★20. Szkoda umierać w tak młodym wieku, nie?

317 12 5
                                    


– No to co mam zrobić? Kto tym razem?

– Kaulitz.

– Ale który?

– Obydwaj.

– Od razu sprzątnąć?

– Najpierw zażądaj okupu, albo czegoś... Trochę ich przetrzymaj. Dam ci znać później, co z nimi zrobić.

– Jasne. Biorę się do roboty. Jeszcze dzisiejszej nocy niespodziewanie znikną!

Dziewczyna uśmiechnęła się triumfalnie. Zniszczy ich szybciej niż myślała.



Oderwali się od siebie. Wylali już chyba wszystkie łzy, a smutek odszedł wraz z nimi. Obdarzyli się nawzajem ciepłym uśmiechem i zarazem rozbawieniem w oczach z powodu wyglądu. Gdyż i ona i on mieli rozmazany makijaż. Bardzo ciekawie to wyglądało.

– Chyba powinniśmy to zmyć – stwierdziła szatynka, wstając z miejsca. – Chodź do łazienki...

Chłopak bez słowa ruszył za nią. Zrobiło mu się o wiele lżej, cieszył się, że przyszedł właśnie do niej. Ona nawet nie musiała wiele mówić, a mu pomogła i to było w tym najpiękniejsze.

Weszli do łazienki i podeszli do umywalki, nad którą wisiało lustro. Spojrzeli na nie na raz i wybuchnęli śmiechem. Wyglądali komicznie.

– Ale to nie jest śmieszne. Trzeba to zmyć. – Bill opanował swój śmiech i odkręcił wodę. Po chwili zaczął zmywać brudy z twarzy. Karina bacznie się temu przyglądała, wiedziała, że za moment zobaczy Billa Kaulitza bez makijażu, jakie to fascynujące. Widząc, że już kończy z uśmiechem podała mu ręcznik, którym otarł swoją twarz. Wlepiła w niego wzrok.

– Tak strasznie wyglądam? – zapytał z przejęciem.

– Nie. Wyglądasz bardzo dobrze – powiedziała szczerze i sama zmyła z siebie makijaż.

– Ale ty masz kosmetyki, prawda?

– No mam. Jakbym inaczej się pomalowała?

– Racja...

– A co? Chyba nie chcesz się znowu malować?

– A czemu nie?

– Przecież tak też dobrze wyglądasz...

– Ale nie chcę kogoś zszokować, jak będę wracał...

– Jasne. To się lepiej pomaluj... – Wcisnęła mu w ręce kosmetyczkę. Jaki to zaszczyt, jej kosmetykami będzie się malował sam Bill Kaulitz.

Przez dobre dwadzieścia minut Bill robił w skupieniu makijaż, a Karina z uwagą się temu przyglądała. Rzadko się widuje, chłopaka który się maluje...

– Dobra. Skończyłem.

– No. I ładnie.

– Pójdę już. Trochę się zasiedziałem...

– Odprowadzę cie! – okrzyknęła. Czuła potrzebę, aby wyjść z domu. A przy okazji, może mu potowarzyszyć.

– Dobra, to chodźmy... – Uśmiechnął się. Spodobała mu się chęć Kariny. Chyba milej jest iść w miłym towarzystwie niż samemu.



Blondynka wysiadła z samochodu. Od razu zachwyciło ją miejsce, w którym teraz się znajdowała. Zielona trawa, błękitne niebo, obok las i coś co przykuło jej uwagę to woda, przypominająca mini wodospad...

To Ty Jesteś Moją Gwiazdą  ©2007-2008Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz