6. Paranoik

1.5K 121 64
                                    

Nie było nawet chwili, by spojrzeć na zegarek. W RussRec nieustannie coś się działo. Tu zdjęcia, tam sceny, to trzeba było kogoś przebrać i dziesięć razy nagrywać te same urywki. I tak z poranka stał się późny wieczór, aż w końcu Nikiforov pozwolił się wszystkim rozejść.

Momentami błądził w swoich myślach, w których głównym zwodzącym i ślepą uliczką za każdym razem okazywał się Katsuki. Cały czas wyobrażał sobie jego nagie ciało (z tą różnicą, że obok swojego) i nie potrafił przestać. Zegarek wskazywał już jedenastą wieczorem, ale nie zawahał się, by zajrzeć jeszcze do jego garderoby (nie żeby na coś liczył, chciał się po prostu pożegnać).

Yuuri stał już w swoich ubraniach, bez żadnego makijażu i przeczesywał dłonią posklejane lakierem włosy.

- Ohayō! - powiedział w jego ojczystym języku. Miał jednak tak typowo rosyjski akcent, że Katsuki nie dał się zmylić.

- Dobryy vecher - rzekł bez emocji, zakładając okulary. Na ponów stał się niewinnym chłopcem z wyimaginowanej wymiany.

- Zamieniamy się rolami? - zaśmiał się, podchodząc bliżej.

- Nie uważam, panie reżyserze.

- Ach, no właśnie - uniósł palec do góry, wpadając na świetny pomysł wykorzystania nadarzającej się sytuacji. Brakowało mu tylko żarówki nad głową. W sumie to nie, pod jedną nawet stał. - Jeżeli chodzi o ciebie...

- O mnie - powtórzył, nie zwracając na niego najmniejszej uwagi.

- A raczej o twoją grę... - zamyślił się, planując jak ma mu to przekazać, żeby nie zabrzmiało nieprofesjonalnie.

- Tak, jak oceniasz? - spytał, patrząc mu w oczy z nadzieją, która prysnęła jednak w chwili, w której zobaczył wyraz twarzy Rosjanina.

- Nie mówię, że jest źle... Tylko... Wydajesz się trochę spięty - wyznał, kładąc mu ręce na ramionach.

- Ech... Fiodor trochę mnie zdominował, nie dał mi pola do popisu - wytłumaczył. Była w tym prawda (może nie cała, ale jednak prawda) gdyż jako Tris cały czas unieruchamiał go i przytrzymywał, robiąc to, co mu się żywnie podobało, bez zastanawiania się, jak to wpłynie na młodszego aktora.

- A może krępuje cię ilość ekipy? - mruknął, przyjemnie drgającym głosem. Kuszącym, poniekąd namiętnym.

- Co? Dlaczego by... - urwał, uciszony bliskością Nikiforova. Wstrzymał oddech, patrząc nerwowo w jego oczy.

- Zaproponowałbym ci małe, prywatne korepetycje, co? Tylko ty i ja - uśmiechnął się kusząco. Może i to działo się bardzo szybko, ale czuł, że musi mieć go przy sobie choć na jedną noc, nawet jeśli rano miałoby go już nie być, a on sam miałby takiego kaca, że myślałby, że to mu się przyśniło.

- Ale ja... Radzę sobie Viktor... - położył dłonie na jego przedramionach, próbując się odsunąć.

- To tylko dla praktyki. Sam napisałeś, że masz niespecjalne doświadczenie - szepnął, zbliżając się do niego jeszcze bardziej, mając w poważaniu jego próby ucieczki. Yuuri przestał usilnie go popychać, nie potrafił zrobić nic więcej, jak obserwować go ze zbyt szybko bijącym sercem.

- Ale to w kontekście... - nie zdążył dokończyć, bo Viktor zamknął mu usta. Swoimi.

Yuuri był kompletnie sparaliżowany. Pozwolił, by dotykał językiem jego zębów, po chwili bezwiednie rozchylając szczękę. Kiedy zdał sobie sprawę z tego co robią, odsunął się gwałtownie, uderzając plecami w kant szklanego stołu.

- Obejdzie się bez tego - syknął i wyszedł, trzaskając drzwiami.

Zapiął bluzę po samą szyję, czując nieprzyjemny chłód. Żałował, że nie wziął ze sobą chociaż cienkiej wiatrówki. Przyspieszył, wciąż zdenerwowany tym, co wydarzyło się w garderobie bez jego zgody. Nie spodziewał się, że skończą o takiej godzinie i nagle miasto spowije taki chłód. Na ulicach było pusto i ciemno. Drogę oświetlały uliczne lampy, ale robiły to tak jakoś od niechcenia. Jakby stały tam za karę i wyśmiewały się z nieudaczników, którzy bez nich nie dojdą do celu. Yuuri przyspieszył kroku jeszcze bardziej, chcąc jak najszybciej znaleźć się z powrotem w hotelu, by nie czuć się tak sponiewieranym nawet przez zwykle lampy.

Even if I'm acting 》Victuuri ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz