Rozdział 12

49 7 0
                                    

Wsiadłam do auta i pojechałam do Loren.

-Co ty masz na sobie?.- zapytała gdy wsiadła do auta.

W tym momencie zdałam sobie sprawę, że wyglądam przy niej jak gówno.

Ona. Ładnie ubrana. Buty na lekkim koturnie. Czarna spódniczka w kwiatki sięgającą jej do połowy ud, czarna bluzka na ramiączkach i kremowy długi sweterek. Włosy spięte w kucyka na czubku głowy i lekki makijaż.

Ja. Ubrana w męską bluzę która sięga mi do polowy ud gdzie nie widać mi spodenek. Zwykłe adidy i włosy spięte byle jak. A no i dodam, że jest ponad dwadzieścia siedem stopni ciepła.

Nienawidzę swojego życia.

Każdemu się wydaje, że jest idealne a tak na prawdę gówno wiedzą.

-Nie chciało mi się stroić.- powiedziałam ruszając.

-Ty żartujesz prawda?.- zapytała a ja zaprzeczyłam.- przecież dzisiaj chłopaki mają mecz. I wiesz co. Dyrektor powiedział że ktoś musi zaśpiewać na początku meczu i końcu. I wiesz co?. Było tyle lasek które chciały a dyr. akurat wybrał ciebie. Mówiliśmy ci o tym ale nie po co słuchać.- zmarczyczyłam brwi.

-O czym ty gadasz?.- zapytałam a ona tylko prychneła.- ja nigdzie nie będę śpiewać i nie jadę zmienić stroju.

-Ty idiotko. Jeśli chcesz się ośmieszyć przed całą szkoła i przed tymi co gramy to nie ma sprawy. Na mnie nie licz.- powiedziała a ja zmieniłam trasę na swój dom. Ona miała rację. Jak tam nie wyjdę, no i na dodatek w tym stroju to nie dość, że się ośmiesze to jeszcze wyjdzie, że stchurzyłam. Stanęłyśmy na posesji mojego domu. Wybiegłam z auta ale zaraz się wróciłam.

-Jakie barwy ma nasza szkoła?.- zapytałam.

-Zieloną i białą.- powiedziała a ja pobiegłam pod dom odkluczyłam drzwi i wbiegłam na górę do garderoby. Wzięłam zieloną obcisłą koronkową sukienkę sięgającą do ud z długimi rękawami i białe szpile. Z łazienki wzięłam prostownice i wybiegłam z domu wcześniej go zakluczając.

-No i to rozumiem.- powiedziała blondynka oglądając to co przyniosłam.

-O której jest ten mecz?.-zapytałam.

-Na okienku.- powiedziała a potem zapytała.- masz zaproszenie?.

-Tak w torbie nie wyjmowałam go.

-To dobrze bo nie wiem czy by Cię wpuścili.

-A ty?. Co będziesz robiła?.

-Siedziała na lekcjach do okienka a ty jesteś z wszystkich zwolniona.- smutek przyleciał przez jej wypowiedź.

-Nie ma mowy musisz mi pomóc z włosami makijaż jakiś zrobić i poćwiczyć ze mną, ja tam sama nie będę siedzieć nie ma mowy.- powiedziałam a dziewczyna od razu razu się uśmiechnęła.

***

Za godzinę jest mecz a ja dalej ćwiczę piosenki które man zaśpiewać. Dyrektor powiedział, że to mogą być dowolne piosenki abym zaśpiewała.

-Dobra chodź ubiorę się i zrobisz mi włosy.- powiedziałam do Loren gdy przestałam śpiewać.

Założyłam sukienkę i buty i już po chwili siedziałam ba krześle przed Loren.

-Co ma być?.- zapytała.

-Jakieś loki.- powiedziałam i tak po pół godzinie miałam swoją fryzurę.

-Chodź idziemy.- powiedziała dziewczyna wyłączając prostownice z gniazdka.

Wstałam i ruszyłam za nią.

Nadzieja bywa ostatnią |A.Fowler|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz