Poniedziałek. Otrząśniecie się z tego co zastałam w salonie nie było trudne. Gorzej było wstać z rana do szkoły.
Po wyszykowaniu się i zjedzeniu szybkiego śniadania pojechałam po Loren. Uśmiechnęłam się na widok jej stroju.
-Widzę, że tęgie umysły myślą podobnie.
Przybiłyśmy piątkę.
Ubrana była w czarną rozklaszowaną spódnice i białą obcisłą bluzkę na stopach miała białe koturny. Byłam ubrana podobnie tylko w luźniejszą bluzkę i cała na brudny róż.
-Coś ma być dzisiaj w szkole ciekawego?
Zapytałam wyjeżdżając na asfalt. Było ciepło. Gdy wyszło się na zewnątrz ciepłe lekkie powietrze wiało w twarz.
-Podobno dzisiaj ma myć ktoś nowy. Wiem tylko że dziewczyna nic więcej.
-Dobra a więc, nic ciekawego.
-Dokładnie. Słuchaj co robisz dzisiaj wieczorem?
-Nie wiem.
-Świetnie w takim razie niczego nie planuj u mnie będzie gril i weź całą rodzinkę.
-Dobra.
Dalszą jazda minęła nam w luźnej rozmowie. Gdy tylko zajechałyśmy na parking pod drzwimi szkoły zobaczyłyśmy ogromne koło chyba z wszystkich uczniów tu możliwych.
-Może coś ciekawego dzisiaj będzie.
-Możliwe.
Odpowiedziąłam i wyszłam z auta. Loren zaraz za mną.
-Idziemy zobaczyć co się dzieje?.
Zapytałam.
-Tak.
Podewszłyśmy do koła. Za nic nie dało się przejść.
-Może lepiej chodźmy do środka. Ogarniemy to później.
-No.
Odeszłyśmy z grópy i poszłyśmy do szafek.
-Trochę się czuje jakbyśmy się włamywały.
Rzeczywiście tak było. Cisza i spokój. Na korytarzach żadnego ucznia. Oprócz nas.
Dziesięć minut później zadzwonił dzwonek i korytarze stały się zatłoczone.
-Co masz pierwsze?
Spytała Loren.
-Hiszpański.
Jęknęłam i uderzyłam głową o stół zaraz obok sklepiku.
-Poradzisz sobie ją idę na angielski. Dozobaczenia na wf.
-Cześć.
Wstałam i pognałam czym prędzej do klasy.
Siedziałam na końcu od ściany nie było wielkiego problemu z siedzeniem na telefonie czy ściąganiu. Nawt to mi nie wychodziło.
Pani Sabej zaczęła rozdawać kartkówki aż doszło do mnie.
-Ros jeszcze jedna pała i niestety nie będę mogła cię przepuścić do następnej klasy.
Powiedziała srogo.
-Z tego co wiem trzeba mieć dwa niedostateczne na koniec żeby nie zdać a ja mam tylko jedno.
Powiedziałam spokojnie.
-Tak ale mój przedmiot liczony jest jako jeden.
-Ben sûr, et je suit une fée.
(tak jak ja jestem wróżką)
CZYTASZ
Nadzieja bywa ostatnią |A.Fowler|
Fanfiction"-Wiesz, że mi możesz powiedzieć prawdę.- powiedział blondynek zbliżając się do mnie. Oświetlała go tylko jedna lampa w tym cholernym parku.- mi możesz zaufać.- zapewnił mnie jeszcze raz. -Nic Ci nie powiem.- wysyczałam w jego stronę, nie mam pojęci...