{4} Ginny

417 32 11
                                    


Bluza Harry'ego miała wiele zalet. Przede wszystkim, była miękka. Zadziwiająco miękka. Miała kaptur i sznurki, którymi dało się regulować jego wielkość. Była w bardzo ładnym granatowym kolorze, ale przede wszystkim była niesamowicie ciepła. I to było rzeczą najważniejszą dla Ginny Weasley w tamtym momencie.

Przedzierali się przez drzewa, po zdradliwym piasku, który odsuwał się pod ich nogami od czasu do czasu. Wewnątrz lasu było dość ciemno, ale nie aż tak jak się tego spodziewała. Zaczynało świtać, więc otaczały ich różne odcienie zieleni, ale wciąż jeszcze lekko przygaszone przez mrok nocy.

Harry szedł w milczeniu przed siebie. Odkąd wstali od ogniska, nie odezwał się do niej ani słowem. Co więcej, nawet na nią nie spojrzał. Nie miała najmniejszego pojęcia co „telepatycznie" uzgodnili z Draco, ale miała nadzieję, że ich wspaniały plan działał.

Pomyślała, że Hermiona strasznie przesadzała. Zachowywała się, jakby największym zmartwieniem w jej życiu stało się właśnie odrzucenie Freda, podczas gdy to właśnie chłopak miał większe powody do smutku od niej. Ginny kochała przyjaciółkę całym sercem, ale jej postawa była oznaką najzwyklejszego przewrażliwienia.

Nagle, Harry stanął w miejscu, przez co prawie na niego wpadła. Rozejrzała się wokoło. Byli na niewielkiej polance, otoczonej wysokimi drzewami liściastymi. Zauważyła krzak dzikiej maliny, rosnący naprzeciwko nich.

– Pozbierajmy trochę tego drewna, żeby nie wracać z pustymi rękami.

Kiwnęła głową i wspólnie rozpoczęli poszukiwania mniejszych i większych badyli. Gdy nazbierała ich całkiem sporo, zerknęła na chłopaka. Chodził po drugiej stronie polanki, trzymając pod pachą całkiem imponującą ilość gałęzi. Jego okulary niebezpiecznie wisiały na skraju nosa, sprawiając wrażenie, że zaraz spadną na ziemię.

– Myślisz, że Ron się wścieknie? – zapytał tak nagle, że aż przestraszyła się jego głosu.

– Co? – Szybko schyliła się, udając, że zbiera suche patyki, leżące przed nią.

Harry wyprostował się i uśmiechnął się do niej.

– Nie udawaj, że nie wiesz o co mi chodzi. Jesteśmy tu sami.

Przygryzła wargę.

– Zdecydowanie.

Roześmiali się.

Kochała jego towarzystwo. Sprawiał, że wszystko wokół niej wydawało się takie lekkie. Miał wspaniały charakter. Mimo popularności i pieniędzy, zdawał się być całkiem przyziemny, w jej zasięgu. Był inteligentny, przyjazny wobec każdego, świetnie prowadził drużynę Quidditcha. Zaprzyjaźnienie się z Harrym było jedną z niewielu rzeczy, za które naprawdę chciała podziękować Ronowi.

Jednak to właśnie jej brat był odpowiedzialny za niezręczność całej tej sytuacji. Miała wrażenie, że gdyby nie jego opinia, Harry zdecydowałby się na podjęcie pierwszego kroku dużo wcześniej. Naprawdę cieszyła się, że w końcu spróbował.

Spojrzał na zegarek i zrobił zaskoczoną minę.

– Jak dalej będziemy tu tak stać, to przegapimy wschód. Wracajmy.

Opuścili polanę i wrócili na piaszczysty stok. Zszedł jako pierwszy, a następnie upewnił się, czy dziewczyna da sobie radę. Wyciągnął do niej rękę, ale Ginny kilkoma zgrabnymi skokami znalazła się obok niego, nie korzystając z jego asekuracji. Pomyślała, że czasami zapominał, jak bardzo nie lubi być traktowana jak dziewczynka w opałach.

Patrząc zbyt uważnieWhere stories live. Discover now