Rozmowa

2.2K 146 16
                                    

* Oczami Gabi *

Z trudem udało mi się wypowiedzieć te trzy słowa, które przed momentem skierowałam do Freda, ale bez dwóch zdań było warto. Wyglądał jakby był w kompletnym szoku i  nie do końca wiedziałam czy jest zaskoczony tym, co powiedziałam czy tym, że się obudziłam.
Zastanawiałam się ile czasu minęło odkąd znaleziono mnie w lesie. Dzień? Miesiąc?Może nawet rok? Ogarnęła mnie panika. Bałam się, że Śmierciożercy dopadli moją rodzinę, choć przecież Fred mówił, że są tu wszyscy. Słyszałam wszystko, całą jego wypowiedź. Nie muszę chyba wspominać jak bardzo mnie wzruszyła. Wreszcie zebraliśmy w sobie odwagę na powiedzenie tych dwóch cudownych słów, które tak dużo potrafią zmienić w życiu. W naszym napewno to zrobią, nic nie będzie tak jak dawniej. Z tego jednak się cieszyłam. Szkoda, ze musiało się to stać w takich okolicznościach.
- Gabi... J-ja... Nawet nie wiesz jak się bałem, że Cię stracę. - wydusił, po czym ucałował mnie w dłoń. Czułam jego łzy na swojej skórze, a jednocześnie dostrzegłam sine cienie pod jego oczami, gdy znów na mnie spojrzał.
Wyglądałam podobnie? Może w ogóle już nie przypomniałam dawnej Gabi. Jeśli chodzi o psychikę, to napewno tak było. To doświadczenie wywarło na niej ogromny odcisk, który już na zawsze we mnie pozostanie.
- Trudno ci mówić? - wyrwał mnie z zamyślenia jego głos. Pewnie przejął się tym, że od dłuższej chwili milczę.
- Troszkę. - próbowałam się uśmiechnąć,ale poczułam delikatny ból w wardze.
Ciekawiło mnie gdzie jeszcze posiadam rany. Wspomnienia z ostatniego czasu  widziałam jakby przez mgłę.
- Cieszę się, że jesteś obok. - szepnęłam.
- A ja cieszę się, że żyjesz. Obiecuję, że zrobię wszystko, abyś nigdy już nie przeszła niczego podobnego.
- Nie uchronisz mnie przed złem całego świata, Freddie.
- Będę próbował.
W tym samym momencie usłyszałam znajome głosy. Rozpoznałam wśród nich między innymi George'a czy moich rodziców.
- Gabrielle! - krzyknęła mama. - Skarbie.
Natychmiast znalazła się przy moim łóżku i zaczęła głaskać moje włosy.
- Moja dzielna córeczka. - powiedział tata, ocierając oczy.
- Nie płaczcie, proszę. Chyba już sporo łez wylaliście. - odpadłam.
- Brakowało mi Ciebie, mała. - odrzekł George i złożył pocałunek na moim czole.
- Ciebie też miło widzieć, Georgie.

Wszyscy siedzieli przy mnie, aż wreszcie Uzdrowiciel kazał im wyjść, aby podać mi jakiś leki i sprawdzić postępy. Czułam się już lepiej, choć wciąż bolało mnie ciało. dowiedziałam się,ile czasu tu leżę  Zauważyłam sporą ilość słodyczy, różnych kartek przy moi łóżku. Łatwo domyślałam się, że są od moich znajomych z Hogwartu. Claudia wysłała mi tonę listów, w których wyraziła swój żal i oburzenie faktem, że nie pozwalają jej opuścić szkoły, aby mnie odwiedzić ze względu na bezpieczeństwo. Obiecała jednak, że niedługo się zobaczymy. Potrzebowałam jej. Chciałam powiedzieć jej wszystko, co mnie gnębiło. Była chyba jedyną osobą, która znała każde moje oblicze i wiedziała o mnie tak wiele.
- Wyglądasz o wiele lepiej. - powiedział Remus, który z uśmiechem podszedł do mojego łóżka.
- Dziękuję. -odpowiedziałam mu tym samym.
- Muszę Cię o coś spytać, Gabrielle. - zaczął, siadając na krześle. - Mówiłaś, że Carrow zadawała Ci pytania. Jakie konkretnie?

Z ciężkim sercem powiedziałam mu wszystko, a on tylko kiwnął głową.
- Ale wciąż nie wiem, o co chodziło jej z tymi mocami. - zmarszczyłam brwi. - Czy ty...
- Niestety, nie pomogę Ci, gdyż sam nic nie wiem na ten temat.
Westchnęłam i postanowiłam zmienić temat. Wypytanie go nie przyniosłoby skutku,bo nawet gdyby coś widział, to i tak świetnie udawałby, że niczego nie jest świadomy.
- Mogę prosić o lusterko? - zapytałam, na co lekko się skrzywił.
- Czemu?
- A do czego są lusterka, Remusie? - wywróciłam oczami. - Nie widziałam się od... nawet nie pamiętam kiedy.

Po chwili w mojej dłoni znalazło się spore lusterko, a ja zaczęłam się zastanawiać czy napewno chcę zobaczyć odbicie. Zebrałam w sobie odwagę i przybliżyłam je do twarzy.
W pierwszym momencie oniemiałam. Zmieniłam się. Moja twarz była poobijana, warga rozcięta, a włosy sięgały mi do ramion. Dotknęłam ich mimowolnie, nie spuszczając wzroku ze swojego oblicza. Czemu bolała mnie ich strata? Przez całe życie były ze mną, były jedynym z moich znaków rozpoznawczych. Były częścią mnie.
- W takich też ci do twarzy. - odparł Remus, najwyraźniej widząc mój strach. - Przeszłość pozostawia blizny, Gabrielle. Musimy nauczyć się z nimi żyć.

Akurat on o bliznach wiedział więcej niż ktokolwiek inny.
- Dziękuję, Remusie. Brakowało mi rozmów z Tobą.
- Mi Ciebie też. - cicho się zaśmiał, chwytając  mnie za dłoń.

Minęło dwa tygodnie od mojego pobytu w szpitalu, aż wreszcie nastał ten moment, gdy mogłam wrócić do domu. No... właściwie za kilka dni miałam wrócić do Hogwartu. Rodzice chcieli, abym została w naszej posiadłości, jednak wiedziałam, że dalsze opuszczanie szkoły nie pomoże mi w nadrobieniu zaległości i zdaniu egzaminów. Oczywiście Claudia zaoferowała mi swoją pomoc, za co byłam jej bardzo wdzięczna. Odwiedziła mnie jakiś tydzień temu i oczywiście nie obyło się bez łez z obu stron. Bardzo za nią tęskniłam. 

Zrobiłam spore postępy jeśli chodzi o mój stan zdrowia. Zaczęłam chodzić, choć z początku sprawiało mi to trudność, jednak z czasem przychodziło mi to z coraz większą łatwością. Nie poruszałam się z zabójczą szybkością, ale i tak wszyscy cieszyli się z efektów. Rany goiły się prawidłowo, a siniaki znikały. Nadal nie czułam się pewnie, ale chciałam jak naszybciej opuścić to miejsce. Widok tych wszystkich chorych ludzi przyprawiał mnie o dreszcze.
-

A Conor zaczął chodzić z Emmą! Rozumiesz to? Ostatnim razem kiedy ich widziałam razem, Ann wylała na niego wiadro z wodą. Ludzie zaskakują, co nie? - mówiła White, wciąż opowiadając mi nowe plotki i historie z życia Hogwartu oraz jego uczniów.

- Zgadzam się. - zaśmiałam się, pakując ostatnie rzeczy. - Nawet nie wiesz jak bardzo.

- Jak sytuacja z Fredem? - wypaliła, a ja zawiesiłam na chwilę swoje spojrzenie na niej.

- Nijak. - odpowiedziałam, zapinając torbę. - Może pomyślał, że powiedziałam to w amoku czy coś. Choć w sumie nie mieliśmy szansy na szczerą rozmowę. Cały czas ktoś był, głównie przychodził z Georgem, więc nie byliśmy sam na sam.

- Masz wytłumaczenie. 

- Serio myślisz, że coś z tego będzie?

- Masz mnie za idiotkę? - popatrzyła na mnie z dobrze znanym mi wyrazem twarzy. - Typ powiedział Ci, że Cię kocha, a Ty zastanawiasz się czy coś z tego będzie? Dziewczyno, ogarnij się!

Przewróciła oczami, ale musiałam przyznać jej rację. 

- No, możemy iść. - odrzekł tata, trzymając w dłoni kartkę z moją informacją zdrowotną. - Mama i Maddie obiecały, że przygotują pyszny obiad. Członkowie Zakonu i twoi przyjaciele również tam będą.  

- Świetnie. - posłałam mu szczery uśmiech, gdy objął mnie ramieniem i przytulił do swojego boku.

- Jestem z Ciebie bardzo dumny, córeczko. Nawet nie wiesz jak bardzo.

W posiadłości byli już wszyscy, a kiedy weszliśmy do środka, przywitali nas serdecznie. Jedyne czego teraz chciałam to pójście do swojego pokoju i położenie się na łóżku. Przeprosiłam wszystkich, mówiąc, że chcę zanieść rzeczy oraz się przebrać, co było prawdą. 

Szybko weszłam schodami do góry, a portrety znów ożywiły się na mój widok. Wreszcie dotarłam do białych drzwi i weszłam do środka. Nic się tu nie zmieniło od mojego ostatniego pobytu. Podeszłam do kominka, patrząc na ramki ze zdjęciami. Czułam narastający spokój, że w końcu jestem w znanym mi miejscu. Miałam już kierować się w stronę szafy, gdy nagle usłyszałam pukanie.

- Proszę. - powiedziałam, a drzwi powoli się otworzyły. 

Rozpoznałam charakterystyczną, rudą czuprynę Freda.

- Hej, mogę? - przywitał się.

- Tak, wchodź.

Zamknął za sobą drzwi i powoli do mnie podszedł.

- Chciałem... chciałem porozmawiać. - wydusił, a ja już wiedziałam o czym będzie ta rozmowa.

*****
Tak,jestem Polsatem 😂Zostawcie coś po sobie, jeśli Wam się podobało 💕

Love Stronger Than Death || Fred Weasley [W Trakcie Poprawy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz