Rozdział 8

122 5 0
                                    

Obudził mnie podmuch orzeźwiającego, porannego wiatru. Odruchowo zakryłem się kołdrą, by nie dopuścić zimnego powietrza do swojego ciała. Myślałem, że rankiem będziemy musieli chłodzić się lodem i zaopatrzyć w wiatraczki, a tu taka niespodzianka.

Powoli otworzyłem oczy. Ujrzałem Kasię, która trzymała w rękach kosmetyczkę i ręcznik, schodząc po lekko skrzypiących schodach na parter. To jedyny minus tego miejsca, wszystko inne było cudowne i co najważniejsze - proste. Katarzyna już kiedyś mówiła mi, że przepych w pomieszczeniach nie jest dla niej, dlatego u nas w domu królowała prostota. Z czasem i tak zaczęła modyfikować wnętrza, dodając różnego typu kwiaty, dywany i ozdoby.

Sięgnąłem po telefon i sprawdziłem godzinę. Na wyspach Kanaryjskich była dziewiąta, więc u nas już dochodziła dziesiąta. Wtedy przypomniałem sobie, że nie zapytałem się, o której rozpoczyna się śniadanie. Wstałem z miękkiego materaca, kierując się do telefonu, przy którym znajdowała się kartka z najważniejszymi informacjami. Niestety, nie znalazłem tam żadnych dokładnych danych dotyczących śniadania, więc musiałem wykonać połączenie do personelu. Ogarnąłem wzrokiem wszystkie numery i wybrałem ten, w którym dowiemy się wszystkiego o posiłkach. Podobała mi się taka możliwość kontaktowania się z pracownikami, polskie hotele powinny brać z tego przykład.

-Tak, tak, pokoje willa, nie studio - tłumaczyłem kobiecie, która brzmiała trochę dziecinnie.

-Z kim rozmawiasz? - Katarzyna wyszła z łazienki z turbanem na głowie. Ja przyłożyłem palec wskazujący do ust, dając tym samym znak, że musi być cicho.

-Ma Pan jeszcze pół godziny na skorzystanie z bufetu. Chciałby pan dowiedzieć się czegoś jeszcze? - zapytała.

Odmówiłem i ruszyłem w stronę walizki z ubraniami. Postanowiliśmy, że w pierwszy dzień urlopy będziemy odpoczywać, nie zwiedzać. Kasia i tak była zmęczona podróżą, więc nie chciałem jej niepotrzebnie męczyć.

Minęło z dziesięć minut, a Katarzyna nadal nie była gotowa. Mieliśmy coraz mniej czasu na śniadanie, a chciałem zająć jakieś dobre miejsce na leżakach, co za godzinę będzie graniczyło z cudem. Usłyszałem dźwięk otwierających się drzwi od łazienki:

-No wreszcie! Kobieto, spóźnimy się! - Odwróciłem się i zaniemowiłem. - Nie jesteś jeszcze gotowa? - Kasia wciąż była w mojej ulubionej koszuli nocnej.

-Daj mi jeszcze chwilkę, muszę tylko wybrać sukienkę i już wychodzimy - oznajmiła.

Ja wiedziałem, że wybieranie ubrań nie zajmie jej chwili i już na dobre pożegnałem się z bufetem. To lekcja na następne dni, od teraz wstajemy najwcześniej jak się da. Przynajmniej Kasia.

Po pewnym czasie wszedłem na górę, by zobaczyć, jak idzie mojej żonie i zarazem przyszłej, wspaniałej matce. Widok w sypialni mnie nie zdziwił. Mnóstwo letnich, przewiewnych sukienek w najróżniejszych kolorach leżały na łóżku. Widziałem tam jeden komplet materiałowych spodenek w ananasy i zwykłej, białej bluzki.

-Spójrz na tą łososiową - zwróciła się do mnie - Albo turkusową. Która bardziej będzie pasować do tych sandałek? - Wskazała na przezroczyste buty.

-Nie ubieraj sukienki. Załóż raz dwa tą bluzkę i chodź. Na śniadanie i tak nie zdążymy, to idźmy przynajmniej zamówić coś w barze. Zaraz umrę z głodu. - Złapałem się za brzuch.

Basen wyglądał zjawiskowo. Trochę zasłaniały go budki z jedzeniem i alkoholem oraz leżaki, lecz to nie psuło wspaniałego efektu.

-Trzymamy się razem, kręci się tu dużo ludzi. - Wytężyłem wzrok w poszukiwaniu wolnych miejsc.

I'm Mr KOSmo, babyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz