Rozdział 22

23 1 1
                                    

Poniedziałek. Otrząśniecie się z tego co zastałam w salonie nie było trudne. Gorzej było wstać z rana do szkoły.

Po wyszykowaniu się i zjedzeniu szybkiego śniadania pojechałam po Loren. Uśmiechnęłam się na widok jej stroju.

-Widzę, że tęgie umysły myślą podobnie.

Przybiłyśmy piątkę.

Ubrana była w czarną rozklaszowaną spódnice i białą obcisłą bluzkę na stopach miała białe koturny. Byłam ubrana podobnie tylko w luźniejszą bluzkę i cała na brudny róż.

-Coś ma być dzisiaj w szkole ciekawego?

Zapytałam wyjeżdżając na asfalt. Było ciepło. Gdy wyszło się na zewnątrz ciepłe lekkie powietrze wiało w twarz.

-Podobno dzisiaj ma myć ktoś nowy. Wiem tylko że dziewczyna nic więcej.

-Dobra a więc, nic ciekawego.

-Dokładnie. Słuchaj co robisz dzisiaj wieczorem?

-Nie wiem.

-Świetnie w takim razie niczego nie planuj u mnie będzie gril i weź całą rodzinkę.

-Dobra.

Dalszą jazda minęła nam w luźnej rozmowie. Gdy tylko zajechałyśmy na parking pod drzwimi szkoły zobaczyłyśmy ogromne koło chyba z wszystkich uczniów tu możliwych.

-Może coś ciekawego dzisiaj będzie.

-Możliwe.

Odpowiedziąłam i wyszłam z auta. Loren zaraz za mną.

-Idziemy zobaczyć co się dzieje?.

Zapytałam.

-Tak.

Podewszłyśmy do koła. Za nic nie dało się przejść.

-Może lepiej chodźmy do środka. Ogarniemy to później.

-No.

Odeszłyśmy z grópy i poszłyśmy do szafek.

-Trochę się czuje jakbyśmy się włamywały.

Rzeczywiście tak było. Cisza i spokój. Na korytarzach żadnego ucznia. Oprócz nas.

Dziesięć minut później zadzwonił dzwonek i korytarze stały się zatłoczone.

-Co masz pierwsze?

Spytała Loren.

-Hiszpański.

Jęknęłam i uderzyłam głową o stół zaraz obok sklepiku.

-Poradzisz sobie ją idę na angielski. Dozobaczenia na wf.

-Cześć.

Wstałam i pognałam czym prędzej do klasy.

Siedziałam na końcu od ściany nie było wielkiego problemu z siedzeniem na telefonie czy ściąganiu. Nawt to mi nie wychodziło.

Pani Sabej zaczęła rozdawać kartkówki aż doszło do mnie.

-Ros jeszcze jedna pała i niestety nie będę mogła cię przepuścić do następnej klasy.

Powiedziała srogo.

-Z tego co wiem trzeba mieć dwa niedostateczne na koniec żeby nie zdać a ja mam tylko jedno.

Powiedziałam spokojnie.

-Tak ale mój przedmiot liczony jest jako jeden.

-Ben sûr, et je suit une fée.
                        (tak jak ja jestem wróżką)

Nadzieja bywa ostatnią |A.Fowler|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz