Rozdział 37

125 7 2
                                    

Brakowało mi porannej kawy i świeżego bajgla, zamiast tego musiałam zadowolić się trunkiem z automatu. Cholerny szmelc - burknęłam, klikając natarczywie przycisk w maszynie.

- Co ten biedny sprzęt ci zawinił? - zapytał mężczyzna z rozbawieniem w oczach.

- Zeżarł moje pieniądze i nie chce mi wydać picia. - powiedziałam zirytowana.

- Odsuń się. - podszedł do maszyny i walnął ręką w tylną klapę automatu. Po chwili z otworu wyskoczyła cola.

- Dzięki. - wymamrotałam.

- Cody. - przedstawił się, wyciągając w moja stronę rękę.

- Dopiero co przeniosłaś się do nas? - zapytał.

- To mój trzeci dzień. - stwierdziłam.

- Jakbyś potrzebowała pomocy to daj znać. Mój gabinet jest piętro wyżej. - powiedział, na co się uśmiechnęłam. Po chwili odszedł w swoją stronę.

********

Musiałam rozmówić się z Archie'm na temat wczorajszego spotkania z jego teściową. Dało się odczuć jak ta kobieta za nim nie przepadała. Możliwe, że z zemsty chciała go oczernić, ale nie wydawało mi się, że w kwestii dziecka kłamała. Chciałam wiedzieć co tak na prawdę wydarzyło się tamtego dnia. Zawołałam Rite, kiedy przyszła poprosiłam, żeby umówiła spotkanie. Po chwili dostałam potwierdzenie, miał zjawić się za godzinę.

Siedziałam i obmyślałam strategie, miałam do przesłuchania jeszcze kilka osób. Obawiałam się, że wszyscy będą przeciwko mężczyźnie. Chciałam mu pomóc. W pewnym momencie do mojego gabinetu wszedł szef Kris.

- I jak tam sprawa rozwodowa? - zapytał, podchodząc bliżej.

- Jestem na dobrej drodze, nie długo powinnam to załatwić. - powiedziałam, posyłając mu uśmiech. Co z tego, że jak na razie dopiero rozmawiałam z jednym świadkiem i nic nie zapowiadało na dobry finał. - dodałam w myślach.

- To świetnie, jak załatwisz to szybko to dostaniesz grubszą rybę. - puścił oczko, po czym wyszedł. Polubiłam go, często żartował i był do wszystkich pozytywnie nastawiony. Z tego co zdążyłam zauważyć traktował wszystkich jakby byli z nim na równi.

Nie długo po wyjściu szefa przyszedł Archie. Usiadł zajmując miejsce na przeciw mnie. Dziś był ubrany na luzie, czarna koszulka i jeansowe spodnie pasowały do niego idealnie. Włosy tym razem zostawił w nieładzie, nie robiąc z nimi kompletnie nic. Chyba, że skończył mu się żel, ale postanowiłam zostawić to dla siebie nie dopytując.

- Rozmawiałam wczoraj z twoją teściową. - zaczęłam, po czym jego uśmiech, który towarzyszył mu od wejścia znikł.

- Już domyślam się co ci naopowiadała ta stara żmija. - odburknął.

- Nie wspominałeś o dziecku. - powiedziałam cicho.

- Mieliśmy dziecko. - potwierdził. - Kiedy przyłapałem ją na zdradzie trzeci raz, powiedziałem dosyć. Zacząłem się pakować, oczywiście mnie powstrzymywała płaczem. Myślała, że przez to zmięknę, ale nie odpuściłem. Chciałem zabrać Arie ze sobą, na co niestety nie pozwoliła. Obiecałem sobie i mojej córce, że będę o nią walczyć w sądzie. Trwałoby to długo, a ja nie mogłem dłużej mieszkać w tym samym domu z moją żoną, więc się wyniosłem. Nie sądziłem, że zaraz po tym stanie się tragedia, która zniszczy moje życie i odbierze cząstkę mnie. - wyjaśnił, a ja poczułam zakłopotanie. Nie wiedziałam co odpowiedzieć.

- Przykro mi - wyszeptałam. Jedynie na to było mnie stać.

- Moja mała księżniczka zginęła przez moją nieodpowiedzialną żonę. Nie mogłem sobie darować, że wtedy nie zostałem. Gdybym nie wyprowadził się nie doszłoby do tego. Pewnego dnia do mojej żony przyjechał jeden z kochanków. Zadzwoniła do mnie, żebym zajął się dzieckiem. Były ogromne korki, więc trochę zajęło mi dotarcie do jej domu. Oczywiście tak jej się śpieszyło, że postanowiła Arie zostawić samą, broniąc się że długo nie byłaby sama. Gdy dotarłem na miejsce, z domu wychodził dym. Przerażony wbiegłem szybko do środka, wszędzie był ogień. Wzrokiem szukałem mojej córki, ale nigdzie jej nie było, zacząłem ją wołać przeszukując dom. W końcu ją znalazłem schowaną w szafie, była nieprzytomna. Wziąłem ją na ręce i wyszedłem na zewnątrz. Wokół domu zebrało się sporo ludzi, na szczęście sąsiedzi zadzwonili po pogotowie i straż pożarną. Zabrali Arie do szpitalna, ale nie zdążyli jej pomóc. Była za słaba. - wymamrotał, wycierając łzy które zdążyły się zgromadzić w jego oczach. Automatycznie wstałam, żeby go przytulić. Ta historia była przerażająca i wręcz niedorzeczna.
- Miała siedem lat, miała iść dopiero do szkoły. - wyszeptał, chowający twarz w moje ramię. - Całe życie było przed nią. Podobno pożar spowodowało gotujące się mleko. Aria lubiła owsiankę, pewnie była głodna i chciała przyrządzić ją sama. - spojrzał mi w oczy, a ja dostrzegłam w nich ból, żal i tęsknotę.

Strasznie przejęłam się tym, co z niej za człowiek? Nie rozumiałam jak ludzie potrafią być tak okrutni. Nagle wszystkie moje problemy i smutki znikły, a na ich miejsce wstąpiło współczucie temu mężczyźnie. Wiedziałam, że muszę zrobić wszystko co w mojej mocy, żeby pogrążyć tą kobietę. Nie tylko doprowadzę do rozwodu z jej winy, ale również wymierzę sprawiedliwość historii sprzed roku. Powinna odpowiedzieć za śmierć własnego dziecka.

MIŁOŚĆ MIAŁA MNIE URATOWAĆ, A MNIE ZNISZCZYŁA.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz