Tajemnica

2.6K 166 13
                                    

Przez resztę czasu szukałem Gabrielle, jednak nigdzie jej nie było. Zbliżała się pora kolacji, więc uznałem, że pewnie się na niej pojawi. Skierowałem swoje kroki do Wielkiej Sali, mijałem wielu uczniów, jednak w oczy nie rzuciła mi się znana brązowa czupryna. Westchnąłem zrezygnowany i przekroczyłem próg sali. W pomieszczeniu było już sporo ludzi, ale jakimś cudem udało mi się odnaleźć mojego brata wraz z Claudią oraz Lee.
- Gdzie byłeś? Zniknąłeś zaraz po treningu. - spytał George.
- Szukałem Gabi, nie było jej z wami? - odpowiedziałem, zajmując miejsce obok przyjaciółki.
- Nie, myśleliśmy, że jesteście razem. - zdziwiła się.
- Cholera...- wymamrotałem.
Straciłem jakąkolwiek ochotę ma jedzenie, ale po namowach reszty dałem się namówić przynajmniej na szklankę dyniowego soku.
Po posiłku zdecydowaliśmy, że będziemy kontynuować poszukiwania, a każde z nas poszło w innym kierunku.
Rozglądałem się uważnie, aż wreszcie dostrzegłem dwie postacie w ciemności korytarza. O ile się nie myliłem był to ten, na którym mieścił się gabinet Dumbledore'a.
- Pamiętajcie, narazie nikomu o tym nie wspominacie. - usłyszałem znany mi ton McGonagalle.
- Oczywiście. - powiedział Harry.
Nastała chwila niepewnej ciszy, aż ponownie rozbrzmiał głos nauczycielki:
- Dobrze, panno Williams?
- Tak... - odparła dziewczyna, choć wyraźnie czułem, że ciężko było jej to wymówić.
- Idźcie teraz do swoich dormitoriów. -  dodała czarownica.
Potem słyszałem już tylko kroki zbliżające się do mnie, więc szybko schowałem się za pobliskim filarem i zaczekałem, aż przejdą.
Poczułem woń perfum Gabrielle, więc  wiedziałem, że jest blisko.
Byłem okropnie ciekaw o co może chodzić. Gabi od pewnego czasu zachowywała się bardzo dziwnie i chciałem jak najszybciej dowiedzieć się co się dzieje.

Inną drogą udałem się do Pokoju Wspólnego, próbując dotrzeć tam szybciej niż Harry i Williams. Przy kominku siedziała Ann, dziewczyna z szóstego roku, której chyba się podobałem, bo nie raz udało mi się dostrzec, że zawiesza na mnie swój wzrok. Nie chciałem robić jej jakiejkolwiek nadziei, moje serce należało do Gabrielle. Mimo wszystko.

Zdążył uciec do pokoju, gdzie nikogo jeszcze nie było. Minąłem kilku kolegów, którzy posłali mi pytające spojrzenia, jednak nie zwracałem na nich uwagi. Na moje szczęście w dormitorium znajdowali się George oraz Claudia.
- Znalazłeś ją? - spytała, gdy pokonywałem dystans do łóżka.
- Tak. - mruknąłem.
- Więc gdzie ona jest? - dopytywał George.
Przez krótką chwilę nic nie odpowiedziałem, ponieważ nie wiedziałem jak ubrać to wszystko odpowiednio w słowa.
- Gabrielle ma przed nami tajemnice. - rzuciłem. - Ja... widziałem ją jak rozmawiała z Harry'm i McGonagall niedaleko gabinetu Dumbledore'a. Mieli obiecać, że czegoś nie powiedzą. Nie wiem co się z nią dzieje.

Mój brat i Claudia nic nie odpowiedzieli. Widziałem jak z wyczekiwaniem na mnie patrzą.
- Kiedyś mówiłyśmy sobie wszystko. Teraz oddaliła się... - oznajmiła brunetka, spuszczając głowę.
- Nawet nie pamiętam kiedy ostatnio się śmiała. - westchnął George.
Nagle klamka poruszyła się, a drzwi ustąpiły. Zza nich wyszła Williams, odgarniając opadający kosmyk włosów.
- Cholerny Micheal. Za każdym razem gdy mnie widzi czochra mi włosy. Niedługo rzucę na niego zaklęcie, obiecuję. - odrzekła, a kiedy zdała sobie sprawę, że nikt nie zamierza jej odpowiedzieć dodała: - Coś się stało?
- Można wiedzieć gdzie byłaś? - zapytał szorstko George.
- W bibliotece, miałam do napisania dodatkowe wypracowanie na Transmutację.
- Naprawdę? - usłyszałem głos Claudii.
- Tak, po co miałabym kłamać?
- No właśnie nie wiem. - powiedziałem cicho.

Po kilku dniach nadal staraliśmy się zachowywać normalnie, ale atmosfera między nami była dość napięta. Nie rozmawialiśmy normalnie ani nie robiliśmy kawałów. Umbridge nadal patrzyła na nas, nie ukrywając wrogości, lecz teraz była naszym najmniejszym problemem. Musieliśmy się dowiedzieć co ukrywa przed nami nasza przyjaciółka. Ona była teraz najważniejsza.
Razem z Georgem i Claudią ustaliliśmy, że porozmawiamy z nią. Jako miesiące spotkania wybraliśmy Hogsmeade. Może uda nam się wyciągnąć z niej cokolwiek.
- Czemu jesteś taki nieobecny? - wyrwała mnie z zamyślenia Gabrielle.
- Zastanawiam się czy na pewno wziąłem ze sobą zadanie dla Flitwicka. Nie chcę zarobić szlabanu przed meczem. - skłamałem.
- Pakowałeś je przy mnie do torby, bez nerwów. - uśmiechnęła się, co odwzajemniłem.

Dlaczego nie możesz powiedzieć mi prawdy?

Dotarliśmy do klasy, po czym zajęliśmy swoje miejsca. Profesor jak zwykle stanął na stosie książek i zlustrował nas wzrokiem.
- Dziś będziemy kontynuować naukę zaklęcia, które ćwiczyliśmy ostatnio. Czy ktoś przypomni jak ono brzmiało? - zaczął nauczyciel, a ja szturchnąłem Gabrielle łokciem.
Spojrzała na mnie i zmarszczyła brwi.
- Chcesz iść po lekcjach do Hogsmeade? - szepnąłem, pochylając się w jej stronę.
- Tak, chętnie. - odpowiedziała, a na mojej twarzy zawitał uśmiech.

Zgodnie z ustaleniem gdy dźwięk dzwonka zakończył ostatnie zajęcia udaliśmy się pod posąg, gdzie znajdowało się tajemne wyjście z zamku. Czekali tam na nas już George i Claudia, którzy wyglądali na lekko zniecierpliwionych.
- Nareszcie! Ile można na was czekać? - odrzekła White.
- Nie przesadzaj. To ty zawsze przychodzisz za wcześnie. - wtrąciła Gabi, a ja się zaśmiałem.
Droga do wioski minęła nam przyjemnie. Żartowaliśmy, narzekaliśmy na nauczycieli zupełnie jak za starych czasów.
Naszym pierwszym przystankiem były Trzy Miotły.
- O nie...- wymamrotała Gabrielle, patrząc przed siebie.
Spojrzałem tam gdzie ona i zauważyłem Stevena.
- Coś z nim nie tak? - zapytał George.
- Uczepił się mnie jak rzep. Chodźcie zanim nas zauważy. - wyjaśniła,  następnie weszła do knajpy, a my zrobiliśmy to samo.

* Oczami Gabi *

Humor znacznie mi się poprawił po propozycji Freda. Czas spędzony z przyjaciółmi to coś, czego mi teraz trzeba.
Zamówiliśmy piwo kremowe, a ja rozglądnęłam się po sali.
- Gabi, słuchaj... - powiedział poważnym głosem Fred. - Musimy porozmawiać.
- Eee, okej? O czym? - spytałam, bojąc się tematu, który chce zacząć.
- Chodzi o to...- odparł jego bliźniak, lecz nagle obok naszego stolika pojawił się Steven.
- Cześć. - przywitał się, na co mruknęliśmy to samo. - Mogę Cię na chwilę prosić, Gabrielle?
Pokiwałam głową i już miałam wstawać, gdy Fred złapał mnie za nadgarstek.
- Zaraz wrócę. - zapewniłam go, po czym ruszyłam za brunetem.

Poszliśmy do jakiegoś zaułku, na końcu którego znajdował się niski murek.
- Więc? - rozłożyłam ramiona.
Niespodziewanie Steven zbliżył się do mnie i przycisnął swoje usta do moich, ale natychmiast go odepchnęłam.
- Co ty sobie wyobrażasz?! - krzyknęłam.
- Myślałem, że ty i ja...
- To źle myślałeś. Podoba mi się ktoś inny, a nawet jeśli byłoby inaczej to i tak nic by z tego nie było.
- Świetnie! Jesteś taka sama jak inne. - oburzył się chłopak. - Nie potrzebnie traciłem na Ciebie czas.
Po tych słowach odszedł, zostawiając mnie samą.
Westchnęłam i złapałam się za głowę. Znów zaczęła mnie boleć. Za plecami usłyszałam szelest, więc zrobiłam to, co każdy czarodziej powinien zrobić w takiej sytuacji. Wyciągnęłam z kieszeni różdżkę, odwracając się gwałtownie. Przed oczami zauważyłam czarną maskę, a potem widziałam już tylko czarny dym...

*****
Wiem, że dawno mnie nie było :( Wciąż nie mam weny, ale postanowiłam się zmobilizować i coś dla Was napisać ❤

Love Stronger Than Death || Fred Weasley [W Trakcie Poprawy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz