★7. I jak ja mu to teraz powiem!?

454 18 0
                                    


Blond włosy chłopak stanął naprzeciwko zmierzającej ku niemu dziewczyny. A gdy tylko się zbliżyła obdarzył ją słodkim uśmiechem, który ona odwzajemniła z o wiele większym zaangażowaniem. Dziewczyna obróciła się za siebie, żeby sprawdzić, czy jej przyjaciółka, aby na pewno za nią idzie. No i szła, ale nie widać było u niej takiego entuzjazmu, wyglądała na tak jakby stremowaną. Nie wiedziała, skąd Ida zna tego chłopaka. Ona w ogóle nie wiedziała, kim był ten chłopak!

Blondynka pociągnęła dziewczynę za rękę, aby ta stanęła koło niej. Za nim zebrała się na odwagę, żeby cokolwiek powiedzieć, szatynka wyrwała się z jej uścisku i zawróciła.

– Karina! – Ida i Tom wypowiedzieli jej imię równocześnie, a następnie spojrzeli na siebie, Ida z wielkim zaskoczeniem, bo skąd on zna jej imię? A Tom po prostu uważał to za głupią sytuację.

Szatynka obróciła się z powrotem w ich stronę i spojrzała wyczekująco.

– Dlaczego tak szybko odchodzisz? – Z ust chłopaka padło pytanie, na które Karina nie potrafiła odpowiedzieć. Spojrzała na swoją przyjaciółkę, która stała, jakby nie wiedziała, co się dzieje. Jej przyjaciółka zna gitarzystę Tokio Hotel, a ona o tym nie wie.

– Dlaczego ty mi nic nie powiedziałaś!? Jak mogłaś?! – oburzyła się blondynka, patrząc na nią z wyrzutem. Dziewczyna wzruszyła tylko ramionami. Nie wiedziała do końca, o co jej chodzi. A skąd ona go zna?!

Dredziarz też za bardzo nie rozumiał tej całej sytuacji, ale powoli zaczął się domyślać wszystkiego. Przecież on jej się nie przedstawił, a nie każdy musi go znać.

– Aaa... Ja już wszystko rozumiem – odezwał się nagle, przerywając tym ciszę – twoja przyjaciółka nie powiedziała ci, że mnie zna bo nie wie kim jestem.

– Że co? Karina, ty nie wiesz, kto to jest? – Ida spojrzała dziwnie na towarzyszkę, a ona tylko skinęła głową – no to pięknie. To jest...

Nie dokończyła zdania, gdyż zadzwonił telefon. Karina wyjęła z kieszeni urządzennie i odebrała.

– Tak?... Daj spokój! Nie obchodzi mnie to! Niech się rozwodzą!... I tak nigdy nie pytają nas o zdanie!... Tak wiem ja im to zaproponowałam, ale skąd mogłam wiedzieć, że na drugi dzień mama mi oznajmi, że biorą z ojcem rozwód!... Adrian! To było pod wpływem emocji!... Przecież nie chciałam!... I wtedy też nie chciałam, nie wiedziałam, że to ten sam koncert... Oj no przepraszam!... Wiem, że przesadziłam!... Nie obwiniaj mnie o rozwód rodziców! Przecież to ich decyzja!... Jak możesz!?... Nie mów tak, proszę... Nie zostawiaj mnie!... Adrian! – Szatynka usłyszała tylko sygnał. Rzucił słuchawką. To ona wszystko popsuła, zerwała więź która ich łączyła. O kilka słów za dużo, jakby mogła tylko cofnąć czas.

Jej oczy napełniły się łzami, Ida wraz z Tomem stali, nie wiedząc co powiedzieć, mogli sporo wywnioskować z jej rozmowy. Wiedzieli, że coś się stało, nie dało się tego nie zauważyć.

– Karina... Wszystko w porządku? – Ida zwróciła się do przyjaciółki z wielką troską w głosie.

– Nie... Nie... Nic nie jest w porządku, wszystko popsułam! Wszystko, rozumiesz?! – Karina bez wahania obróciła się i jak najszybciej mogła, odeszła nie zważając na Idę. Czuła się potwornie, chciała zniknąć... Straciła brata, straciła wszystko. Bo to on był wszystkim co miała. I sama sobie to odebrała.



Czarnowłosy założył kaptur na głowę, chciał być choć trochę nierozpoznawalny. Szedł przez ciemny park, wdychając świeże, letnie powietrze. Chciał znaleźć się jak najszybciej w miejscu, w którym się umówił, chciał znowu ją zobaczyć, poczuć jej zapach, dotknąć jej... Przytulić do siebie. Tak rzadko to robił, a chciały tak często. Jest przecież sławny, a tyle rzeczy nie może robić...

Zatrzymał się pod drzewem rozejrzał dookoła, wyczekiwał upragnionej osoby.

Po chwili ujrzał ciemną postać zmierzającą ku niemu. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Ruszył jej naprzeciw.

Brunetka musnęła jego policzek i spojrzała w jego czekoladowe oczy, uwielbiała w nie patrzeć, zawsze były takie ciepłe i radosne, darzyły ją pięknym uczuciem, które ona odczuwała.

Chłopak złapał ją za ręce i przyciągną do siebie...

– Tęskniłem – wyszeptał, tuląc ją do siebie. Dziewczyna mocno się w niego wtuliła powstrzymując łzy. Nie wyobrażała sobie, że mogłaby teraz mu powiedzieć prawdę. Bała się jego reakcji, że może ją zostawić... A już jest za późno, bo ona kocha. Bardzo mocno kocha i nie potrafi przestać... – Musimy częściej się spotykać. I powinniśmy o nas powiedzieć...

– Nie wiem, czy to jest dobry pomysł... – Dziewczyna oderwała się od czarnego, który nie bardzo wiedział, co ma rozumieć przez jej słowa – Bo...

– No, ale kochanie, wyobrażasz sobie, jak wtedy byłoby pięknie! Nie musielibyśmy się tak ukrywać przed mediami, moglibyśmy być cały czas razem! – Przerwał jej, rozmarzając się przy tym. Dziewczynie stanęły łzy w oczach

„I jak ja mu to teraz powiem!?", krzyknęła w myślach, starając się, aby łzy nie wypłynęły spod jej powiek – Bill... Na razie niech zostanie tak, jak jest. Tak będzie lepiej...

Chłopak tylko westchnął i po raz kolejny przytulił do siebie swoją ukochaną.

– Kocham cię – wyszeptała, mocniej go ściskając... Nie powiedziała mu tego, co powinna, nie miała odwagi. Bała się, cholernie się bała jego reakcji, tego co z nimi będzie. Wiedziała, że kiedyś się i tak o tym dowie, ale jeszcze tylko trochę. Tylko trochę.



– Jak ty masz na imię? – Tom zwrócił się do idącej koło niego blondynki. Dziewczyna spojrzała na niego i delikatnie się uśmiechnęła.

– Ida – wypowiedziała swoje imię i ponownie wlepiła wzrok w ziemię.

– Karina to twoja przyjaciółka?

– Tak. Znamy się odkąd tu zamieszkała...

– Powiesz mi coś o niej?

– A co chciałbyś wiedzieć?

– Wszystko. Wolałbym, żeby to ona mi powiedziała, ale zawsze tak szybko znika...

– Tak, to cała Karina... Jak szybko się pojawia tak i szybko znika. Jest niezwykłą dziewczyną. Jedyna w swoim rodzaju, drugiej takiej nie znajdziesz...

– To miała być jakaś aluzja?

– Możesz to rozumieć, jak chcesz, ale ta dziewczyna to prawdziwy skarb. Jakby miała przemawiać w jakimś celu wszyscy słuchaliby jej z zaskoczeniem, że ta nastolatka potrafi tak się angażować w to co mówi, jak stanie w czyjejś obronie to druga osoba nie wie co powiedzieć, po prostu jest jej głupio, że to właśnie Karina ma racje. Ona rozumie każdego, poświęca swój czas gdy ktoś potrzebuje pomocy, nawet swojego wroga stara się traktować z szacunkiem... Ale ludzie nie potrafią tego docenić. A szkoda... Czasami mam wrażenie, że ona przegadałaby prezydenta. Nie wyobrażam sobie, że mogłoby jej nie być...

Blondynka mówiła wszystko z wielkim spokojem, na jej twarzy malował się niewielki uśmiech. Chłopak uważnie przysłuchiwał się każdemu jej słowu, chciał zapamiętać jak najwięcej, chociaż wiedział, że to wszystko sam by zauważył... Już jak ją zobaczył po raz pierwszy, wiedział, że to jest wyjątkowa dziewczyna. Teraz trzeba ją tylko poznać, dogłębnie.

– Ale się rozgadałam. Późno się zrobiło, muszę iść. A jak chcesz o niej wiedzieć więcej, to po prostu ją poznaj.

– Na pewno.

– To do jutra. Mam nadzieje, że koncert będzie świetny!

Uśmiechnęła się na pożegnanie i odeszła w swoją stronę. Była bardzo zadowolona, w końcu poznała Toma Kaulitza, to na co dzień się nie zdarza. Tak się rozgadała, że zapomniała poprosić o autograf, ale jutro na pewno będzie miała okazję.

„Cassca!", krzyknęła w myśli, przypominając sobie o siostrze. Nie była pewna, co do jutrzejszego koncertu. Co ona zrobi z czteroletnim dzieckiem?!

To Ty Jesteś Moją Gwiazdą  ©2007-2008Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz