17. Oszust

1K 82 39
                                    

Stał spięty pomiędzy obcymi ludźmi i nie potrafił się odezwać. Obserwowali go. Obserwowali, ale to tyle. Nikt go nie komentował, może czekali, by usłyszeć jego głos? Co powinien powiedzieć? I w jakim języku się przywitać? Z całych tych nerwów nie pamiętał nawet w jakim przedstawił go Viktor. A może zgrywać głupa? O tak, to brzmi jak plan.

- Ohayō! - uśmiechnął się wstydliwie, wystawiając rękę, jakby chciał pomachać. Mankiet koszuli nie zasłonił jego "bransoletki", kompletnie zresztą o niej zapomniał.

- Czy on nie mówi po angielsku? - odezwał się jeden, w tym właśnie języku, a Yuuri opuścił rękę zażenowany.

- Oczywiście, że mówi! Yuuri - dźgnął go palcem w plecy, a on wyprostował się automatycznie, czując jeszcze większy wstyd - ach, przy okazji, to jest Chris, Emil i Timon.

Katsuki spojrzał pierw na niskiego szatyna o oczach ciemnych jak bezksiężycowa noc. Miał na sobie białą koszulę i czerwony krawat. Wydawał się niepewny i wycofany. Jakby patrzył na siebie w edycji rosyjskiej. No może nie miał okularów i był nieco niższy, ale jednak.

- Viktor cię zobaczył na planie i zapragnął, żebyś poaktorzył w jego łóżku, co? - Chris trącił go ramieniem. Yuuri zmarszczył brwi, gotowy mu odpyskować, ale dłoń Nikiforova zdążyła go powstrzymać.

- Żartuje - szepnął mu do ucha, chociaż nie było to specjalnie przekonujące. Spojrzał w stronę Timona, którego oczy wydawały się mówić wiem przez co przechodzisz.

- Ile masz lat? - spytał Emil, zanim jego podpity przyjaciel rozkręci się z niewybrednymi komentarzami.

- Dwadzieścia dwa - uprzedził go Viktor, zanim młodszy choćby otworzył usta.

- Nie musisz mówić za niego, wiesz? Rozumiem, że twój skarbek i te inne romantyczne bzdety, ale bez przesady - Yuuri miał ochotę prychnąć, ale jedynie się uśmiechnął. Nie wiedział na jak wiele mógł sobie pozwolić w tym towarzystwie.

- No to opowiedz, jak się spotkaliście - Chris wymownie zlustrował go wzrokiem, a Katsuki opowiedział o jednym z tych swoich nudnych popołudni, pozwalając, by ktoś wsunął kieliszek z szampanem w jego rękę. Miał wrażenie, że głos wychodzący z jego ust wcale nie należy do niego, a opowiadana historia jest jakąś zmyśloną abstrakcją. Pamiętał przecież, że tak było. Bo było, prawda? Nie śniłby na jawie przez tak długi czas?

Co chwila odwracał głowę do Viktora, szukając potwierdzenia swoich słów, ale on wciąż tylko patrzył na znajomych triumfalnie, zaciskając dłoń na jego ramieniu. Patrzcie, o to moja statuetka. Zdawał się mówić.

Szybko okazało się, że wykwintny bankiet był niczym innym jak ruską popijawą. Cała piątka znalazła miejsce przy jednym stole, a kieliszki co chwilę odstawiane były puste. Yuuri wiedział, że będą pić, bo w innym przypadku nie szli by przecież pieszo. Ale aż tyle? On sam postanowił zachować umiar wobec nieznanego mu zbyt dobrze smaku lokalnej wódki, która zresztą nie przypadła mu specjalnie do gustu. Powoli odcinał się od prowadzonych przez nich rozmów. Jakby został zamknięty w szklanym, dźwiękoszczelnym pudełku. Zaczął bawić się małymi bursztynami na srebrnym sznurku, oplatającym krótką, białą jak jego skóra wstążkę.

- Co to właściwie jest? - cichy głos o nadzwyczaj czystej barwie i dwa delikatne palce na jego nadgarstku wyrwały go z pułapki, zastawionej przez jego własny umysł. Spojrzał na Timona, zastanawiając się, co właściwie powiedzieć. Te ciemne, trochę przestraszone oczy wydawały się być bardzo rozumne.

- Wstążka od bukietu - wyznał, nie spuszczając wzroku z jego twarzy. Odcień jego skóry przypominał kawę z mlekiem. Dłoń Yuuriego wyglądała przy nim jak filiżanka z której się wylała.

Even if I'm acting 》Victuuri ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz