★60. Krótka historia.

266 6 9
                                    

Wir müssen nur noch 1000 Meere weit,

Durch 1000 dunkle Jahre ohne zeit,

1000 Sterne ziehen vorbei,

Wir müssen nur noch 1000 Meere weit,

Noch 1000 – mal durch die Unendlichkeit,

Dann sind wir endlich frei ...

6 miesięcy później...

„Wszystkie plotki na temat bliźniaków Kaulitz, okazały się wcale nimi nie być. Bowiem, Tom Kaulitz naprawdę już niebawem zostanie ojcem i naprawdę ma w planach ślub.Wiemy, że początki ciąży jego narzeczonej nie były łatwe, dlatego też ukrywał to jeszcze staranniej niż cokolwiek innego. Nie możemy zdradzić większych szczegółów, ale wiemy, że jest już wszystko w porządku i niedługo na świat przyjdzie córka gitarzysty Tokio Hotel. [...]Serce jego brata również jest zajęte i ten związek, mimo iż bez dziecka, też jest bardzo poważny.Chłopcy nie mają czasu na razie na wywiady, ani koncerty, ale podobno wrócą. Fani pytają co z zespołem, są załamani, ale Kaulitzowie zapewniają, że zespół nadal będzie istniał. Potrzebują tylko jeszcze trochę czasu, liczą na zrozumienie... [...]Teraz to już chyba pozostaje tylko czekać na ślub i na dalsze losy Tokio Hotel... "


Rzuciła niedbale gazetę na stół i podniosła się z kanapy. Sama nie wiedziała jakim cudem udało im się tyle czasu ukryć powagę tego związku. Są ze sobą tak długo, a właściwie nikt nie przejmował się tym za bardzo. Wszyscy sądzili, że to w końcu minie. Przecież Tom Kaulitz nie ma czasu na miłość. Tyle razem przeszli i zawsze mimo wszystko sobie ufali, to byłoby wręcz niemożliwe, aby ten związek nie przetrwał. A teraz pozostało im tylko przysiąc sobie miłość przed Bogiem. To niesamowite, że marzenia się spełniają.Już miała zamiar iść do kuchni, kiedy usłyszała jakiś hałas dochodzący z przedpokoju. Udała się tam, chcąc sprawdzić, co jest tego przyczyną, a może kto.– To tylko ja! – Jej oczom ukazał się Tom, taszcząc coś za sobą. – Miałem małe problemy na schodach, ale się udało... Patrz jaki piękny! – powiedział zadowolony i pokazał dziewczynie czerwony wózek. Blondynka uniosła brwi, spoglądając to na niego, to na „pojazd". Była nieco zaskoczona, ale cieszyło ją to. Widziała, jaki Tom jest szczęśliwy, że będą mieli dziecko. A na początku nie sądziła, że w ogóle będzie okazywał jakąkolwiek radość. Tak bardzo się tego bała, że sobie nie poradzą, że on ją zostawi... a tymczasem on cały czas był i jest. Nie pozwolił jej, aby choć przez chwilę zwątpiła. Było trudno, ale razem to przezwyciężyli. Razem wierzyli i dlatego teraz są szczęśliwi, bo połączy ich dziecko. Skarb, o który musieli walczyć.– Różowych nie było – dodał z niewielkim grymasem. – Ale ten też jest ładny. Ma wszystkie bajery... a najważniejsze, że jest bezpieczny.– To już wiem, dlaczego tak długo cię nie było – stwierdziła, opierając się o ścianę. – Sam wybierałeś?– No jasne. – Wyszczerzył się i przesunął wózek na bok, tak aby mógł do niej podejść. – Tylko trochę mi pomogła taka pani, co tam pracowała... ale ona to tylko w kwestii stabilności.– A myślałam, że razem pojedziemy do sklepu... – westchnęła, wpatrując się w wózek.– Ale ty nie możesz się przemęczać, przecież wiesz... – Objął ją w pasie, przyciągając do siebie i przytulając. Wiedział, jak ważny jest teraz spokój, nie mógł pozwolić, aby się denerwowała, czy też przemęczała.– No wiem. – Uśmiechnęła się, całując go w usta. – Ale do Kariny i Billa, możemy iść... tam się nie zmęczę.– Ale najpierw zjemy obiad, bo mi się wydaje, że nasza mała jest głodna.– Ta? A skąd ty to wiesz? To ja ją noszę w brzuchu, a nie ty.– Ale ja będę jej ojcem i czuję takie rzeczy – oznajmił dumnie i pociągnął ją za rękę w stronę kuchni.


– Gdzie te łapy?! – Szatynka krzyknęła na swojego chłopaka, który próbował podjeść kolorowej sałatki, którą przygotowała do obiadu. Ten tylko uśmiechnął się niewinnie i grzecznie usiadł przy stole. – Ty nie będziesz jadł sałatki, tylko dużo tłustego – oznajmiła stanowczo, co wywołało u niego niewielki grymas.
– Ale ja ostatnio przytyłem... – Próbował się jakoś obronić, lecz niewiele tym może zdziałać. Odkąd zamieszkał z Kariną, odżywia się systematycznie i tak, aby było widać rezultaty. Bowiem, dziewczyna zakomunikowała, że nie będzie mieszkała z „chuderlakiem".
– No i dobrze. To nie znaczy, że masz znowu schudnąć. Zobaczysz, jak wrócisz na scenę, będziesz wyglądał jeszcze lepiej, niż wyglądasz teraz. – Zapewniła go, uśmiechając się.
– A nie za dużo tego wszystkiego?
– Nie. Przecież wieczorem przychodzą Tom z Idą, a ona na pewno będzie głodna – stwierdziła, jednocześnie przypominając Billowi, o pewnym szczególe, którym jest ciąża narzeczonej jego brata. Nigdy by się nie spodziewał po Tomie, takiej odpowiedzialności i odwagi. Teraz może brać przykład ze starszego brata, bez żadnych obaw.
– No właśnie. Kupiłem różową sukienkę, ale dam im dopiero jak się mała urodzi.
– Kochany wujek Bill... – Zaśmiała się, całując go w policzek. – Kocham cię.
– A ja ciebie! – Przyciągnął ją do siebie, tak, że usiadła mu na kolanach i teraz mógł swobodnie wpić się w jej usta.
– Zaraz się ziemniaki spalą... – wymruczała, z trudem odrywając się od niego.
– A niech się palą, już nie jestem głodny.
– Bill, puść mnie... – Poprosiła, czując cały czas jego dłonie na swojej talii, które mocno ją trzymały.
– Yyy... nieee – zaprzeczył, energicznie kręcąc głową i położył ją na jej ramieniu. Wcale by jej to nie przeszkadzało, gdyby tylko nie miała tej świadomości, że w kuchni coś się gotuje i lepiej, żeby to coś się nie przegotowało...
– Będziesz szorował garnek bez względu na swoje paznokcie. – Zagroziła poważnym tonem, co od razu poskutkowało. Chłopak natychmiast zabrał ręce, pozwalając dziewczynie wstać. Nie miał ochoty zmywać, a już na pewno nie jakiegoś spalonego garnka. – No widzisz, ja zawsze znajdę na ciebie sposób – powiedziała z niemałą satysfakcją i udała się do kuchni, pozostawiając Billa samemu sobie.
Czarnowłosy westchnął cicho, przenosząc swój wzrok na stół i zatrzymując go na sałatce, która wręcz prosiła się, aby jej skosztować. Zerknął jeszcze w stronę drzwi, za którymi zniknęła szatynka i złapał za widelec, kolejno wkładając go do miski i nabierając różne warzywa, wsadził do ust, następnie konsumując.
– Mniam... i ona mi nie pozwala tego jeść, to powinno być karalne – burknął sam do siebie, odkładając widelec na miejsce, żeby nic nie wskazywało na to, iż cokolwiek wylądowało w jego buzi.
Wystraszył się, słysząc wesołą melodię telefonu, która przywołała Karinę do salonu. Dziewczyna zmierzyła dziwnym wzrokiem Billa, który miał podejrzaną minę, lecz darowała sobie komentarz ze względu na dzwoniące urządzenie, które zaraz uciszyła, wciskając zieloną słuchawkę.
– Tak? Tom?... Dlaczego tak krzyczysz, nie rozumiem cię! Co?? Czy możesz mówić spokojniej? – Czarnowłosy wytężył słuch, nie bardzo wiedział, o co chodzi w tej rozmowie. Chyba nic się nie stało... – O Matko... to ty się uspokój! Oddychaj, człowieku. Zaraz przyjedziemy! – Zakończyła połączenie, od razu spoglądając na swojego chłopaka, który wpatrywał się w nią z wyczekiwaniem.
– Ida jest w szpitalu... – Na te słowa poderwał się z miejsca, jakby coś go oświeciło. – Ale że rodzi, czy co!?
– Nie wiem... w ogóle go nie rozumiałam! Musimy tam jechać.
– Ale przecież to jeszcze nie czas... – W jego oczach było widać wielkie przerażenie, tak jakby to miało być jego dziecko. Nie wyobrażał sobie, że coś mogłoby się stać. Tom by tego nie zniósł.

To Ty Jesteś Moją Gwiazdą  ©2007-2008Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz