swoją drogą sam cieszył się na odrobinę ciepła.
Jednak po skrzyżowaniu spojrzeń z tak bliska, cisza pomiędzy nimi zapadła na dobrą minutę.
- A... A ty masz bliznę na policzku - wyskrzeczał Taehyung, zacząwszy powoli błądzić wzrokiem.
°•°•°
- Tost, tost z masłem, tost z masłem orzechowym, tost z dżemem truskawkowym, tost z serem; do wyboru, do koloru.
- Jakim cudem, jedząc z rana takie rzeczy, nadal jesteś w formie.
Kook wzruszył ramionami.
- To z masy jest rzeźba. Więc?
- Tost. Ja nie potrzebuję masy.
- A chcesz do tego kakao? Od razu mówię, że nie mam kawy, bo sam robię tylko kakao.
- Mhmmm. Ej, o co chodzi z tą kartką przy oknie?
Taehyung leżąc bokiem na łóżku, wbijał wzrok w przypominające wieszane na latarniach przy ulicy ogłoszenie, które przyklejone było do ściany przy oknie przezroczystą taśmą.
- Jaką? - zainteresował się Jungkook, wszedłszy z powrotem na teren sypialni.
- "Korepetycje z przytulania. Jedynie dwadzieścia przytulasów za sesję." Co to jest?
Usłyszał za plecami cichy śmiech. Potem został gwałtownie objęty od tyłu w za ciasnym i za mocnym uścisku tych urzeźbionych z tostowej masy ramion.
- Jesteś chętny? - wydusił przez śmiech Jungkook, wciąż zacieśniając objęcia wokół ciała Taehyunga. Rozłożył płasko dłonie na jego brzuchu.
Tae instynktownie zaczął od razu się szamotać, by chociaż uwolnić swoje ręce, ale Jungkook był tym typem dzieciaka obdarzonego nienaturalną siłą, stworzoną by zabijać.
- Jonathan! - krzyknął. - Puść mnie, albo chociaż przestań macać!
Trzymający go w bezruchu chłopak bezwstydnie wodził palcami po - całe szczęście - przykrytym koszulką brzuchu. Bądź co bądź, na plecach już się trochę podwinęła.
- Spokojnie, sprawdzam tylko czy nie kłamałeś z tą siłownią. Możemy wrócić do Jungkooka.
Puścił Taehyunga i rozłożył się płasko obok, nadal umierając ze śmiechu.
- Jesteś chory? - obruszył się natychmiast Taehyung. Podsunął się do zagłówka łóżka i usiadł, nie spuściwszy przy tym wzroku z Kooka nawet na sekundę.
Ten pokręcił tylko głową, zmieniając nieco rozszalały wyraz twarzy na bardziej serdeczny, zwieńczony radosnym błyskiem w skłonionych wesoło oczach.
- Tylko spragniony miłości - odparł i ponownie rozrechotał.
°•°•°
Tosty w łóżku nigdy nie smakowały tak dobrze jak piętnastego lutego dwa tysiące osiemnastego roku, w czwartek około południa. Jungkook nie był w stanie odkleić się od Taehyunga, przytulając się do niego i kładąc głowę na dowolnych częściach jego ciała, kiedy tylko była taka możliwość. Tae cieszył się, że przebywanie ze sobą na żywo nie różniło się od rozmów na video, że obydwoje szybko się na siebie otworzyli także stojąc twarzą w twarz i nie traktowali siebie inaczej. Podobało mu się też trzymanie na sobie prawdziwej głowy Jungkooka, a nie tylko tej w telefonie.
- Nie masz dzisiaj zajęć? - spytał po jakimś czasie, kiedy oderwał się od zamyślenia w trakcie instynktownego zabawiania się jego gęstymi włosami podczas tego śniadania.
- Przysługuje nam dzień wolnego po wystawieniu przedstawienia. Jutro niestety mam. - Zerknął z niemałym rozczarowaniem w oczach na Tae.
- W porządku; jutro i tak jadę się spotkać z gościem od mojego mieszkania. Mogę po ciebie przyjść jak skończysz.
- Naprawdę?
- Co "naprawdę"?
- Najpierw mieszkanie.
- Nie wiem czy to dla ciebie dobrze, czy nie, ale po tym jak stąd odjadę, to długo nie będziesz potem na mnie czekał... - mruknął Taehyung jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie.
Jungkook ożywił się jeszcze bardziej.
- Po co ci w ogóle własne mieszkanie... - parsknął.
- A co, mam mieszkać na ulicy? - przerwał mu Taehyung.
- Nieee, przecież mamy moją kanapę.
Tamten zablokował go błagalnym spojrzeniem. Już chciał odpowiedzieć mu jakąś ripostą, ale wszystko zburzył dzwonek jego telefonu. Podniósł go. Dzwonił Yoongi, odebrał więc i przyłożył komórkę do ucha. Momentalnie został zaskoczony milionem słów, a wraz z każdym kolejnym oczy otwierały mu się szerzej i szerzej. Po skończeniu połączenia podniósł się do siadu.
- Co jest? - szepnął Kook cienkim głosikiem.
Gotowy, by w każdej chwili zerwać się z łóżka Tae przełknął nerwowo ślinę.
- Jimina nie ma w hotelu.
CZYTASZ
americano || taekook
FanfictionTaehyung zawsze marzył o wyjeździe do Ameryki. Jungkook będzie jego przewodnikiem. chat + opisy the highest ranks: #20 w FF - 16.06.2019 #21 w FF - 13.06.2019 #22 w FF - 12.06.2019 #26 w FF - 28.03.2019