4.0 : only if you'll be mine

2.4K 287 108
                                    

Tego jednego dnia, który postanowił w całości przeznaczyć na rozpakowanie i uporządkowanie rzeczy, które już miał ze sobą (prom towarowy przybił do portu dzisiaj rano), skazał siebie i Jungkooka na dwudziestoczterogodzinny celibat

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Tego jednego dnia, który postanowił w całości przeznaczyć na rozpakowanie i uporządkowanie rzeczy, które już miał ze sobą (prom towarowy przybił do portu dzisiaj rano), skazał siebie i Jungkooka na dwudziestoczterogodzinny celibat. Teoretycznie. Bo dziwnym trafem obudziwszy się naprawdę wcześnie, łącznie z przywiezieniem reszty bagażu i załadowaniem go do mieszkania, skończył je układać wczesnym wieczorem.

Nie miał jeszcze telefonu i amerykańskiego numeru, więc odruchowa myśl o zadzwonieniu do Kooka została odrzucona. A może by się tak przejść, skorzystać z przedpotopowej budki na centy? Widział taką jedną za skrzyżowaniem, przez które przechodziło się do całodobowego marketu. Powinna działać, skoro jeszcze jej nie usunęli.

Decyzja zapadła niemal błyskawicznie; Tae był zbyt stęskniony, żeby od tak robić sobie dzień przerwy, kiedy miał okazję jeszcze go zobaczyć. Szybko zebrał się, założył na głowę czarną bejsbolówkę i zmieniwszy szybko kapcie na skórzane mokasyny, zgrabnie wyszedł na ciasną klatkę schodową. Od razu dotarł do niego nie do końca wywietrzały zapach dymu papierosowego i pizzy, ale wystarczyło parę skoków po stromych schodkach i był na zewnątrz. Nie na świeżym powietrzu, ale na powietrzu.

Nie zdawał sobie sprawy z tego, że prawie biegł. Zaślepiała go ta jedna myśl i szalone tempo serca, gdy przesłaniała mu widok na wszystko inne. Starał się trzymać nadziei na to, że Jungkook będzie miał czas, by go odwiedzić jeszcze dzisiaj. Z drugiej strony; co innego miał do roboty?

Budka faktycznie stała tam, gdzie ją wcześniej przyuważył, trochę zakurzona ulicznym brudem, ale była. Taehyung powoli odsunął drzwiczki i wślizgnął się do środka, wygrzebując z tylnej kieszeni lnianych spodni portfel. W środku miał jakieś centówki, więc czym prędzej wygrzebał je z przegródki na drobne i począł odliczać cenę, przerzucając monety do wlotu maszyny.

- Dziewięć... I dziesięć... Mam nadzieję, że minuta mu wystarczy - szepnął do siebie i wybrał odpowiedni numer, który dotąd powtarzał całą drogę jak mantrę. - Odbierz, odbierz, odbierz, odbierz, odbie-

- Halo? Kto dzwoni?

- Pranie...

- Taehyung? To twój numer? Mówiłeś, że chcesz, żebym poszedł z to-

- Cóż, możesz sobie dzwonić na ten numer, ale osobiście bym nie radził. Dzwonię, bo...

- Od kogo dzwonisz? Z kim jesteś?

- Dzwonię, bo - powtórzył głośno. - Sobie pomyślałem, że jeśli masz wolny wieczór, to... Może wpadłbyś do mnie?

- Hm, wpadłbym do ciebie... Hmmm... Dokończyć to, co zaczęliśmy przedwczoraj?

Oddech Taehyunga nagle stał się drżący i obleciało go dziwne ciepło. Przełknął ślinę.

- Na przykład...

americano || taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz