18. Bitwa w Notre Dame

67 3 0
                                    

Emanuel POV

Trio bohaterów natychmiast przyjęło pozy bojowe odbijając mój atak.

-Zabawmy się.-Wzleciałem i zacząłem lecieć w kierunku jednej z wież katedry, rozbiłem okno i już byłem w środku. Zerknąłem za siebie i ujrzałem Liska, Biedronkę i Kotka biegnących po ścianie. Muszę coś zrobić. Chwyciłem za leżące na podłodze srebra z dawnych lat i zacząłem nimi rzucać w bohaterów, ale te cholery patentowane wymijały je przy czym zdołałem oberwać jakimiś kielichami i krucyfiksami, które kotek i rudzielec z grzywą opadającą na lewą stronę twarzy odbijali przy użyciu swoich broni. Kici kija i fletu. Gdy byli na miejscu wybuchłem śmiechem.-Brawo! Ty mi kogoś przypominasz rudy, lecz nie wiem kogo.-Dama nakrapiana, chciwiec i Kici-ket otoczyli mnie.

-Co to na to Narratorze?-Czarny Kot nie tracił swojej werwy.

-Normalnie trójca święta Paryża.-Lis zaczął atak na mnie, a po nim pozostała dwójka. Broniłem się choć nagle wypadłem z rytmu i oberwałem od Biedronki takiego kopa w brzuch, że mnie odepchnęło i zacząłem spadać w dół, ale i tak się uratowałem.

Czarny Kot POV

-Trzeba go złapać zanim znowu ucieknie.-Miałem już skoczyć, gdy Moja Pani pociągnęła mnie za ogon powstrzymując mnie. I chciej zrozumieć kobietę.

-Chce żebyśmy zeszli tą dziurą. To podstęp.-Ja i Liseł wlepiliśmy wzrok w Biedronkę. Ta wyrzuciła swojej jojo w górę używając szczęśliwego trafu.-Cukier puder. Czy to jest serio przydatne.

-Chyba nie chcesz upiec tortu dla Narratora? Będę zazdrosny.-Biedronka uśmiechnęła się. Tak... drapieżnie.

-Na dół.-Dziewczyna zeskoczyła w otchłań niższych części Notre Dame. No cóż ja i Ognisty Li nie mieliśmy wyboru jak tylko za nią pójść. Gdy byliśmy na dole Narrator klęczał w jednej z ławek. Takie bezbożnik, a się modli.

-"Rozeta katedry wybuchła roztrzaskując się na miliony kawałeczków i atakując naszych bohaterskich bohaterów."-O shit! Jak powiedział tak się stało. Malutkie kawałki szkła zaczęły krążyć wokół nas.

-Zrób coś z tym cukrem, bo to zaraz my zostaniemy starci w krwawą miazgę!-Szkło zaczęło ranić moje ciało po mimo prób obrony.

-Raz kotu śmierć!-Czemu ja? Nie ładnie Nathanielu-Improwizujmy Marinette!-Dziewczyna przerzuciła papierową torbę tak, że ta została porozrywana przez co nie które kawałki szkła. Proszek poleciał wprost na Narratora zasłaniając mu pole widzenia. W kolczykach dziewczyny znikały kolejne kropki oznaczające czas do przemiany zwrotnej.

-Kotaklizm!-Włożyłem dłoń w tornado szklanych drobinek. One zaczęły się rozpadać i opadać przy okazji raniąc moją dłoń. Narrator chciał na ślepo uciec z katedry, ale za miast w pustą okiennicę po rozecie trafił w ścianę spadając na podłogę. Zacisnąłem zęby z bólu. Jestem mistrzem złych pomysłów. Brawo ja! Narrator powoli pozbierał się z podłogi. Szpada złoczyńcy pomknęła w naszym kierunku, ale chybiła celu po czym jak bumerang wróciła do jego dłoni.

-Jesteście żałośni. Mógł bym was ukatrupić w tri miga, ale nie chce mi się.-Zaczął do nas podchodzić. Powolutku i bez pośpiechu z tym ohydnym uśmiechem na twarzy. Nie wytrzymałem tej jego paplaniny. Zaatakowałem go.

-Zamkniesz się?!-Ja mu pokażę, gdzie sowy zimują. Marinette się już przemieniła jeżeli w trakcie tego pojedynku się przemienię to będzie być może i mój koniec. Dziewczyna schroniła się za jednym z filarów.

-Rozumiem, że chcesz odzyskać zaginioną matkę.-On się nigdy nie zamknie?

-Miraż!-Z fletu wystrzeliła żółtawa kula, która przemieniła się w noże mknące w prost w Narratora. Gdy doleciały do skulonego Narratora zniknęły, a ja odskoczyłem w bok po między ławy i jak na złość mój czas się skończył, bo na powrót stałem się Adrienem. Narrator stanął nade mną ze szpadą wymierzoną we mnie. Plagg drżał w kieszeni mojej koszuli.

-Sayonara Kuroi Neko.*-Japoński? No pięknie. Urozmaicenie zgonu zawsze dobre, ale ja nie umrę. Nie dziś! Zacząłem toczyć się pod ławkami.

Nathaniel POV

Muszę coś zrobić. Marinette jest bezpieczna, ale Adrien może zginąć. Ehh. Może się udać. Cichaczem od tyłu zakradłem się do Narratora wysyłając go do parteru, a następnie uderzając w plecy fletem. Ten stracił przytomność, a ja stałem się człowiekiem. Marinette i Adrien stanęli obok mnie.

-Dobry cios.-Marinette mnie pochwaliła. Jak miło. Dłoń Adriena Agresta krwawiła.-Zdejmijmy jego miraculum i dowiedzmy się kto to jest.-Adrien schylił się, by zdjąć miraculum temu przestępcy, ale on się ocknął, odleciał na jakąś odległość.

-Zakończmy to. Do zobaczenia!-Odleciał. Dlaczego? Ehh. To najwyraźniej u niego normalne. Mari przemieniła się w Biedronkę i naprawiła wszystko swoimi czarami po czym wróciła do ludzkiej wersji. Dłoń Adriena była cała. We trzech wyszliśmy z budynku. Adrien zadzwonił po swojego kierowcę i pojechał do domu, a ja i Marinette trochę trasy przeszliśmy wspólnie, aż każdy z nas poszedł w swoją stronę.


*Sayonara Kuroi Neko.-Żegnaj Czarny Kocie. 


Fabuła w życiu, miłości i w boju||MiraculumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz