Rozdział 18

202 12 2
                                    

MICHELL

Czułam się jeszcze gorzej niż przed chwilą. Może Harvey nie zrobił nic strasznego, bo zlecił mi zadanie, które powinnam wykonać będąc jego pracownicą, jednak sposób w jaki mnie potraktował był okropny. Przecież nie tak traktuję się kogoś kto jest przyjacielem i zarazem kimś więcej. Mam straszny mętlik w głowie, tak bardzo miałam ochotę powiedzieć jemu, że mi przeszło i się po prostu przytulić. Jedna część mnie pragnęła tego z całego serca, natomiast druga podpowiadała mi, że to byłby błąd. Jeśli teraz znowu odpuszczę to on już zawsze będzie mnie stawiał na poziomie niższym od siebie. Położyłam się na łóżku, bo nie miałam ochoty na jakikolwiek wysiłek. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Obudziłam się o osiemnastej, przespałam jakieś sześć godzin, no świetnie. Ciekawe jak teraz zasnę w nocy. Wstałam i udałam się do łazienki. Urządzona była nowocześnie, cała biała natomiast kontrast robiły dodatki w kolorze niebieskim. Otworzyłam szafkę pod umywalką i westchnęłam. Skończył mi się żel pod prysznic. Najchętniej zostałabym w domu i nigdzie nie wychodziła. Niestety płyn sam się nie kupi, a ja muszę się odświeżyć. To dziwne, ale kiedy czuję się świeża i czysta humor od razu mi się poprawia.

*~~~~~~~~~~~~~*

Stałam przed trudnym wyborem, nie wiedziałam jaki żel wybrać. Lubię zapach jedzenia, więc główną uwagę skupiłam na takich nutach zapachowych. Zauważyłam jakiś nowy produkt do tego w promocji. Opakowanie było oryginalne, bo wyglądało jak sok owocowy. Do tego potwierdzał to zapach świeżo wyciskanych pomarańczy. Na pewno nie pomylili półek? - pomyślałam. Spakowałam produkt do koszyka i ruszyłam ucieszona w stronę kasy. To głupie, że tak małe rzeczy potrafią dać krótkie szczęście.

Wchodziłam po schodach do mieszkania. W końcu zrobię sobie relaksacyjną kąpiel. - pomyślałam uradowana. Zmarszczyłam brwi, bo przed moimi drzwiami stało dwóch mężczyzn.

- Pani Michell Paulsen? - zwrócił się do mnie jeden z facetów.

- Tak, a o co chodzi? - zapytałam, nic nie rozumiejąc.

- Jedzie Pani z nami. - powiedział, ponaglając mnie ręką.

- Chwileczkę, najpierw musicie mi przedstawić powód zatrzymania. - odburknęłam.

- Mike Ross.

Nic się nie odezwałam, tylko ruszyłam za nimi do samochodu. Na zewnątrz wyglądałam spokojnie, jednak nerwy zjadały mnie od środka. Bałam się co mają na Mike'a, bo przecież on nie jest prawnikiem. W myślach tylko modliłam się, żeby Harvey był na miejscu. Weszliśmy do ogromnego, przeszklonego budynku, który był siedzibą FBI, no świetnie. Zaprowadzili mnie do pomieszczenia przesłuchań i kazali czekać. Pokój był dźwiękoszczelny, na środku znajdował się stół i krzesła po obu stronach, a na przeciwko przyciemniana szyba. Nie wiedziałam nawet na co mam czekać i to było najgorsze. Czułam strach i nie wiedziałam co powiedzieć gdy będą mnie przesłuchiwać. Nagle drzwi się otworzyły, a do pomieszczenia weszła kobieta. Była średniego wzrostu, blondynką z krótkimi włosami. Na oko była po czterdziestce.

- Usiądź. - wskazała ręką na jedno z krzeseł. Zajęłam miejsce na przeciwko niej. Coś mi mówiło, że nie będzie miło.

- Anita Gibs. - przedstawiła się, a jej wyraz twarzy się nie zmienił. Dalej wyglądała na zimną, pewną siebie sukę. Nie odpowiedziałam nic, więc pociągnęła dalej rozmowę.

- Jak pewnie już wiesz, chodzi o Mike'a Ross'a. - kontynuowała.

- Ja nic nie wiem. - stwierdziłam, że nie dowie się ode mnie nic, choćby nawet wzmianki, że do kancelarii dojeżdża rowerem.

- Tak sądziłam, że nie zechcesz nic mówić. - uśmiechnęła się lekko.

- Dlatego zaprosiłam tutaj twojego ojca. - dodała.

- Mojego ojca? - Byłam zaskoczona, nie widziałam się z nim z sześć lat. Dokładnie wtedy poprosił mnie o pomoc. Odkąd pamiętam zajmował się inwestycjami, niestety pewnego dnia przegrał nasze wszystkie pieniądze, bo zainwestował w złą nieruchomość. Chciał, żebym zdobyła dla niego dwadzieścia tysięcy, bo miał niezłą nową inwestycje. Twierdził, że to jest pewne. Te pieniądze były mi potrzebne na studia, więc zaproponował mi, żebym poprosiła Harvey'a. Czuł, że ma do mnie słabość i że się przyjaźnimy, dlatego mi pomoże. Posłuchałam ojca, Harvey obiecał, że się tym zajmie. Ale chwileczkę, skoro on tu jest to znaczy, że mają coś na niego, a Harvey nie dotrzymał obietnicy.

MIŁOŚĆ MIAŁA MNIE URATOWAĆ, A MNIE ZNISZCZYŁA.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz