11.5 : juliet and juliet, but both are male

2.4K 296 156
                                    

Miło było ujrzeć na oświetlonej uliczną latarnią twarzy Jungkooka delikatny uśmiech w tamtej chwili

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Miło było ujrzeć na oświetlonej uliczną latarnią twarzy Jungkooka delikatny uśmiech w tamtej chwili. Już obawiał się, że jak zrozumie, to zacznie wyjaśniać wszystko, odmawiać, zaprzeczać. Ale był dobrym przyjacielem, wspaniałym. Pozwalał cieszyć się, samemu również się ciesząc na swój sposób, wedle prośby Tae, trzymany dla siebie.

- Wchodź, mamy rezerwację - powiedział Taehyung, starając się brzmieć, jakby wcale nie stracił przed chwilą całej pewności siebie.

Wtedy Jungkook rozdziawił lekko buzię.

- Wow, pierwszy raz ktoś zaprasza mnie na kolację do restauracji.

Taehyungowi chyba ścierpły nogi. Ścierpły, albo wrosły w chodnik.

- Uhm, wybacz, że to ja jestem tym pierwszym, a nie ktoś, kogo bardziej...

- Bez żartów, Tae - przerwał mu. - Jesteś dosłownie najlepszą, ze wszystkich osób jakie znam, na taką okoliczność. Dziękuję.

Chłopak wszedł po betonowym stopniu i pociągnął za klamkę ciężkich drzwi. Taehyung podążył za nim i przystanąwszy za jego plecami, poinformował managera sali o rezerwacji. Zostali poprowadzeni z lekka na ubocze, gdzie okrągłych, przykrytych długimi do ziemi, białymi obrusami stolików było poustawianych trochę rzadziej, niż w centrum pomieszczenia. Ich stolik stał przy ścianie, był przystrojony bukietem martwej natury z suchych, herbacianych i różowych róż, konwalii, jabłek i winogron, oraz trzema długimi świeczkami. Wyglądało magicznie i rozsiewało wokół niesamowity nastrój. Może trochę zbyt mocny i jednoznaczny, ale obydwojgu spodobała się ta dekoracja, a także to, jakie odczucia za sobą niosła.

- Jeju, Tae, mogliśmy pójść na pizzę, albo sajgonki - szepnął Jungkook, gdy już usiedli na równie eleganckich krzesłach.

- Nie podoba ci się?

Kook natychmiast wyciągnął przed siebie dłonie, w geście zaprzeczenia.

- Nie, nie nie; nic z tych rzeczy! Zwyczajnie... To na pewno strasznie drogie i...

- Przy spędzaniu z tobą czasu na żywo, tylko ty masz dla mnie jakąś wartość. To jest nic, kiedy mogę być obok ciebie.

Cóż, więc... Jungkook nie mógł wydusić z siebie nawet kaszlnięcia. Taehyung mówił tak pięknie, tak niesamowicie rozgrzewająco, tak przywołująco iskrzące ciarki. Szkoda, że w momencie, w którym odzyskał oddech przyszła kelnerka.

- Oto karta dań - poinformowała, wręczając im menu w oprawie ze sztucznej ceglano-czerwonej skóry. - Proszę zawołać, kiedy będą państwo gotowi złożyć zamówienie.

I oddaliła się, zabierając całą atmosferę słów Taehyunga ze sobą.

°•°•°

Jedzenie było nieziemskie; aż chciałoby się zamawiać bez końca coraz to nowsze pozycje z karty. Rozmowa także przepływała bez problemów i zbędnej ciszy. Co prawda momentami któryś z nich palnął coś, co wymagało chwili namysłu nad odpowiedzią u drugiego, ale chyba już przywykli do obierania niektórych rzeczy w ten nieszczęśnie niewypowiedziany sposób.

americano || taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz