Dorian był wściekły ale nie głupi nie mógł pojechać motorem. Po pierwsze robi się ciemno i nie tylko szwędzacze go zobaczą. A po drugie musiałby jechać bocznymi drogami bo na głównej jest korek. I ledwo da się przejechać. Więc Dorian wziął latarkę naładował telefon i poszedł do szkoły na piechotę. Po drodze nie było żadnych szwędaczy. Był tylko Dorian i zachód słońca. Kiedy był przy szkole było już ledwo widno, na parkingu było dużo samochodów ale Dorian nie mógł wypatrzeć czarnego opla. Już miał otwierać bramę kiedy usłyszał krzyki:
-Zdychaj głupia su*o, a masz śmierdzące ścierwo,
Dorian wyciągnął rewolwer z kabury i pobiegł truchtem w stronę krzyków i zobaczył postać siłującą się z zombie. Dorian wycelował z rewolweru w zombie i wystrzelił pierwszą kule potem drugą i trzecią. Postać obróciła się i krzyknęła
- Dorian to ty??!
- A kto inny.
Tą postacią był Marek przyjaciel Doriana z którym bardzo dobrze się dogadywał. Marek, naiwny ale uczciwy chłopak o dobrej budowie ciała i brązowych włosach.
- Masz jakąś broń. Mój młotek się złamał.
Dorian bez słowa podał mu tasak i razem ramię w ramie walczyli z zombi. Marek ciął głowy zombi tasakiem niczym rzeźnik świnię, a Dorian wbijał w oczodoły i skronie ukrytymi ostrzami niczym Ezio Auditore. Zabili ponad dwudziestu szwędaczy. Po skończonej walce Dorian powiedział:
- Gdzie są ludzie i spotkanie dotyczące tego wszystkiego ?!
- Tych co tu zabiliśmy to ci ludzie, a szkoła bezpiecznym miejscem była tylko przez parę godzin, puki nie chcieli zabić pogryzionego w nogę i rękę jakiegoś dzieciaka. Gdy się przemienił ugryzł jego matkę i ojca, a pół godziny później całą resztę
- Kurła
Po chwili ciszy Dorian zapytał:
- Była tu moja rodzina?
- Była ale jako pierwsi uciekli gdy wszyscy zaczęli się zmieniać.
- Lepsze to niż pogryzienie.
- Słyszysz to
- Co
Odwrócili i zobaczyli hordę licząca ponad dwustu szwędaczy.
- To, musimy się ukryć - powiedział Marek
- Gdzie ???
- Czekaj mam pomysł
Minutę później znaleźli się na dachu większego przystanku
- Co teraz??? - spytał się Marek
- Teraz to idę spać - zaśmiał się Dorian
- Ty na serio???
- Masz coś lepszego do roboty, tutaj nas nie dorwą. I trzeba tą hordę przeczekać.
- Może masz rację
- Zawsze mam rację
Rano wcześniej wstał Marek godzinę później Dorian. Marek siedział na końcu dachu pijąc Cole w puszce. Dorian usiadł koło niego, a Marek się spytał:
- Chcesz pić?
- Chętnie wodopoju
- To masz - podał mu puszkę z Colą
- To co robimy - spytał się Marek
- Do szkoły na pewno nie pójdziemy, za dużo szwędaczy. Więc trzeba wrócić do bazy
- Bazy??? Co ty gadasz?
- W domu Damiana zabiliśmy okna i ładujemy akumulatory
- To jeszcze jest prąd
- Wczoraj był. Teraz nie wiem.
- To idziemy do "bazy"
- Oczywiście
Dokończyli pić potem zjedli ciastka i szli w stronę domu Damiana przeszukując samochody. Znaleźli więcej jedzenia noże, pistolet Glock-18 i amunicje. Dziwili się, że w Polsce jacyś ludzie posiadają broń.
Kiedy byli nie daleko bazy zobaczyli, że na podwórku Damiana coś się pali. Pobiegli tam, zobaczyli jak Damian wylewa benzynę na ciała szwędaczy i je pali.
CZYTASZ
Nadzieja umiera ostatnia (ZAWIESZONA)
AdventureTo stało się nagle ale poradziłem sobie. Nie pierwszy i ostatni raz tak się stanie. Ale to po części mnie przerosło i nigdy tego nie zapomnę. Gdyby nie przyjaciele to nie wiem czy bym sobie poradził. Co z tego, że fizycznie byłem do tego przygotowan...