ROZDZIAŁ 9

229 16 1
                                    

Szliśmy za rękę przez dzielnicę czerwonych latarni niedaleko Montmartre. W oczy rzucał się piękny budynek Moulin Rouge. Jest to miejscowy kabaret, podziwiałam jego architekturę, kiedy poczułam ciągnięcie za rękę w stronę wejścia.

- Co robisz? - byłam zdziwiona.

- Mam dwa bilety. Chodź już bo się spóźnimy. - pośpieszał.

- Wow, jak tu pięknie. - uśmiechnęłam się gdy przekroczyliśmy próg wejścia.

Po dwóch godzinach opuściliśmy budynek. Tutaj w kolejce stoi się godzinami do tego bilety są drogie.

- Dziękuję. - wyszeptałam, całując go krótko w usta.

Następnie szliśmy przez plac koło Łuku Triumfalnego. Na kocach przesiadali miejscowi '' naciągacze '' którzy próbują sprzedać za dobrą sumę różne pamiątki. Zatrzymaliśmy się przy jednym z nich, w oczy rzuciła mi się nie zbyt wielka figurka Wieży Eiffla.

- Podoba Ci się? - zapytał Harvey.

- Tak. - odparłam.

- Ile to kosztuje? - zapytałam sprzedającego.

- 25 euro. - powiedział, układając inne rzeczy na kocu.

- Dam 10 euro. - powiedziałam. Przecież trzeba się targować.

- Co robisz? Zapłacę te 25 euro. - szepnął do mnie Harvey.

- Przestań, chce sama zapłacić. - nie chcę być od niego zależna finansowo.

- Dobrze niech będzie 10 euro Madam. - wtrącił się sprzedawca.

Wzięłam od niego siatkę z figurką i ruszyliśmy w dalszym kierunku. Harvey coś się jeszcze sprzeczał, że odda mi te pieniądze, ale byłam nie ugięta. Wstąpiliśmy do Luwr'u, spędziliśmy tam 3 godziny.

- Zgłodniałam. - uśmiechnęłam się niepewnie.

- Mam rezerwację za 2 godziny nie daleko naszego ostatniego przystanku na dziś, wytrzymasz? - zapytał z troską.

- Dobrze. - Szary jak zwykle ma wszystko zaplanowane co do minuty, uśmiechnęłam się pod nosem na tą myśl.

- Zadzwonię po Grace. - wyciągnął telefon. Garce to nasz wynajęty na te dwa dni Szofer.

- Nie, chce jechać metrem. - przewrócił oczami.

- Jesteś pewna? Tam jest tłum ludzi.

Kiwnęłam głową na potwierdzenie i w milczeniu ruszyliśmy do metra. Harvey nie poruszał tematu, bo wiedział że i tak nie wygra. Chciałam poczuć się jak prawdziwy turysta i zwiedzić jak najwięcej, nie wiadomo kiedy znowu tutaj wrócę.

*~~~~~~~~~~~~*

- Jak tu pięknie! - westchnęłam.

- Cieszę się, że Ci się podoba. - objął mnie w pasie.

- Wejdziemy na górę? - zapytał, wskazując na szczyt Wieży.

- A jest tam winda?

- Tak. - zaśmiał się.

W końcu nadeszła pora na obiad, a właściwie kolację bo była już prawie 18:00. Weszliśmy do pięknego białego budynku. Udaliśmy się do windy, Harvey nacisnął przycisk z piętrem 35.

- Nie zemdlejesz mi tu? - uśmiechnął się.

- Myślę, że jak zaraz nie zjem to będziesz musiał mnie nosić na rękach. - szepnęłam. 

- Da się zrobić. - pocałował mnie w czoło.

Wyszliśmy z windy. Sala była duża, białe ściany i szare kanapy dodawały elegancji. Zajęliśmy miejsce w rogu, widok był obłędny. Widać było całą Wieżę Eiffla. I pomyśleć, że jeszcze nie dawno byłam na jej szczycie.

- Dlaczego tu tak pusto? - zapytałam rozglądając się po pomieszczeniu. Oprócz nas nie było nikogo.

- Zarezerwowałem całe piętro dla nas. - nalał czerwonego wina do dwóch lampek, który znajdował się na naszym stole.

- Jesteś niemożliwy. - uśmiechnęłam się.

- I cały Twój. - odwzajemnił uśmiech.

- Za udany dzień. - stuknęliśmy się lampkami z winem.

Podszedł do nas kelner z naszymi posiłkami. Znowu byłam zdziwiona, bo nic nie zdążyliśmy zamówić. Ah ten Szary, czy kiedyś ten facet przestanie mnie zaskakiwać? - pomyślałam. Zajęłam się swoim daniem, tak byłam głodna że wsunęłam swoją porcję błyskawicznie, na co Harvey tylko się zaśmiał.

MIŁOŚĆ MIAŁA MNIE URATOWAĆ, A MNIE ZNISZCZYŁA.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz