★8. Udało się.

512 16 0
                                    



Nastolatka wpadła do domu, jak burza. Wiedziała, że jest już późno i jej rodzice będą jej prawić kazanie. Ida tego nie lubiła, wydawało jej się, że jej rodzice nie mają do niej zaufania skoro zawsze, jak wróci trochę później niż zwykle to wyobrażają sobie bóg wie co.

Zdjęła buty i po cichu udała się w stronę schodów. W salonie świeciła się tylko mała lampka, a na kanapie spał ojciec. Przynajmniej tak się wydawało.

Odetchnęła z ulgą, gdy jej nie zauważył i weszła na schody.

– Bum! – Usłyszała nagle dziecięcy głos, którego się potwornie wystraszyła i zeskoczyła z głośnym okrzykiem ze schodów. Złapała się za serce i spojrzała na stojącą przed nią dziewczynkę. Mała śliczna blondynka, o kręconych włosach. Cudowne dziecko, lecz Ida nigdy nie doceniała tego, że ma siostrę. Zawsze uważała ją za kłopot, jednak nigdy nie śmiałaby dać jej do zrozumienia, że jest dla niej problemem. Czasami potrafiła spędzić dużo czasu z Casscą i naprawdę nie było tak źle.

– A ty czemu nie śpisz? – zwróciła się do małej, która na nią patrzyła i bawiła się swoimi lokami.

– Bo cekam na ciebie – odpowiedziała dziewczynka i uroczo się uśmiechnęła – a co będziemy jutlo lobić?

– A co byś chciała? – Ida zapytała trochę od niechcenia i wzięła siostrę za rękę.

– Nie wiem, ale moze pódziemy gdzieś – zastanowiła się dziewczynka, a Ida zaprowadziła ją do pokoju i położyła na łóżku.

– Ciekawe, czy by cie wpuścili na ten koncert... – powiedziała, jakby sama do siebie, ale Cassca to usłyszała i od razu poderwała się z łóżka.

– Koncert! Pódziemy na koncert! Tak!

– Ej, ja jeszcze nic nie powiedziałam...

– Pódziemy na koncert plawda?

– Nie wiem, czy takie małe dziewczynki tam wpuszczą... Ale ja już coś wymyślę. Śpij już.

– Dobze ale pójdziemy na koncert. Na pewno pódziemy...



Szatynka przetarła zmęczone powieki, a następnie leniwie je otworzyła, lecz nie na długo. Gdy tylko otworzyła oczy poraziły ją promienie słońca. Obróciła się tyłem do okna i ponownie wtuliła głowę w poduszkę. Dzisiaj nikt raczej nie powinien jej budzić, bo przecież sobota.

A ona nawet nie miała siły wstać. Była wyczerpana, nie mogła w nocy zasnąć, dręczyła się myślami. Tak nagle wszystko się popsuło...

– Karina, skarbie jedziemy z tatą na trzy dni do Polski – Do pokoju dziewczyny weszła ciemnowłosa kobieta, Karina podniosła się powoli, aby wysłuchać, co ma jej do powiedzenia – słuchaj się Adriana i nie rób nic głupiego.

– Jassne – Dziewczyna zasyczała, była zła. Tak bez powodu? Tak. Każdy może mieć gorszy dzień...

– To do poniedziałku! – oznajmiła jej matka i wyszła zamykając za sobą drzwi. Szatynka westchnęła głęboko i zwlokła się z łóżka. Spojrzała na dwa bilety leżące na biurku.

„Adrian... ", wypowiedziała w myśli imię brata. Musi z nim porozmawiać. Musi naprawić to, co zepsuła.

Ubrała się szybko w pierwsze lepsze ciuchy i udała się do pokoju brata z zamiarem rozmowy. Zapukała delikatnie w brązowe drzwi i usłyszawszy ciche „proszę", weszła do środka. Jej brat siedział przy biurku i pisał coś na kartce, rzucił na nią przelotne spojrzenie i odłożył długopis.

– Adrian... Chciałam porozmawiać – odezwała się niepewnie zielonooka, miała nadzieję, że uda jej się naprawić to co zepsuła. Bardzo tego chciała...

Chłopak spojrzał na nią wyczekująco, czekał, aż zacznie mówić, a w myślach sam zastanawiał się nad tym, co jej wczoraj powiedział przez telefon.

– Przepraszam... – Po chwili obydwoje na raz przerwali ciszę i spojrzeli na siebie z rozbawieniem. Dosyć dziwnie to wyglądało.

– Nie powinienem wczoraj tak mówić – zaczął blondyn – to nie twoja wina. Poniosło mnie...

– Wiem... Ja też nie powinnam wtedy tak mówić. Ja wiem, że ty chcesz dla mnie dobrze. Nie będziesz się już na mnie gniewał?

– Wcale się na ciebie nie gniewam.

– Jesteś najlepszym bratem na świecie!

– A ty siostrą...

Obydwoje przytulili się do siebie. Udało się. To było takie proste, a zarazem trudne.

– A ty nie powinnaś się zacząć szykować na koncert? – zapytał nagle Adrian, odrywając się od siostry.

– Ah... Zapomniałam... – Szatynka nagle się ożywiła i od razu skierowała się w stronę drzwi – ale Adrian... Ty nigdzie nie wyjeżdżasz, prawda?

– Na razie nie mam takich planów... – odpowiedział nieco niepewnie, ale uspokoił tym siostrę. Ona nie wyobrażała sobie, żeby jego mogło nie być.



Czwórka chłopaków z wielkim zaangażowaniem ćwiczyła przed dzisiejszym koncertem. Dziś wyjątkowo wszyscy byli skupieni na grze, Tom starał się nie wyprowadzać z równowagi myślami o zielonookiej szatynce. Wiedział, że w tej chwili najważniejsza jest jego gitara. Teraz musi grać, a wieczorem dać z siebie wszystko, żeby jak na każdym innym koncercie zrobić wielkie show. Żeby wszyscy fani byli w siódmym niebie.

– Teraz 1000 Meere – oznajmił Bill i już po chwili po sali rozniosły się pierwsze dźwięki melodii.

Naprawdę chcieli, żeby ten koncert był niezwykły, to ich ojczysty kraj, a co najważniejsze ich miasto. Nie spodziewali się milionów fanów, koncert miał się odbyć w hali, która nie była największa, jednak im to nie przeszkadzało. Choćby mieli zagrać w stodole, zawsze zrobią to dokładnie i najlepiej jak umieją. A największą nagrodą będzie radość fanów.



Po domu rozległ się dźwięk telefonu, blond włosa kobieta wstała z kanapy i udała się do stolika, na którym stał aparat. Podniosła słuchawkę i odebrała. Podczas rozmowy na jej twarzy można było dojrzeć niewielki uśmiech, jakby ktoś powiedział jej coś niezwykłego. Coś co zmieni bieg życia... Po chwili rozmowy odłożyła telefon i obróciła się w stronę schodów.

– Celine! – wykrzyczała imię córki, która już po chwili zeszła na dół. Stanęła przed nią i rzuciła pytające spojrzenie, jej matka uśmiechnęła się nieznacznie – Dzwonił twój lekarz...

– Co chciał? Przecież już wszystko wiem – powiedziała z obojętnością, jednak na samą myśl o tym, co wie jej oczy się zaszkliły – chciał mnie jeszcze o czymś uświadomić? Może chce mi powiedzieć, jak można żyć z tą przeklętą chorobą?! Albo jak można przygotować się na śmierć, która w każdej chwili może nastąpić?!

– Celine! Córeczko, nie mów tak! On mi powiedział zupełnie, co innego. Coś, co może zmienić bieg twojego życia! – okrzyknęła jej matka.

– Co, znaleźli jakiś lek? – zapytała z nutką nadziei w głosie.

– Nie. To w ogóle nie chodzi o to! – stwierdziła blondwłosa – to znaczy chodzi o twoje wyniki badań.

– Boże! Mamo, musisz mi cały czas przypominać o tej chorobie!? Chciałabym zapomnieć choć na chwilę... Przecież i tak moje życie jest już przesądzone!

– Nie! Celine do cholery! Daj mi dojść do słowa! – Kobieta wyraźnie się zdenerwowała. Spojrzała groźnie na córkę, która już nie miała zamiaru nic mówić. Stała i czekała, aż jej matka skończy. Ona i tak nie wierzyła, że może być dobrze... To ona tak naprawdę przesądziła o swoim losie.

To Ty Jesteś Moją Gwiazdą  ©2007-2008Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz