Rozdział 23

135 6 0
                                    

Wieczorem wybrałam się na spacer, nie chciałam się kisić w tym mieszkaniu, gdy za oknem tak piękna pogoda. Promienie słońca muskały lekko moją twarz gdy przechodziłam wzdłuż pobliskiego parku. Stopy dalej dawały o sobie znać, ale na szczęście przebrałam się w luźniejsze ciuchy i zamieniłam szpilki na sportowe buty. Ha! Jeden do zera dla Michell. - uśmiechnęłam się pod nosem. O tej porze park był pełny życia, niektórzy biegali, jeździli na deskorolce lub rowerze a jeszcze inni po prostu spędzali ten czas z bliskimi napawając się zielenią, która była dookoła. Postanowiłam, że wstąpię do najbliższego marketu i kupię coś na kolację. Gdy tam weszłam już pożałowałam swojej decyzji, ogrom ludzi i długie kolejki zniechęcały do zakupów. Nie chciałam się wracać, więc snułam się przyglądając zawartościom na półkach. Zatrzymałam się przy asortymencie alkoholu i nagle do głowy przyszedł mi spontaniczny plan. Po kilkudziesięciu minutach udało mi się zrobić zakupy, więc ruszyłam by zrealizować pomysł.

Po pewnym czasie stałam pod domem Harvey'a, bez wahania zapukałam. Długo nie musiałam czekać, bo za chwilę otworzył drzwi. Miał na sobie białą koszulę rozpiętą pod szyją i czarne spodnie od garnituru. Musiałam wstrzymać oddech, by nie dać po sobie poznać jak działa na mnie jego obecność.

- Mogę wejść? - przerwałam tą dziwną ciszę. Wpuścił mnie do środka. Weszłam wgłąb podchodząc do wyspy kuchennej i stawiając siatkę z zakupami.

- Co cie do mnie sprowadza? - zapytał, podchodząc bliżej. Wzięłam do ręki wino i uniosłam wyżej, żeby zobaczył.

- Chciałam coś kupić na kolacje i stwierdziłam, że wpadnę. - uśmiechnęłam się niepewnie, miałam wątpliwości czy dobrze zrobiłam.

- No chyba, że przeszkadzam. - powiedziałam zamierzając wychodzić.

- Zostań, miałem do ciebie zadzwonić. - zabrał ode mnie wino i wyjął z szafki dwie lampki. To ci nowina, Harvey Specter miał zamiar się odezwać pierwszy. Prędzej dałabym odciąć sobie rękę, niż on by zadzwonił. Usiedliśmy w salonie przy kominku, pochłonięci winem i sobą. O dziwo konwersacja szła gładko, a ja poczułam, ze wszystko jest jak dawniej.

- Jest już późno, chyba będę się zbierać. - oznajmiłam wstając z kanapy.

- Może zostaniesz do rana i razem pojedziemy do kancelarii. - złapał mnie za rękę. Spojrzałam na jego dłoń trzymająca mnie za nadgarstek.

- Jesteś pewny? - nie wiedziałam co powiedzieć, zaskoczył mnie. Widocznie ciche dni dobrze wpływają na niego.

- Brakowało mi ciebie. - szepnął. Niby tak banalne słowa, ale z jego ust brzmiały wyjątkowo. Miękłam pod jego spojrzeniem, nic nie pragnęłam bardziej niż zostać z nim.

Zbliżył swoją twarz, żeby mnie pocałować. Jego usta delikatnie muskały moje. To było subtelne zarazem bardzo podniecające. Złapałam go za kark, przybliżając do siebie. Nadałam pocałunku szybsze tempo w tym czasie on pozbył się mojej górnej warstwy ubrań. Jego dłonie błądziły po moich plecach docierając niżej. Zsunął ze mnie spodenki, zostawiając mnie w samych stringach. Popchnęłam go na kanapę i usiadłam na nim okrakiem. Rozpięłam resztę guzików z jego koszuli i zsunęłam ją z jego ramion. Zaczął łapczywie całować mnie po szyi, przegryzając lekko skórę. Ręce cały czas trzymał na moich pośladkach. Rozpięłam rozporek jego spodni uwalniając penisa. Pochyliłam się nad nim, by móc go pocałować. Pieściłam go językiem momentami delikatnie przegryzając. Cały czas przyglądałam się reakcji Harvey'a. Wydawał cichy przygasły jęk co świadczy, że sprawia to jemu przyjemność. W pewnym momencie ręce zacisnął na moich biodrach podnosząc mnie do góry. Zdjął ze mnie ostatek bielizny i przyciągnął do siebie. Mimowolnie usiadłam na nim, po czym unosiłam się i opadałam powtarzając te dwa ruchy. Po kilku pchnięciach oboje byliśmy spełnieni.

MIŁOŚĆ MIAŁA MNIE URATOWAĆ, A MNIE ZNISZCZYŁA.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz