Promienie słoneczne ponownie oślepiły ciemnowłosego, wytrącając mu pełną władze. Gwałtowny ruch sprawił, że przeklęty kurz zatańczył powolną choreografię na wietrze przyprawiając o mdłości uczulonych mieszkańców. Chaotyczne wygibasy, szpecące białe mieszkanie irytowały rozwścieczonego kota, który bez skrupułów drapał skrawek zwisającego materiału. Małe, przytulne mieszkanie przyjęło dwójkę szczęśliwych dwudziestolatków, odważnie stawiających kroki. Prócz obskurnej scenografii wszystko było idealne. Stare winyle leżały porozrzucane na ziemi, tworząc istny mętlik w głowie Finna. Pełna gama barw raziła jego oczy, nie pozwalając dokonać ostatecznego wyboru. Lawirował między New Order a The Beatles czując coraz większy niedosyt. Wariował, wzbudzając śmiech u drobnej dziewczyny. Młodzi, zakochani nastolatkowie, którzy nie rozumieli mocy słowa. Głupia sprzeczka wnosiła podrasowane konsekwencje, rozdając karty tarota. Racja, kto wierzy w takie brednie? Kiedy ujrzysz taniec śmierci, poczujesz nieprzyjemne ciarki, jednak po chwili o nich zapomnisz wyklinając wróżbę. Zawiłe słowa, poplątane zdania, rozdarte myśli. Wprowadzony nieład, dodawał tylko i wyłącznie ofiary. Bańka wykorzystywała resztki sił, aby zakochana para mogła poczuć smak nieświadomie ostatniej rozkoszy.
(T/I) poprawiła niesforne loki Finna, czując dreszcz ciepła. Ekscytacja prześmignęła po jej ciele, ostatecznie wywołując drobny uśmiech. Siedzieli w ciszy, rozmyślając nad kolejnym winylem. Identycznie pragnęli dwóch utworów, podczas tego samego przebiegu czasowego, jednak naginanie rzeczywistości nie wchodziło w grę. Posyłając nieśmiałe spojrzenia, bez mowy, wybrali najpiękniejszy album The Cure, który po chwili wypełnił zakątki pomieszczenia. Razem doznali innego rodzaju ukojenia, odnajdując się między niewidzialnymi rytmami. Wolfhard bez zawahania musnął usta dziewczyny sprawiając, że jej plecy dotknęły drewnianej podłogi. Euforia przeszywała ich napalone dusze, pragnące jeszcze więcej. Pierwsze dni w pierwszym wspólnym apartamencie miały szybko. Malowali ściany, rozkładali zapyziałe meble oraz rozrzucali masę starych gazet. Jedyną rzeczą, którą bez przeszkód dokończyli było podłączenie gramofonu. Ich niesamowita regeneracja.
— Nie wierze, że tak szybko zamieszkaliśmy razem. — szepnął sapnięty, niechętnie przerywając delikatne okazanie miłości. Odruchowo naciągnął białą koszulkę dziewczyny, nawet nie czując potrzeby zerkania w dół. Dany czyn otumaniał rozmarzoną dwójkę. — Gdyby nie Sadie, wybralibyśmy jakieś drogie i smutne mieszkanie.
Przytaknęła, chcąc wyzbyć się mowy. Pragnęła jego bliskości, czułości. Ukazania najmniejszych elementów powiązanych z silnym uczuciem. Serce zabiło mocniej, gdy ich usta ponownie znalazły odpowiednią drogę. Sadie, była pewnego rodzaju wyrocznią. Poznając (T/I), poczuła specyficzny impuls aby złamać wszystkie zasady, wciągając ją w świat sław. Dwa odmienne charaktery, okazały się synchronizować. Kiedy Wolfhard ujrzał przyjaciółkę Sink, nie mógł uwierzyć, że ideał dziewczyny faktycznie istnieje. Magia zadziałała, wróżba poszła, drugi świat obserwował. Szpony śmierci, spragnione były niedostępnej krwi. Z przyjaźni stał się poważny związek, który wytrwał dobre pięć lat. Cud.
— Majaczysz.
— Dlaczego zamiast ogarniać materac, leżymy na ziemi? — zagadnął, ignorując wcześniejszą zaczepkę dziewczyny. Iskierki tańczyły walca, gdy kobieca szyja odczuła drobne muśnięcia. Wykonane z niewiarygodną gracją oraz czułością. Udowadniały wzajemną miłość.
— To ty zacząłeś... — kolejne muśnięcie. Tym razem czulsze i zachłanniejsze, pragnące wydobyć ciche westchnięcie. Przymknęła oczy, delektując się niewiarygodną rozkoszą. — Napierać.
— Nie zostawię cię nigdy, wiesz o tym?
Przytaknęła. Była pewna, że ich związek wypełniony obrzydliwą toną miłości dozna chwały, zgarniając wszystkie ordery. Kochała go. Finn Wolfhard był pierwszym chłopakiem, który mimo zaciętych sprzeczek pragnął kontynuować zaciętą walkę z demonami związku. Pielęgnowali się nawzajem.
Nie mieli zamiaru kończyć.
***
Poczucie bezradności opętało zdruzgotaną dziewczynę, która od kilku dni nie opuszczała apartamentu. Nieskazitelny porządek ostatecznie zapanował, jednak chłodne barwy zapanowały nad jej życiem. Potężna gumka wymazała szczęście, humor, bezpieczeństwo. Po prostu leżała na kanapie, pragnąc odgonić wzrastający strach. Ignorowała niepokojące odgłosy dobiegające z góry, którymi dryfował zaniedbany fortepian. Złamana w środku, rozbita jak porcelana laleczka. Niechętnie zgarnęła żółtą karteczkę, gdzie niezgrabne pismo zajmowało większą połowę. Przeklęła cicho.
„Kochanie, wiem że jest Ci ciężko ale musisz wyjść do ludzi. Przyniosłam ciasto, które zrobiła Millie. Wiem, że go kochałaś. Wszyscy go kochaliśmy.
~ Sadie ;*"Niewiele czasu minęło, gdy kartka wyładowała w koszu. Ponownie pękła. Runęła na ziemie, nie chcąc przyjąć do siebie prawdy. Jeszcze żyła między infantylną iluzją a brutalną rzeczywistością. Chciała go dotknąć, pocałować, porozmawiać. Włączając winyl The Cure, wybuchła płaczem.
Nie dotrzymał obietnicy?
Może. Jednak coś tkwiło. Dziwne odgłosy, nadnaturalne poczynania, przerażające ciepło. Zawsze tu był i zawsze będzie. Nawet gdy odeszła. Zostawiła apartament, porzuciła wspomnienia. Ruszyła na przód a on stał. Obserwował zmiany. Leciały godziny, miesiące, lata.
Wszystko runęło.
Ona poznała kogoś innego.
On trwał.
Ogólnie dość nietypowy imagine, ale chciałam coś świeżego wprowadzić. Mam sporo pomysłów na nowe imagines, jednak najlepszy z nich to zapowiedź nowego opowiadania w formie imagine.
Sunflower pojawi się jutro!
CZYTASZ
√ Imagines || Finn Wolfhard
FanficRaz jesteś pieprzonym dupkiem, raz obchodzisz się ze mną jak z piórkiem. Co ja mam teraz czynić, Wolfhard? Krótkie opowiadania (zazwyczaj na jeden rozdział) o Twojej przygodzie z Finnem. Jeżeli chcesz przeczytać pełną opowieść o Finnie znajdziesz...