°16 || KIM SEOKJIN

1K 77 22
                                    

Siedziała przy łóżku swojego starszego brata, trzymając go za chłodną i pozbawioną życia rękę. Podpięty do szpitalnej aparatury, z każdą sekundą wyniszczany od środka chłopak, chciał jedynie podnieść się o własnych siłach i wyjść z białego pomieszczenia, które otaczało go już od dwóch lat, a jedyne, co jednak potrafił, to śnić i spać całymi miesiącami, nie budząc się nawet na chwilę.

- [Y.N], on się nie wybudzi - usłyszała, nie odwracając się w kierunku głosu. - Wyjdź na zewnątrz, proszę. Wróć do domu, odpocznij. Siedzenie tutaj bez przerwy nie przywróci twojego brata do życia.

Ale ta milczała, płacząc pod nosem i ściskając jeden z pięciu palców, które zdążyły już przybrać lekko fioletową barwę. Patrzyła w skupieniu na klatkę piersiową swojego krewnego, jakby ciągle miała nadzieje, że podniesie się w górę, by następnie powoli opaść, dając znak kontroli nad własnym ciałem. Wierzyła w to, że to nie ta ogromna maszyna po jej prawej odpowiadała za utrzymywanie przy życiu bruneta. Widziała w jego przymkniętych oczach walkę, którą podejmował. Wiedziała, że jego serce bije tylko i wyłącznie dzięki jego ogromnej sile. W końcu nie znała go od wczoraj, by mogła tego nie zauważyć tak jak do tej pory lekarze.

Ostatnim dźwiękiem, który dotarł do jej uszu, było tylko ciche westchnięcie specjalisty i echo zamykanych drzwi. Znów została sama, topiąc się we własnych myślach. Ten pokój zaczynał działać jej na nerwy. Ciągle ten sam kolor ścian, ta sama kołdra, to samo łóżko, krzesło i przepełnione zapachem leków powietrze. 

Rutyna.

- Obudź się, proszę - szepnęła, potrząsając lekko ciałem starszego. - Obudź się, no!

Wybuchnęła falą płaczu, padając sztywno na kruchą sylwetkę swojego brata. Podparła się rękoma o jego chude ramię, czując, jak krople potu zaczynają pojawiać się w górnych partiach jej czoła.

- Dlaczego się nie budzisz?

Drżała, jęcząc co chwilę słowa modlitwy, by ten, kto pilnuje ją tam z góry, przyjął do siebie Seokjina. Przecież miał jedynie dwadzieścia lat, dlaczego już musiał tak bardzo cierpieć?

- Jin? Jin, proszę cię! - krzyknęła, uderzając pięściami w materac. - Otwórz te pieprzone oczy!

Lecz jej prośby nie zostały przez niego wysłuchane.

✻✻✻

Łąka. To pierwsze, co zobaczyła po wkroczeniu do krainy własnych snów, gdzie mogła odczuć spokój i brak presji ze strony ciągle brzęczącej maszyny. Przeszła kwiatową ścieżką, poświęcając chwilę uwagi każdej roślince z osobna, docierając w końcu nad małą zatokę, przy której stał blady cień Seokjina. Wpatrywał się w nią swoimi pustymi oczami, a [Y.N] pragnęła w nich ujrzeć ten sam blask, który zawsze dodawał jej otuchy w ciężkich chwilach.

Podeszła bliżej, bojąc się dotknąć przezroczystej postaci. Nie chciała, by ta rozpłynęła się jak chmurka pod wpływem jej ciepła.

- Nie martw się, nic mi się nie stanie - usłyszała, podnosząc wzrok na starszego od siebie chłopaka. - Chodź tutaj.

Objął ją swoimi chudymi ramionami, od których ciągle bił rodzinny żar. Zacisnęła dłonie na materiale jego nocnej koszuli, w której przebrany leżał od dwudziestu czterech miesięcy, jeśli nie dłużej. Tak bardzo chciała, by mogła przenieść tę chwilę do rzeczywistości, w której brunet pogrążony był w głębokim śnie, a jego serce ledwo pompowało hektolitry krwi.

- Tęsknię za tobą - odważyła się wyszeptać, wtulając się mocniej w zagłębienie szyi brata. - Tak bardzo tęsknię.

A łzy, które pojawiły się w kącikach jej oczu już jakiś czas temu, były teraz jedynym murem, który oddzielił ją od kontaktu z Seokjinem.

BANGTAN SONYEONDAN ❧ #oneshotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz