– Siadaj. To trochę zajmie.
– Ale...
– Sam tego chciałeś. Mogę? Okej. Już w przedszkolu wykazywałem... pewne cechy mojej osobowości...
– Czy możemy to jakoś skrócić?
– Nie. Nie przerywaj mi. No więc już w przedszkolu byłem nie do zniesienia. Zabierałem innym dzieciom zabawki, odrywałem lalkom główki, rzucałem klockami, ogólnie dzieliłem i rządziłem. Niestety przedszkolanka wciąż była wyżej w hierarchii i codziennie stałem w kącie, gapiąc się w ścianę. Uważałem to za wysoce upokarzające, uznałem więc, że kiedyś przejmę władzę nad światem i to ja zdecyduję, kto stoi w kącie. Za każdym razem wydrapywałem pazurami kolejną kreskę w farbie, dlatego po dwóch miesiącach powstał tam ładny wzorek. Może jeszcze go trzymają na pamiątkę. Za niego dopadły mnie kolejne sankcje – czarne kropki przy moim nazwisku. Pani szybko skończyły się rubryczki w notesie i zdaje się, od tamtego momentu szczerze mnie znienawidziła. Jednak to nie wszystko, na co było mnie stać, nie, nie. Najgorsze dni następowały, gdy na śniadanie podano akurat mleczną z ryżem. Na widok tego obrzydlistwa dostawałem ataku wściekłości. Potrafiłem potłuc szklanki i talerze, a potem rzucić się na podłogę i tarzać po dywanie. W takim wypadku nie było innej opcji, jak tylko zadzwonić po matkę, żeby sobie mnie zabrała. Mama załamywała ręce, że przeginam i w końcu postanowiła zapisać mnie na terapię.
– Błagam, powiedz, że poszedłeś.
– Nie miałem wyboru. Ale wiesz co? Wcale sobie nie krzywduję. Kobieta wyczaiła, że jak rysuję, to mi lepiej (a poza tym, niszczyłem chyba wszystko oprócz kredek, więc uznała, że do nich mam pewnie szacunek) i zaleciła, bym w przedszkolu i w ogóle zawsze, gdy dopada mnie zły humor, tworzył. To tworzyłem, a przedszkolanka zaczęła się, bardziej niż mnie, bać moich obrazków.
– Takie złe?
– Nie wiem, chyba ją niepokoiły. Skończyłem przedszkole i przeprowadziliśmy się z mamą do UK. Od tamtej pory stale kontaktowałem się z moim ojcem – wojskowym. Wcześniej widywaliśmy się okresowo, gdy wrócił był akurat z misji. Teraz z nim mieszkałem. Mama była zadowolona, uważała, że dobrze mi to zrobi. Ja też się cieszyłem, zawsze widziałem w nim autorytet. Poszedłem do szkoły, poznałem Edda, Matta, Toma, w liceum dodatkowo was... No wiesz, co ja ci będę opowiadał. Opowiem ci tylko to, czego jeszcze nie wiesz.
– Nie trzeba.
– Opowiem. Otóż... W szkole się uspokoiłem. Nie rozumiałem tak dobrze języka angielskiego, nie zdążyli mnie nauczyć.
– Dlatego przestałeś się odzywać, wiem. Mogło tak zostać.
– Ty chyba naprawdę chcesz mnie wzburzyć.
– Troszeczkę.
– Na początku nauczyciele mnie obserwowali. Potem, gdy zobaczyli, że nie wykonuję gwałtownych ruchów, dali mi spokój. Tak przynajmniej było, dopóki Tom mnie nie sprowokował. Wyjaśniliśmy sobie sprawy "po męsku", jednak miało to swoją cenę – wysłano nas do dyrektora. Wiesz, jaki jest status dyrektorów w szkole, nie? "Dzień dobry, panie dyrektorze", "Dzisiaj na lekcję przyjdzie dyrektor, zachowujcie się". W ogóle, na marginesie – nauczycielki wtedy są wzorowe, kochające dzieci i wcale nie podnoszą głosu. No więc, nie wiem, co sobie wyobrażałem, ale na pewno nie, że on nas oleje. Spodziewałem się jakiegoś kazania stulecia, grożenia wyrzuceniem ze szkoły może, a tymczasem on na nas niechętnie popatrzył, niechętnie "żądał wyjaśnień", jakby dla zasady, niechętnie nas ukarał i na koniec powiedział, że mamy mu nie zawracać głowy, bo musi się czymś tam administracyjnym zająć. Od tamtego dnia na nowo poczułem moc. Wróciłem do siebie, łatwo rzucałem się w oczy, zostałem przewodniczącym szkoły, częściej wplątywałem się też w kłopoty, no i przez to częściej odwiedzałem gabinet dyrektora. Wysłuchiwałem, że "pełnię ważną funkcję, więc powinienem dawać uczniom przykład", odpowiadałem, że "właśnie daję", on mówił, że "chodziło mu o dobry przykład", ja na to, że "»dobry« to pojęcie względne" i tak się kłóciliśmy. Teraz przechodzimy do sedna, do crème de la crème.
CZYTASZ
Intruz (Tord x Reader)
FanfictionOpowieść o tym, jak młoda laska trafia przypadkiem do armii prowadzonej przez zadeklarowanego wroga uroczych piosenek i mlecznej z ryżem. Okładka by: @Mybelia