Rozdział 7

133 7 0
                                    

Nadeszła ta chwila. Kasia stała w kolejce i czekała, aż tłum ludzi przeciśnie się przez bramkę. Widziałem, że lekko się denerowowała.

-Na pewno podszeliśmy do dobrej kolejki? - Bawiła się swoimi palcami.

-Kasiu, na pewno. Walizki już oddane, teraz sobie chwilę poczekamy i będzie dobrze - zapewniałem ją.

-Co dokładnie trzeba oddać? Mam zdjąć kolczyki? - Nie miała zamiaru przestać zadawać pytań. Zerknąłem na jej płatek ucha i zaprzeczyłem.

Ludzie powoli się przesuwali, a Katarzyna stawała czasem na palcach, by zobaczyć, co dzieje się na początku.

-Chyba coś przewoził. Myślisz, że to terrorysta? - zapytała całkiem poważnie. Ktoś z tyłu parsknął śmiechem, a Kasia zmarszczyła brwi.

Nie odpowiedziałem, tylko stłumiłem śmiech. To nie jej pierwszy raz na lotnisku, a nadal denerwuje się tak samo. Bałem się tylko tego, jak ona przetrwa kilkanaście godzin lotu. Miałem nadzieję, że je prześpi, bo w domu potrafi spać z 12 godzin. Wybrałem miejsca w klasie biznes, więc w środku czułem, że lot będzie dość przyjemny.

Myliłem się. Za Kasią siedziało wrzeszczące dziecko, a za mną bachor, który kopał w siedzenie. Od czasu do czasu słyszałem, jak jego matka zwraca mu uwagę, więc na parę sekund przestawał. Czułem się jak w jakimś filmie. Nie chciałem wybierać klasy pierwszej, bo miałem nadzieję, że tutaj Katarzyna będzie czuć się bardziej swobodnie. Teraz żałuję. Kasia, by rozładować atmosferę, zaczęła:

-Nie martw się, już niedługo to my będziemy musieli znosić taki płacz w domu. - Załapała mnie za rękę i posłała pocieszający uśmiech.

-Moje dziecko nie będzie płakać. - Na samą myśl o tym hałasie było mi niedobrze.

-Oczywiście. Twój dzidziuś będzie grzeczniutki, nie będzie robić kupy i cały czas będzie chodził w czyściutkich ciuszkach, bo nie będzie się brudził, prawda? - zadrwiła.

Nie odezwałem się, tylko zawołałem stewardesse i poprosiłem o sok. Przyjrzałem się jej dokładnie, do kogoś była podobna. Miałam taki sam koloru włosów, oczu jak ona, ten sam odcień skóry. Tylko jej maluteńki nos i wąska twarz różniła ją od szatynki. Momentalnie wspomnienie tamtego wieczoru przytłoczyło moje myśli. Pamiętam nawet, jaki drink zamówiłem. Wystarczyło nie poczęstować nim Mikołaja, a nic by się nie stało. Mój boże, Mikołaj. Nie pytałem się ostatnio o tę dziewczynę, a działo się. Ja cieszę się, że będę miał maleństwo z osobą, z którą kocham, a on zamartwia się o swoją przyszłość. Mam jeszcze gorsze wyrzuty sumienia i zaczynam wątpić, czy urlop w tym momencie to dobry pomysł. Lecz, jak zwykle, pomyślałem o tym za późno. Nie spytałem się nawet o datę wizyty u ginekologa. Pomimo tego, że pomiędzy wylotem z kraju, a poinformowaniu Kasi minęło z dwa dni, ja nie podszkoliłem się z tych wszystkich spraw związanych z ciążami. Nie wiem, czy mógłbym pójść z nią za tydzień, czy za miesiąc. To wszystko jest zbyt skomplikowane, nawet nie wiem, kiedy poznamy płeć dziecka. Nagle do głowy przyszło mi pytanie, którego nigdy nie zadałem mojej żonie:

-Chłopczyk czy dziewczynka? - rzuciłem.

-Byle było zdrowe. - Zbyła mnie tym i zakończyła temat. Naprawdę byłem ciekaw, czy chciałaby wychowywać małego rozrabiakę, czy małą księżniczkę. Nie znam się na tym, ale chyba z chłopcem jest na odwrót niż z dziewczyną. Z nimi jest trudniej na początku, a z płcią piękna łatwiej. Później rolę się odwracają.

-To w takim razie zdrowa dziewczynka czy zdrowy chłopiec? - Próbowałem jak tylko mogłem.

-Kacper, to nie jest ważne. Najważniejsze jest to, jak je wychowasz. Naprawdę, macierzyństwo sprawia, że mamy całkiem inne spojrzenie na takie proste sprawy. Teraz nie doceniamy tej ciszy w domu, tego, że możemy sobie wyjeżdżać kiedy chcemy, tego, że możesz sobie w spokoju pracować, a ja robić obiad na równą 15. Dojdzie nam dużo nowych obowiązków, a słowo "odpoczynek" stanie się dla nas obce. Tak samo jak "seks". - Spojrzała w okno.

I'm Mr KOSmo, babyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz