Ch 10

284 24 9
                                    


Dla nowych i tych starszych czytelników.



– Idziesz?

Przygryzłam wargę, mając świadomość jego ciągłego, pożerającego mnie wręcz wzroku. Widziałam, że się kontrolował. Tak, jakby miał poczucie, że zaraz ją straci, odwrócił się do mnie plecami. Echo jego kroków spowodowało, że jak wyrwana z transu zerwałam się z miejsca. Wyszarpnęłam z szuflady pierwszą, napotkaną bluzkę i zakładając broń za pas, zatrzasnęłam za sobą drzwi. Doganiając go, naciągnęłam materiał czarnej koszulki do końca. Czułam, jak moje policzki wręcz pulsują ciepłem, na samo wspomnienie tego... pocałunku sprzed chwili.

Dlaczego on...?

Prąd przeszedł przeze mnie powodując, że włoski na moich rękach się zjeżyły. Pokręciłam głową na boki. Czułam, jak węzeł zaciska się w moim podbrzuszu co raz intensywniej, gdy stawiałam każdy kolejny krok. Odetchnęłam głęboko. Jadę z nimi, przyszedł po mnie. A jednak to on sprawiał, że byłam tak poddenerwowana. Jego jedno spojrzenie sprawiało, że brakowało mi tchu.

Potem. Obiecałam sobie. Potem będę się nad tym zastanawiać. W tym momencie najważniejsza była Yuri. Nie mogłam się jednak powstrzymać i przyłożyłam delikatnie palce do ust, pamiętając, jak były całowane przez jego.

Wbiegliśmy do tej samej hali, w której miałam już okazję być. Poczułam się bardzo niekomfortowo, gdy zwróciliśmy na siebie uwagę większości osób. Na samym przodzie stały trzy SUV'y, trochę dalej były wojskowe ciężarówki oraz bardzo znajome mi czarne Nissany. Niedaleko nich, w grupce, zbitych było kilka osób. Między innymi Ino, która patrzyła z niedowierzaniem, a potem dziwnym błyskiem w oku. Przy jej boku byli też Naruto i Kiba. Obydwoje wyglądali na zdziwionych, dostrzegając, jak trzymam się za plecami Itachiego. Nie umknęło mi też kilka innych znajomych twarzy.

– Wsiadać! Ruszamy! – Głos Uchihy donośnie odbił się od ścian. Zawahałam się widząc, że część z nich wykonuje ten rozkaz z nieskrywanymi wątpliwościami. Nie ugięłam się jednak i ruszyłam do przodu, zaraz za nim.

– Co ona tu robi? – Znikąd pojawiła się obok mnie Temari i chwyciła z całą stanowczością moje ramię. Syknęłam, czując jak jej paznokcie wbijają się w moją skórę. Odwróciłam w jej stronę gwałtownie głowę i widziałam, jak na jej twarzy maluje się złość. Obrzuciła mnie pogardliwym spojrzeniem, by potem skupić się całkiem na brunecie.

– Puść ją i jedziemy – Itachi stał już przy pierwszym SUV'ie. Posłał kobiecie twarde spojrzenie i wiedziałam, że zdecydowanie jej się to nie spodobało. Miażdżący uścisk utwierdzał mnie w tym.

– Czy zdajesz sobie sprawę, jakie będą tego konsekwencje? – Jej usta ściągnęły się w wąską linię. Chciałam wyrwać się z jej uchwytu, ale zmierzyła mnie wzrokiem i jedynie jeszcze mocniej szarpnęła w swoją stronę. Napięłam mięśnie i zacisnęłam pięści. Zupełnie nie podobała mi się ta sytuacja.

– Ja ją tu sprowadziłem. Biorę za to pełną odpowiedzialność. – Przy ostatnim zdaniu podniósł głos tak, by każdy wyraźnie go usłyszał. Powiódł wzrokiem dookoła, łapiąc kontakt z każdą najbliższą osobą. Dobitnie dawał do zrozumienia, że jest to sprawa niepodlegająca jakiejkolwiek dyskusji. Obruszyłam się lekko, gdy ostatecznie zatrzymał się na mnie. Jego rysy stały się zdecydowanie o wiele ostrzejsze. Zagryzłam policzek od wewnątrz domyślając się, co to oznaczało.

Kazał mi się pilnować. Wyglądał tak, jakby to, co wydarzyło się przy moim pokoju się nie wydarzyło. Ale czego oczekiwałam? Nie byliśmy sami, więc gdyby okazał słabość wobec mnie publicznie, każdy wiedziałby, że jego decyzja jest podjęta stronniczo. Nawet jeśli nie była. Prawda?

Dangerous Sought OutOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz