-Więc przemyślałem sobie to co mi mówiłeś i zgadzam się na to żebyś mi pomógł.- powiedziałam do stającego tyłem blondyna.
Ten z szerokim uśmiechem odwrócił się do mnie.
-Świetnie, więc bądź dzisiaj u mnie wieczorem. - powiedział wystawiając białe zęby na wierzch.
Lubiałam ten uśmiech. Choć wiedziałam że nie był tylko dla mnie.
-OK będę o dwudziestej bo wcześniej muszę się zjawić w firmie.- poinformowałam Adniego, który szedł obok mnie do stołówki.
-Też mam tam jechać.- urwał zamyślajac się. - podobno ojciec ma tam coś do załatwienia.
Skinełam głową na znak że rozumiem.
-Powiedz mi czego będziemy się uczyć? Co musisz zdać?.- zapytał mnie niebiesko oki.
-Pani powiedziała że wystarczy że będę umiała przeprowadzić z nią krótki dialog, kilka dat, miesiące, dni, i coś jeszcze.
-Czyli podstawa u ciebie leży?
-Muszę Ci przypominać, że uczę się hiszpańskiego dopiero od jakichś dwuch miesięcy?
-Nie, nie musisz, doskonale wiem.
Zaśmiał się. Weszliśmy do stołówki pierwszy raz we dwujke. Zawsze wchodziła sama lub z Loren, lecz dzisiaj było inaczej.
Wszyscy spojrzeli w nasza stronę. Poszliśmy do krótkiej już kolejki. Po niecałych pięciu minutach szliśmy do naszego stolika gdzie wszyscy już tam siedzieli razem z tą nową.
Właśnie taraz przypomniałam sobie, że dalej nie wiem jak ma na imię.
-Czekaj. - powiedziałam do blondyna łapiąc go za ramię.
-Co? - powiedział z wyrzutem bo prawie wysłała mu się herbata.
-Jak nowa ma na imię? - zapytałam marszcząc nos.
-Ty nadal nie wiesz? - pokręciłam głową przecząco na co Andy cicho się zaśmiał, westchnął. - Anastazja Collen, ale mówimy na nią An.
Pokiwałam głową.
-Wogóle dlaczego ty jej nie lubisz. - złącza gdy zaczęliśmy znowu iść w ich kierunku.
-Ja? - zaśmiałam się. - zkąd ci to przyszło do głowy?
-Przecież widzę jak się na nią patrzysz albo jaka jesteś spieta w jej obecności.
-Nie przesadzaj.
-I tak cię jeszcze o to zapytam.
Prychnełam. Rzeczywiście zawsze byłam spieta w jej obecności.
-No nareszcie jesteście. - powiedział Rye i przywitał się że mną. Tylko z nim się dziś nie widziałam.
Uprzejmie się z nim przywitałam i odstawiłam tackę z frytkami na stolik.
To była jedna z szkół na których można było znaleźć coś z FastFoodow. Nie byłam do tego przyzwyczajona. Do szkoły w której chodziłam zawsze było zdrowo. Jogurty, owoce, warzywa, różnego rodzaju sałatki i odrzywcze napoje.
-Witaj An.- powiedziałam uprzejmie siadając. W jednej chwili przy naszym stoliku zrobiło się cicho.- Co? - zapytałam wkładając frytke do buzi.
Loren przyłożyła mi rękę do czoła. Zmarszyczyłam nos i brwi.
-Gorączki niby nie ma. - powiedziała i wszyscy zaczęli się śmiać.
Mi do śmiechu nie było. Nowa się nie odzywała. Jadła grzecznie i od czasu do czasu przytakiwała.
CZYTASZ
Nadzieja bywa ostatnią |A.Fowler|
Fanfiction"-Wiesz, że mi możesz powiedzieć prawdę.- powiedział blondynek zbliżając się do mnie. Oświetlała go tylko jedna lampa w tym cholernym parku.- mi możesz zaufać.- zapewnił mnie jeszcze raz. -Nic Ci nie powiem.- wysyczałam w jego stronę, nie mam pojęci...