Było po południe. Tak na prawdę wieczór i zbliżał się gril.
Wzięłam w dłoń telefon. Cała resztę dnia był wyłączony. Gdy tylko uruchomiłam telefon z powrotem dostałam dwadzieścia wiadomości od Loren i tylko jedno od Andiego.
Wybrałam numer do Loren.
-No dziewczyno nareszcie jak tam o której będziecie?
Zapytała się.
-Nie będziemy, przepraszam Loren ale nie dam rady źle się czuję jutro w szkole też mnie nie będzie.
-Chodzi o tą kłutnie z Andym? Nie przejmuj się jest trochę specyficzny ale to dobry przyjaciel.
No właśnie przyjaciel.
-Przepraszam.
Powiedziałam jeszcze i się rozlaczylam.
Przez cały ten dzień rozmyślałam o Andym i w końcu musiałam się przyznać przed samą sobą.
Po prostu się zakochałam.
Na samą myśl na moją twarz wleciał lekki uśmiech.
Nigdy nie myślałam że to jeszcze kiedyś nastąpi.
Wstałam z łóżka i podeszłam do lustra. Włosy miałam rozczochrane i lekko opuchnięte oczy.
Zrobiłam szybki i mocniejszy makijaż i ubrała się w coś luźnego. Nie planowałam nic na dzisiejszy dzień. Chciałam się pobyczyć ale niestety przerwał mi w tym dzwonek do drzwi.
W drzwiach stał blondyn, ale nie ten którego się spodziewałam.
Sebastian.
-Co tu robisz?
Zapytałam prosząc go do środka.
-Musisz nam pomus.
Był zdenerwowany. Szybko pobiegł do samochodu.
Z tylnego siedzenie wziął na ramię chłopaka pół przytomnego. Po chwili ogarnęłam kto to jest.
Szybko pobiegła na górę po specjalną apteczkę. Dlaczego specjalną?
Była wyposażony przezemnie. Miała specjalne wyposażenie do szycia ludzi i innych fajnych gadżetów.
Gdy zeszłam Leo leżał już na kanapie.
-Przynieś mokre ręczniki.
Powiedziałam do Sebastiana.
Wzięłam z apteczki nożyczki które rozcielam pokrwawioną koszule. Miał w brzychu kulkę. Na szczęście nie siadziala głęboko i idalo mi się ją wyjąć bez wcześniejszego cięcia czegokolwiek. Później ja zaszylam i jeszcze kilka innych ciętych ran.
Sebasiatn tamował krew i ja przemywałgdzie go prosiłam.
-Co wam się stało?
Zapytałam spokojnie.
-Mamy tu sprawy do załatwienia ale nigdy niczego nie da się załatwić spokojnie.
-Jest was więcej?
-W bazie.
Pokoealam głową.
Zabandarzowalam rany na dam koniec.
-Dobra weź go do gościnnego.
Zabrał chłopaka i poszedł na górę.
Miałam ręce we krwi, szybko poszłam do łazienki i się obmyłam.
Nagle zadzwonił dzwonek.
Spojrzałam przez szparke. Stało tam pięcie chłopaków i jedna dziewczyna. Bez nowej.
Akurat teraz.
Pobieglam kawałek po schodach i cicho krzyknęłam.
-Sebastian to co zwykle. Zejdź za chwilę.
Podeszłam do drzwi. Zanim je otworzyłam rozczohralam bardziej włosy i lekko rozmylam szminkę. Bok bluzki wpuściłam w spodnie.
-Hej.
Usciskała mnie Loren nic nie zważając.
Chłopaki weszli mówiąc zwykle cześć. Zanim Loren weszła do salonu z góry zszedł Sebastian w samych spodniach.
Uśmiechną się szeroko przygryzajac wargę. Spojrzałam na nich. Wszyscy patrzyli po sobie.
Spojrzama na Andiego któremo pociemniały oczy. W duchu się uśmiechnęłam.
-Widzę, że przeszkadzamy.
Powiedział Mikey.
-Nie.
Powiedziałam niewinnie a w tym samy czasie twardo i stanowczo Sebastian powiedział Tak.
Spojrzałam się na niego żeby wyglądało to bardziej realnie.
Typowa strategia, która używamy od lat gdy przychodzi ktoś niespodziewany lub niechciany a wdomu jest coś lub ktoś kto nikt nie powinien zobaczyć.
Na szczęście kiedyś nie trzeba było często tego robić.
-To my pójdziemy.
Powiedział Brook a wszyscy się z niem zgodzili.
Loren podeszła do mnie mówiąc na uch niełze ciacho na co się zaśmiałam.
Gdy wszyscy wyszli poczekaliśmy chwilę zanim poszliśmy sprzątać salon.
Zapewne jutro mnie owali, że ja oszukuje i wolałam jakiegoś faceta niż ten durny gril.
Już niedługo koniec
Niektóre rozdziały będą teraz krótsze ale może częstsze.
Jestem ciekawa jakie macie teorie dotyczące tej książki i bohaterki.
Piszcie mi w kom.
CZYTASZ
Nadzieja bywa ostatnią |A.Fowler|
Fanfiction"-Wiesz, że mi możesz powiedzieć prawdę.- powiedział blondynek zbliżając się do mnie. Oświetlała go tylko jedna lampa w tym cholernym parku.- mi możesz zaufać.- zapewnił mnie jeszcze raz. -Nic Ci nie powiem.- wysyczałam w jego stronę, nie mam pojęci...