Rozdział 20

17 1 0
                                    

Obudziłam się na klatce piersiowej blondyna. Podniosłam głowę i spojrzałam na chłopaka. Spał spokojnie z otwartymi ustami. Uśmiechnęłam się lekko i powoli wstałam sięgając po telefon na stoliku nocnym. Spojrzałam na godzinę 9:47.

Doskonale. Typowa dla mnie godzina.

Usłyszałam za sobą ruch. Zanim się odwróciłam leżałam już na materacu łóżka.

-Myślałem, że to ja wstanę pierwszy i chociaż nam śniadanie zrobię.

Uśmiechnęłam się szeroko i go lekko pocałowałam.

Za każdym razem staje się to coraz przyjemniejsze.

-Nie spodziewałem się tego wiesz?

Odpowiedział i sam mnie pocałował.

Wzięłam głęboki wdech przez nos i zarzuciłam ręce na jego szyję przyciągając bliżej. Prawą nogę założyłam na biodro.

Oderwał się ode mnie z cichym mlaśnięciem.

-Ja idę robić śniadanie a ty się ubierz w coś. O tej godzinie nie ma nikogo w domu.

-Nawet Mall?

-Tak, ojciec ją miał dzisiaj zawieść do dziadków.

Wyszedł z pokoju a pomknęłam do jego szafy.

Przeżucając wszystko znalazłam czarną koszule i spodenki dresowe na gumkę. Przebrałam się szybko i zeszłam na dół.

Kto by pomyślał, że ten blondas może mieć jakie kolwiek koszule.

Gdy zaszłam do kuchni Andy smażył jajecznicę. Usiadłam na krześle przed stołem i zaczęłam rozmowę.

-Jak się spało?

-Zawsze lepiej z kimś niż samemu prawda?

Zapytał się odwracając w moją stronę  z drewnianą łyżką.

Uśmiechnęłam się szeroko.

-Prawda, ale czasem lubię spać sama.

-Też bym wolał spać sam jeśli bym gadał przez sen i bił tak jak ty.

-Nie śmiej się to nie moja wina, że śnią mi się głupoty.

-A co ci się śniło bo wbioskując z tego co słyszałem to raczej nic zabawnego.

Wstał i podeszła do blatu, usiadłam zaraz obok płyty kuchennej.

-Śniło mi się, że jestem w lesie i uciekałam przed sądem wilków.

Andy uśmiechnął się szeroko. Widziałam jak powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem.

-Ej cwaniaczku, powiedz co ci się kiedyś śniło najstraszniejszego.

-Klałn.

Oświadczył prawie, że dumny.

Zatkałam usta dłonią żeby się nie roześmiać.

Zaczą wyciągać talerze z półki.

-Pomogę Ci.

Oświadczyłam zeskakując z blatu.

Poczułam mocne szarpnięcie za nadgarstek i zaraz jego wargi na swoich. Od razu oddałam pocałunki. Andy szedł do przodu a ja musiałam się cofać do póki nie dotknęłam krawędzi stołu. Chłopak mnie podrzucił i usadził na nim. Przerwała odoychając go od siebie.

-Śniadanie mi wystygnie.

Powiedziałam z uśmiechem i zeszłam że stułu idąc po jeszcze w miarę ciepłą jajecznicę.

Pośniadaniu kazała chłopakowi odwieźć mnie do domu co zrobił z niechęcią.

-To do zobaczenia w poniedziałek.

-Pa.

Dałam mu lekkiego buciaka.

Weszłam na schody i machałam mu gdy odjeżdżał.

Mój uśmiech zszed z twarzy.

Jest tu zbyt cicho.

Cichutko utworzyłam drzwi. Przeszłam do salonu a to co tam zobaczyłam przeszło moje najmniejsze oczekiwania.


Witam was moji kochani.
Przepraszam za taką nieobecność ale nie mogłam się zalogować na to konto, ale już jestem i mam nadzieję że będę.
W ramach rewanrzu mam dla was zabawę.
Napiszcie mi w kometarzach pytania do bichateró a oni postarają się na nie odpowiedzieć.

Nadzieja bywa ostatnią |A.Fowler|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz